Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2010, 13:18   #9
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Post wspólny...

- Słuchaj - Igan posadził bhaalitę na krześle i wyjął nóż. Oparł się o ścianę i wolno wycedził - Jest późno, a z ciebie i tak życie ucieka. Więc oszczędźmy sobie problemów. Mówisz co chcę wiedzieć, potem opatrunek i spanie. Jak będziesz chciał to umożliwię ci zniknięcie z Silverymoon, tak, że nikt nigdy się nie połapie, że przeżyłeś... Możemy to też zrobić inaczej, ale wtedy rana na nodze będzie twoim najmniejszym problemem... Więc?

Jak zwykle bywa, ludzie na początku są niezwykle uparci. Patrzą hardym wzrokiem, mówiącym: Mnie nic nie ruszy, pierdolony gnoju. Jak zwykle też wlasnie osoby, które na początku były najtwardsze, najłatwiej się załamują. Bhaalita nalezał własnie do tego gatunku. Bezbłednie dało się rozpoznać charakter typowego sadysty, radosnego przy mordowaniu innych, znacznie mniej wesołego, gdy to na niem miały sie dokonac pewne fizyczne doswiadczenia.

Cóż, okazało się, że rozmowa nie będzie szybka, choć może będzie... mało przyjemna dla obu stron. Igan odczekał chwilę, ale bhaalita zamierzał pociągnąć swoją rolę. Cóż... po kilku minutach siedzenia w ciszy Igan wstał i podszedł do drzwi. Wyjrzał na korytarza jakby sprawdzając co ciekawego się tam dzieje i kto ewentualnie może przeszkodzić w rozmowie. Zamknął je dokładnie i cicho, po czym podszedł do więźnia. Spojrzał mu w oczy i zrobił coś czego tamten się w ogóle nie spodziewał - nożem zranił własny palec i pozwolił kropli krwi pojawić się przed oczami więźnia. Usta Igana zaczęły bezgłośnie wypowiadać jakieś słowa, których kontekstu i znaczenia nie sposób się było domyśleć. Po chwili rozsmarował własną krew po jego czole. Na ustach pojawił się uśmieszek politowania:

- Mamy czas... Będę mógł popróbować kkilku nowych szttuczek... Mmagia pewnie ci nie przeszkadza? - po twarzy tamtego przemknęło coś co miało znamiona strachu. - Więc?
- Widzę, że chcesz się bawić sam?? - Dodała z wyrzutem w głosie przyglądająca się scenie rudowłosa kobieta.
- Jak będziemy się nim bawić wspólnie tto za szybko się zeppsuje... Choć mamy jeszcze jednego...
- Jeżeli będziemy robić to umiejętnie, to nie. - Odparła dokładnie badając jego reakcje, jego i tego związanego.

Siedzący na krześle mężczyzna odwrócił wzrok, ale dalej uparcie milczał. Igan zdawał sobie sprawę z faktu, że jest późno, mogło być już nawet w okolicach 3 rontu, a następnego poranka miała być kolejna narada w karczmie Jana. Przed nią należało się przynajmniej przebrać... Dodatkowo była jeszcze kobieta, której obecność Igan starał się zignorować. Nie było czasu na wyjaśnienia i podchody związane z tym co tu robi i jak zamierza się ustosunkować do całości zajścia. Dom należał do Lady Yllaatris i to musiało wystarczyć...

