Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2010, 23:51   #2
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Promień światła, wpuszczony do środka przez wchodzącego Mikołaja nieco tylko rozjaśnił mrok klatki schodowej. Mimo tego, że na dworze panował dzień przez brudnoszare szyby wpadało niewiele światła. Drewniane drzwi popchnięte przez studenta zaskrzypiały przeraźliwie i zamknęły się. Ignorując wulgarne napisy pozostawione przez tutejszych lokatorów, w większości z błędami ortograficznymi na dodatek, wszedł na pierwsze piętro i wyciągnął z kieszeni solidny pęk kluczy. Chwilę zajęło mu znalezienie tego właściwego, jednak po Mikołaju nie było znać zniecierpliwienia - metodyczne sprawdzał kolejne klucze, aż znalazł ten właściwy. W sumie o wiele łatwiej byłoby mu oznaczyć je w jakiś sposób i uniknąć tego problemu w przyszłości, jednakże zwykle przypominał sobie o tym gdy stał już pod drzwiami, przez resztę dnia zajęty był innymi sprawami. Również w kawalerce w której mieszkał było dość ciemno - okna zasłonięte był żaluzjami, gdyż Mikołaj niezbyt przepadał za jasnym światłem. Odłożył teczkę na biurko, tuż obok laptopa. W teorii powinien teraz zabrać się za artykuł do gazetki studenckiej, miał go bowiem dokończyć na jutro ale w tej chwili jakoś nie miał ochoty się za to brać. Zamiast tego wysunął jedną z szuflad biurka i wyjął z niej futerał, postawił go na stole i wydobył z niego trąbkę. Następnie otwarł okno by nieco przewietrzyć mieszkanie, panował w nim bowiem nieprzyjemny zaduch, przyłożył trąbkę do ust i zaczął grać

Czas dla niego zatrzymał się w miejscu. Przestały go obchodzić dochodzące z góry odgłosy kłótni rodzinnej oraz pijackie śpiewy sąsiadów z dołu. Przestała się liczyć nauka, praca dorywcza czy hobbystyczne pisanie do gazetki - pozostała tylko muzyka. Grał swój ulubiony utwór, ten sam który grał Kwinto w ,,Vabanku". Początkowo sąsiedzi nieco burzyli się, twierdząc że muzyka im przeszkadza jednak teraz zdążyli już przywyknąć wiedząc, że ich protesty na nic się nie zdadzą. Teraz nikt ani nic nie przeszkadzało mu w grze

Poza natrętnym dźwiękiem SMSa

Mikołaj nie przerwał jednak, domyślając się że to zapewne kolejna reklama, jakich czasem nawet kilkanaście potrafi przyjść w ciągu dnia. Dopiero gdy skończył i odłożył instrument podszedł do telefonu. Zamiast jednak spodziewanej reklamy zobaczył wiadomość od Marty z prośbą o stawienie się we wskazanym miejscu o godzinie 20.42 i 57 sekund. Wiedział, że dziewczyna jest delikatnie mówiąc... ekscentryczna ale podawanie tak dokładnej godziny było delikatnie mówiąc głupie. Starał się jak mógł nie negować jej zainteresowań, choć uważał je za dziecinne i nieszczególnie groźne, jednak były one dla niego uciążliwe. Domyślał się również że i to wezwanie będzie miało coś wspólnego z tropieniem śladów ufo czy wysłuchiwaniem dramatycznej historii czyjegoś opętania. Odkąd wszyscy w redakcji zrezygnowali z dalszej pracy Mikołaj był jedynym pracownikiem gazetki jaki pozostał. Wcześniej miał święty spokój, jedyne co to od czasu do czasu publikował jakiś felieton oraz pisał artykuły o chemii praktycznej i nie musiał mieć żadnego kontaktu z Martą poza tymi przelotnymi chwilami gdy zjawiał się w redakcji oddać swoje teksty. Teraz zastępował wszystkich brakujących członków, chcąc nie chcąc będąc zmuszonym do brania udziału w kolejnych próbach udowodnienia istnienia jakiejkolwiek aktywności ponadnaturalnej. Co prawda jak dotąd wszelkie próby wywoływania duchów, demonów czy wykorzystywania mocy umysłu zgodnie z ostrzeżeniami Mikołaja spełzły na niczym pani redaktor wciąż nie rezygnowała wprawiając go w coraz większy niesmak. Nie wypadało jednak odmówić, dlatego wysłał odpowiedź o treści ,,zjawię się" a następnie włączył laptopa. Po zalogowaniu do systemu otwarł bramkę SMS i wysłał do samego siebie wiadomość o treści ,,Przesyłka kurierska numer 4558981i dotarła pod wskazany adres, prosimy o odbiór osobisty" i ustawił godzinę wysłania na 21.20. Dzięki temu będzie miał pretekst by zmyć się wcześniej

Miał jeszcze nieco czasu, dlatego postanowił zająć się swoimi sprawami. Smród który wydobył się po otwarciu drzwi do kuchni zwykłego człowieka zapewne by powalił i to nie dlatego, że w kuchni gniło jedzenie. Wręcz przeciwnie - jeśli chodzi o artykuły spożywcze to Mikołaj dbał o porządek, wszystko trzymał w szczelnie zamkniętych szafkach. Ten upiorny smród pochodził od dużego, ceramicznego naczynia stojącego na stole. W nim znajdowała się nowa mieszanka pirotechniczna, którą miał w planie dzisiaj przetestować. Oceniając, że składniki przereagowały należycie otwarł okno, by wpuścić tutaj choć trochę świeżego powietrza po czym zabrał się za granulowanie substancji. Chciał by była gotowa tak, by po powrocie do domu mógł się zabrać za przygotowywanie ładunku testowego. Po około godzinie pracy uznał, że teraz może być, umył dokładnie ręce i przygotował się do wyjścia. Narzucił na siebie lekki płaszcz, wiedząc że noce bywają chłodne i schował do jednej z kieszeni nóż - nie tyle w celu obrony przed ewentualnym napastnikiem co po prostu dla podniesienia swojej pewności siebie. Wciąż było od niego czuć odczynnikami, zwłaszcza siarką, nie przejmował się tym jednak zbytnio - niech przynajmniej Marta wie, że przeszkodziła mu w pracy. Na wszelki wypadek zabrał ze sobą też notatnik oraz dwa długopisy, choć wątpił by naprawdę mu się przydały.

Na miejsce dotarł około pięciu minut przed zaplanowanym czasem, jednak Marta już tam była. Widząc trzymany przez nią kryształ Mikołaj westchnął ciężko, znajdując potwierdzenie swoich przypuszczeń. Był gotów założyć się, że po raz kolejny stwierdzi, że ,,tym razem na pewno się uda" po czym spędzą najbliższą godzinę usiłując dowieść istnienia nadnaturalnych mocy, podczas gdy ten sam czas można by spędzić w jakiś bardziej pożyteczny sposób. Podszedł do dziewczyny z miną męczennika i zagadnął

- No, jestem już - spojrzał na zegarek sprawdzając dokładny czas - trzy minuty i dwanaście sekund przed czasem.

Widząc, że dziewczyna wyraźnie oczekuje jeszcze kogoś dodał

- Czyżbyś czekała na kogoś jeszcze?
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline