Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2010, 13:04   #22
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
- Co za dno. Totalne dno. - rzucam półgłosem gdy tylko drzwi restauracji Le Chat Noir zamykają się za mną i zimne nocne powietrze owiewa moją twarz. To kara. Nawet to, że utrzymując konwenanse wysiedziałem do samego końca tocząc tą płytką i bezsensowną rozmowę... Idę szybko, aby oddalić się od tego miejsca, które właśnie definitywnie skreślam z listy mniejsc, w których bywam. Nie zastanawiam się nawet jak można było... To nie istotne. Jutro będę musiał wmówić sobie, że cały ten wieczór postrzegam nieprawidłowo, że byłem pijany... Podnoszę rękę i dorożka zatrzymuje się z głośnym stukotem kopyt.

- Lucetien 297! - rzucam zanim zdąże usadowić się we wnętrzu - Szybko!

Dorożka mnkie po pustych ulicach rytmiczność stukotu trochę mnie uspokaja, ale tylko trochę. Rozdrażniony umysł sięga po coraz to nowe plany, snuje coraz to nowe wizje, z których każda kolejna jest bardziej katastroficzna od poprzedniej. Dwa lata... Nie, to napewno nie będą dwa lata; ponieważ nie wytrzymam z tymi kukłami... Ah, co za męka!



Obraz wystawiony w halu kamienicy przypomina plamę krwi, czuję się jakbym zażył cystrenik, a może zażyłem i nie pamiętam. Może nie byłem na spotkaniu z kukłami, a to wszystko jest tylko senną marą. Tak, to dobre wytłumaczenie, tej jednej wielkiej nielogiczności jaka miała miejsce... Jakim cudem Watkins został profesorem? Jest bardziej tępy niż pantofle, choć może zgrywa takiego... Reszta - owieczki prowadzone na rzeź... Dwa lata. Bogowie...


Dzwonek do drzwi. Jeszcze raz i jeszcze. Zaspana służąca otwiera i przechodzę koło niej jak stały bywalec. Usiłuje zaprotestować, ale jestem już w pracowni. Irena odwraca się od sztalugi i podpiera na ręce




Przez chwilę trwamy w bezruchu.

- Podasz mi papierosa? - pyta miękko, jak zwykle prześlizgując się nad niepotrzebnym przywitaniem. Sięgam po ozdobną popierośnicę i podaję, patrząc jak wyciera ręce i pędzel w bawełnianą szmatkę. Na sztalugach jakiś portret, zaledwie zarysy. Zapala papierosa, a ja siadam na kanapie. Przez długi czas nie mówimy nic, potem zaczynamy oplotkowywać jej znajomych, moich znajomych, znajomych naszych znajomych... To rozmowa o niczym. Tak, jednak pozwala moim myślom usystematyzować się. Otwieramy jeszcze butelkę wina, jak para dobrych przyjaciół, którzy znbają się na wylot, wiedzą o sobie wszystko i pomimo tego, że były okazje - pozostawili je niewykorzystanymi i tego nie żałują...

Jest wcześnie. Promienie słońca wpadają do pracowni, a pusta butelka toczy się po podłodze. Ponownie wspominam coś o wyjeździe, Irena ponownie mówi coś o tym, że nie lubi pożegnań i że to nie pierwszy wyjazd; że mam wpaść jak wrócę. Odstawiam kieliszek i odchodzę w kierunku drzwi, odwracam się po raz ostatni:

- Do zobaczenia.
- Mhmmm - mruczy już przykryta puszystem kocem leżąc na tapczanie.


*****


Dorożka wiezie mnie w kierunku domu. Każe woźnicy czekać pod bramą rezydencji. Sprawdzenie bagażu, kąpiel dla odświeżenia, zmiana rzeczy na podróżne, dorożka, dworzec...





Hala dworca potrafiła zrobić wrażenie, zwłaszcza jak widziało się ją po raz pierwszy. Przechodzę wśród ludzi witających i żegnających się. Męczy mnie tez zgiełk jak w ulu...


W końcu siadam w przedziale S7 - przynajmniej restauracyjny jest blisko...


Jedźmy już... Jedźmy niech coś się zacznie dziać...
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 05-09-2010 o 14:37. Powód: szwankująca składnia
Aschaar jest offline