Wrzask rozdarł ciszę pomieszczenia, kiedy sztylet Igana przebił przedramię mężczyzny, zsunął się po kości i uderzył w oparcie krzesła. Bhaalita się szarpnął co tylko pogorszyło sytuację.
- Cholera, nie trafiłem - wycedził Igan przez zęby, jakby wściekły i wyjął kolejny sztylet - Powtórka - Chwycił drugie przedramię mężczyzny.
- NIe...
- Co nie? - Igan zaczął przykładać ostrze sztyletu do przedramienia w różnych punktach jakby starając się znaleźć ten najwłaściwszy i pozornie był całkowicie pochłonięty tą czynnością.
- Muszę przyznać, że Yllaatris ma bardzo ciekawych znajomych. - Kobieta oglądał jakieś swoje zabawki porozwieszane na ścianie. - Zwłaszcza ostatnio. - Uśmiechnęła się, było w tym uśmiechu coś jeszcze. Zaproszenie?? Obietnica czegoś?? Za niewiniątko uchodzić też nie mogła, chociaż... Sposób w jaki mówiła mógłby przywodzić na myśl i takie skojarzenia. Ubiór mówił natomiast co innego. Bo która panna o czystym sercu nosiłaby się tak. Skórzany gorset, choć nie do końca zasznurowany, sprawiający wrażenie, że gdyby nie metalowe ozdoby opinające jej ciało, to zsunąłby się odsłaniając krągłości. A gdzie były zapięcia?? Zmyślnie zapewne ukryte, tak by łatwo i szybko można było się go pozbyć we właściwym momencie. - Spróbuj tego. - Podała Iganowi przepiękne zdobione pudełko, wyściełane czerwonym aksamitem, a w nim zestaw długich, błyszczących igieł. Stanęła przy tym tak blisko, że doskonale czół jej zapch. Niemal oparła się o niego pewnymi częściami ciała.
Zresztą nie tylko Igan. Przywiązany też musiał zauważyć i poczuć to co chłopak. Zezując i to wcale nie lekko w stronę kształtnych piersi kobiety. A wybrzuszenie powstałe w pewnej części jego garderoby dobitnie świadczyło w którym kierunku szły teraz jego myśli.
- Wiesz, wydaje się, że nie mamy na to czasu - zabrał z jej dłoni pudełko - Chociaż z drugiej strony. Świeża krew doskonale wpływa na cerę i nie tylko na cerę... - wymodulował trochę głos, aby stał się niższy, jakby należał do kogoś znacznie starszego, a mówiąc wolno Igan był w stanie zamaskować swoją wadę. - Może faktycznie powinniśmy skończyć to szybko i zająć innymi zabawami... - Przesunął językiem po zębach wyraźnie odpowiadając na jej zaproszenie. To oczywiście była tylko, albo aż gra... Nie chodziło o to, że Igan nie miał doświadczenia z kobietami, bo w kilku łóżkach już wylądował, ale o to, że mieszanie spraw zawodowych z prywatnymi prowadziło zawsze do katastrof - mniejszych, bądź większych. Ta katastrofa mogła być z gatunku tych większych... ~Skoncentruj się do cholery!~ - pomyślał, choć mimo wszystko jego myśli zaczęły krążyć w okolicach... ~Szlag jasny!~

Kilka razy w życiu widział coś takiego... Kiedy zasugeruje się więźniowi, że jego życie tak naprawdę nic nie jest warte, choć może dostarczyć chwili rozrywki. Bhaalita zresztą pewnie też doskonale zdawał sobie z tego sprawę; tylko że tym razem role się odwróciły...
- Ja... bo... - Igan podniósł sztylet - NIE! - Sztylet opadł; tylko powierzchownie raniąc przedramię i zatrzymał się.
- Co powiesz, żebym go nie wepchnął do kkońca?
- Ale... ja... ja... - spojrzał w kierunku leżącego na ziemi, powiązanego współwyznawcy; jakby obawiając się, że tamten może wszystko słyszeć.
Teraz z kolei Elisys stanęła bliżej przesłuchiwanego. Z wyraźną rozkoszą, z na wpół przymkniętymi powiekami ciągnęła mieszaninę zapachów.
- Uwielbiam zapach strachu i bólu. - Wyszeptała nieszczęśnikowi do ucha. Ale i Igan mógł to usłyszeć. - Ty chyba też... - Trudno określić do kogo skierowane były te słowa, gdyż wzrok kobiety utkwił w twarzy chłopaka.
- Owszem, jest takii... - odparł głosem znów niskim, po czym zamknął oczy na sekundę. Gdy je otworzył dokończył normalnym tonem: Jak ty już się nie beddziesz do niczego nadawał to zajjmę się nim... może bbędzie bardziej rozmmowny. - sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Z jednej strony Igan uważał się za profesjonalistę i zadanie stawiał na pierwszym miejscu z drugiej jednak... był w końcu człowiekiem, który ma swoje potrzeby.

