Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2010, 14:04   #34
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Znów się przeliczyłem, znowu bezmyślnie dałem się zapędzić do rogu. Ale komu? Małej dziewczynce, która nawet, aby zdjąć talerze z górnej półki potrzebowała pewnie stanąć na krześle...
Taki los?
Los to pierdoły, to była zwyczajna pomyłka, zuchwałość i brak zdecydowania.
Jej go nie zabraknie.


Dziewczyna wyrwała się z rąk Atilli. Świat w jednej chwili zawirował. Tylko po to,aby po chwili stanąć w miejscu. Zrobiło się cicho.
Uwolniona z sideł zwierzyna rzuciła się przed siebie. Lengyel początkowo był w lekkim szoku, jednak już po kilku sekundach ruszył za nią w pogoń. Wszystko działo się bardzo szybko. Za szybko. Myśli przelatywały przez głowę nawet nie zatrzymując się na chwilę, barwy i światło wirowało powodując nudności i ból głowy. Dziewczyna zatrzymała się. Teraz trzeba było tylko uderzyć. Zdecydowanie. Atilla zamachnął się.
Dopiero wtedy przekonał się, jak wielki błąd popełnił.
Diana odwróciła się. W dłoni ściskała rewolwer. Jedna chwila wystarczyła, aby cała sytuacja obróciła się przeciwko Atilli.
Powietrze zrobiło się ciężkie, ciśnienie jakby nagle podskoczyło do niebezpiecznej wartości. Wszystko szło nie tak, jak powinno.

Jak powinno? Nie, nie jak powinno. Jak bym chciał. To będzie kara.

Ale nie, żadnej kary nie może być! Nie chcę!


Węgier zdał sobie sprawę z tego, że za chwilę umrze. Rachunek sumienia wydawał się teraz czymś, bez czego nie obejdzie się żaden chrześcijanin.
A może lepiej zacząć działać?
I tak do głowy nie przychodziło mu zupełnie nic. Ani grzechy, ani możliwe scenariusze działania. Pozostawało czekać.

Kurt wrócił do pomieszczenia. Był równie zdezorientowany, co Węgier.

Coś powiedzieć... wykręcić się, uratować, byle szybko! Żeby nie wybrała jego.

Plany odezwania się spaliły na panewce,ponieważ w gardle Lengyela nagle, jakby na złość zabrakło śliny, za to pojawiła się jakaś wypełniona czystym strachem kula, rytmicznie podrzucana galopem serca.
Nogi uginały się pod postawnym mężczyzną. W żołądku ściskała go jakaś nieokreślona siła.

Chyba nie posram się ze strachu? – myślał Węgier.

Jego obawy zakończyła jednak wypowiedź Diany. Zabije ich obu.
Z jakiego powodu taki, a nie inny wyrok uspokoił Atillę? Podwójne zło, a koi niczym balsam. Smutne. Węgier nienawidził samego siebie. Był podły, zasłużył, ale przyjmie to z godnością!

Strzelaj, dziwko! – myślał twardo.

Palec narkomanki drgnął. Coś znów obudziło się w więźniu. Nie, nie, nie! – krzyczał w duszy. Chciał żyć, upaść na kolana, ale nie potrafił się ruszyć, nawet drgnąć.
Pociągnęła za spust. Lengyel zamarł, oblał się zimnym potem i czekał kolejnych, śmiercionośnych wystrzałów.
I nic.
Nienabity? To było zbyt piękne w swym okrucieństwie.
Nastąpił koniec zabawy, nie ma już wątpliwości. Węgier zamachnął się i... zawahał.

Niech Kurt to zrobi, ja potrzymam, ja popatrzę, wyalienuję się.

W tej krótkiej chwili Węgier zrozumiał jaki jest słaby. Nie potrafił znowu zabić. Nawet w takiej chwili.
Musiał!
Ręka sama podniosła się do ciosu, prosto w szczękę, nie w skroń, nie chciał jej zabić.
Uderzył.

Dzieciaku, proszę Cię, załatw resztę. – myślał Węgier.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 05-09-2010 o 14:08.
Minty jest offline