Wjeżdżając razem z Ivanem na dziedziniec Lagann dobrze wiedział co się święci. Zwolnił, zawrócił konia, zajechał za golema i odciął nożem powróz, na którym uwiązany był jego drugi, juczny koń. Przywiązał go do siodła pierwszego, po czym zeskoczył z niego jednocześnie odpinając od kulbaki miecz. Podbiegł szybko do drugiego konia, wyciągnął z juków karabin skałkowy oraz paczkę z prochem i kule, poczym puścił oba konie w stronę przeciwną do zbliżających się szybko tumanów kurzu. Był spokojny o ich los, gdyż wiedział, że wrócą, bo tak były wytresowane. Podbiegł szybko do Magów stojących na dziedzińcu, ale nie zdążył nawet nic powiedzieć, gdyż w tej chwili do przeciwległego krańca wioski wpadł oddział trupiej kawalerii. Dotarli do magów i ich golemów bardzo szybko, otaczając ich i ostrzeliwując salwami ich golemy. W tym momencie jeden z magów wybełkotał coś pod nosem i otoczyła ich przezroczysta, czerwonawa bańka. „Ładne fajerwerki…” pomyślał Lagann wypalając z karabinu do najbliższych żywych zwłok, po czym dodał krzycząc: - Za kogo wy mnie do cholery uważacie, przeklęte truposze! Przyszedł nareszcie czas wyrównania rachunków! Chodźcież do mnie, rozniosę was na strzępy jakem Lagann „Biały ” Gurrensson herbu Wilczy Łeb!” -
Zdecydowanie go poniosło. Ze wściekłością w oczach zładował karabin, wypalił do kolejnego trupa, a potem kolejne ładowanie i do następnego. Strzelał jak opętany i mimo, że karabin skałkowy do najcelniejszych broni nie należy, to z racji bliskiej odległości większość strzałów dosięgała celu. Managarm tymczasem ruszył na pełnej prędkości w stronę najbliższych nieumarłych, zasłaniając się tarczą od części ostrzału i wymachując swym potężnym kiścieniem, zabijając niekiedy truposze razem z końmi. Walczył tak samo zaciekle jak jego pan.
Ostatnio edytowane przez AbduLLachWML : 05-09-2010 o 15:47.
|