- Ja muszę wyjech... - Igan wepchnął sztylet głębiej - NIE!
- Ty możesz wyjechać jak będziesz przydatny.
- Główna siedziba kultu znajduje się... - adres, który padł nic nie mówił Iganowi, jeszcze nic nie mówił. ~Kolor oczu doskonale współgra z kolorem włosów...~
- Przywódczynią i główną kapłanką jest mistrzyni Mist - bhaalita mówił szybko i nieskładnie trwożnie spoglądając to na kobietę to na Igana. Mistrzynię opisał bardzo dokładnie, choć zbyt wiele uwagi poświęcił temu, że ona go pewnie zabije, zapewne wolno i boleśnie. Kobieta nie pojawiała się praktycznie na zewnątrz, a jeżeli już to rzadko i z dużą obstawą... ~Cholera~ - pomyślał Igan, kiedy najprostsze rozwiązanie właśnie zostało wykluczone; choć bardziej intrygujące wydawały się sprytnie ukryte zapinki. Pierniczone spodnie należały o tych z gatunku węższych co powodowało, że... stało się niewygodnie.
- Ilu was jest?
- Ja nie wiem... Naprawdę nie wiem! - bhaalita jakby mógł to wcisnąłby się w krzesło jeszcze głębiej - Nigdy wszyscy nie spotykają się... Naprawdę!!! Jest też kilku, którzy nie przychodzą do świątyni, są bowiem znani i boją się ujawnienia. Podobno ktoś wysoko na urzędzie w samym pobliżu Władczyni, w radzie miasta, urzędnicy, a nawet jakiś poważany kupiec... Ja mówię prawdę, przysięgam... Ja...
- Po co porwaliście Unatris?
- Kogo? - zdziwienie było autentyczne, albo cholernie dobrze zagrane. Igan przystawił sztylet do przedramienia i wyjaśnił:
- Wczorajszej nocy z świątyni Ilmattera pporwano kapłankę. Po co?
- Błagam. NIE! Nie ja, nie my... My nie porwaliśmy tej kobiety... Nikogo z nas tam nie było...
- Co robicie w mieście? - Jakby od niechcenia Igan wbił trochę sztylet w przedramię i patrzył jak krew wolno wycieka z rany, gromadzi się wokół ostrza i w końcu spływa po ręce.
- Nie, błagam... - z dumnego bhaality pozostał skowyczący kundel - Mistrzymi Mist poszukuje dziecka Bhaala, które ma się w tych dniach odrodzić i przynieść moc wyznawcom. Ale ja chcę tylko wyjechać... Błagam. Oni mnie znajdą. Mist złoży mnie w ofierze, jak wielu innych... Ja... błagam...

*****

Yllaatris sporo się namęczyła by zdjąć z nieprzytomnego Thokasa napierśnik. Już nie pamiętała kiedy ostatni raz to robiła. W zasadzie bardzo dawno. Pozbywszy się wreszcie zbędnego, obecnie zbędnego, żelastwa mogła zając się lnianą koszulą. I tu też musiała się nieźle natrudzić. Po dłuższej chwili kawałek tkaniny tkwił w ręku kapłanki. A ona mogła spokojnie przyjrzeć się świeżo zasklepionej ranie. Na szczęście blizna nie była gorąca.Co oznaczało, że nie będzie powikłań. Ale wojownik nadal pozostawał nieprzytomny. Yllaatris miała nadzieję, iż wkrótce się wybudzi.

~No to interes trzeba będzie zamknąć.~Pomyślał kwaśno kapłanka.~Przynajmniej na jakiś czas.~
Następnie ze stajennym i ogrodnikiem przeniosła śpiących stróżów prawa do jakiegoś wolnego pomieszczenia. Bolące mięśnie z rana jeszcze bardziej ich przekonają o wyczynach jakich rzekomo mieli dokonać.

Skończywszy to udała się do piwnicy, gdzie miało odbywać się przesłuchanie. Ale się nie odbywało już. Było tam tylko dwóch skrepowanych rzezimieszków. A gdzie chłopak i Elisys??

Na odpowiedź nie musiała długo czekać.
 
Aschaar jest offline