Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2010, 15:22   #15
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Dla wszystkich tych, co kochają żyć.
Dla wszystkich tych, którzy głęboko wierzą.
Dla wszystkich tych, co widzą piękno tego świata.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=okd3hLlvvLw[/MEDIA]

Hawk.

Obserwuj. Szukaj wśród betonowych rozpadlin. Wystającego ramienia, za wysoko uniesionej głowy. Patrz. Znajdź cel. Wyłów go. Już jest. Niepozorny. Niewidoczny dla innych. Blond włosy wynurzające się raz, po raz zza rozbitych cegieł. Tak bardzo to kochał. Hawk powoli przesunął lufę dubeltówki w ich kierunku. Tamten podciągnął karabin do oka i ponownie wystrzelił w kierunku pojazdu Żylety.
Wtedy Hawk pociągnął za spust. Pierwszy pocisk rozbił metalowy naramiennik tamtego. Hawk wysyczał przekleństwo. Przeciwnik momentalnie zniknął za gruzem.
Jednak myśliwy czekał. Czekał nieruchomo na swoją ofiarę. Bestia z ostrymi kłami.
Twarz blondyna wychyliła się ponownie, kilka metrów dalej. Hawk mimo woli uśmiechnął się. Jest. Prawie martwy. Za kilka sekund. Jego trofeum. Głowa zatknięta na ścianie. Wypatroszone flaki. Mięso na talerzu.
Mężczyzna znów wycelował i pociągnął za spust. W momencie gdy poczuł kopnięcie odrzutu na ramieniu, poczuł świst kuli przelatującej tuż obok jego głowy. Tamten strzelał. Łowca skulił się, ładując strzelbę. Kawałki tynku zmasakrowane przez kulę, chrzęściły mu w zębach. - Jebany.. - wyszeptał. Jednym susem przeskoczył na skrawek jeszcze niezerwanej podłogi. Stamtąd podczołgał się pod okno i delikatnie wyjrzał na zewnątrz. Na gruzach, za którymi wcześniej ukrywał się blondyn, leżało ciało jego ciało z rozbitą czaszką. Nawet z tej odległości było widać było szaroczerwoną masę sączącą się na bruk. Miejscami pofałdowana, miejscami poszatkowana galareta.
Obok trupa klęczała rudowłosa kobieta, ściskając karabin i wodząc zapłakanymi oczyma po okolicznych budynkach. Hawk poczekał kilka sekund, wysunął lufę strzelby, wycelował i pociągnął za spust. Kobieta wyprostowała się gwałtownie, wyrzuciła ręce do góry i padła na ziemię bez ruchu.
Łowca tylko się uśmiechnął.

***

Wtedy jeszcze nie wierzyła. To było jakieś trzy lata temu. Zresztą, kto by teraz w świecie z dnia na dzień odmierzał czas. Krwawa Marry. Tak na nią mówili. Nie lubiła tego przezwiska. Kojarzyło się z tym wszystkim, czym tak szczerze gardziła. Poznała go. W drodze. Gdy spała znalazł jej kryjówkę. Rzucił się na nią, rozerwał ubrania i zgwałcił. Ale został. Został przy niej, gdy tak wielu innych odchodziło. Na swój sposób tamtej nocy się kurwa zakochała.
Dziwnie.
A teraz on leży obok niej na stercie rozbitych cegieł, z kawałkami mózgu i czaszki przesączającej się przez rozerwany skalp. A ona płacze. Ściskając jego karabin w malutkich dłoniach. Zastanawiając się, czy strzelić sobie w głowę i skończyć ten marazm. To kłamstwo.
Przeszywający ból.
Ręce wyrzucone wysoko w niebo. Bo idę, idę!

***

Hawk.

Nagły huk i krzyki z innej części budynku, nie pozwoliły długo cieszyć się Hawkowi ze zwycięstwa. - Tutaj! - Rzucił ktoś. - Dobra, zamknąć się! - Ucięło wszystkie szmery. - Zostaniemy tu, dopóki sprawa nie ucichnie. Żeby mi się tylko, żaden kurwa nie wychylał! - mówił ktoś rozgorączkowany. - Kozi, Kozi, masz rewolwer? Dobra. To zamknąć mordy i siedzieć!

***

Pędzili przed siebie. Dwóch straceńców w rozpadającym się wraku. - I następnym razem ją zerżnę! - jeden z nich, pasażer, z długą blizną na czole starał się przekrzyczeć ryk silnika. Nagle rozpędzonym buggy szarpnęło. Prawie zupełnie starte klocki hamulcowe wydały z siebie odgłos zarzynanego zwierzaka. Pojazd przejechał jeszcze kilkadziesiąt metrów i zupełnie się zatrzymał. Kierowca przez chwilę nic nie mówił, tylko patrzył rozjuszonym głosem. - No co, kurwa? - rzucił tamten wpatrując się w siedzącego za kierownicą czarnucha. - Wypierdalaj - wycedziły spierzchnięte wargi. - Chyba cie pojebało. - odpowiedział pasażer wybuchając wymuszonym śmiechem. - Na środku tego zadupia? - Czarny wysiadł z łazika przeszedł kilka kroków, stanął obok pasażera i wyciągnął kawał zaostrzonej blachy z trzonkiem, która mogła służyć jako nóż.


- Nie rozumiesz. Niczego nie rozumiesz. - Zmierzył go wzrokiem. Wiedział, że tamten sra już od dawna w gacie. - Wiesz, czym jesteśmy? Pieprzoną przynętą, która chroni innym dupska, dwoma, pierdolonymi trupami, a ja mam dość twojego pierdolenia. Jak mam kurwa umrzeć na tym zadupiu, to kurwa w ciszy. Zrozumiałeś?! - Tamten tylko podniósł rękę w geście uspokojenia. Nagle dobiegł ich cichy warkot. Oboje znieruchomieli. - Rika? - wyszeptał pasażer, tak jakby ktoś ich podsłuchiwał. - Nie, nie z tej strony. - Wysapał murzyn, próbując odpalić silnik łazika. - Kurwa, no! - Krzyknął gdy mechanizm znów nie zaskoczył. Pasażer rozglądał się przerażony. - Tam! - Nagle wykrzyczał. - Wskazując ruiny chyba stacji benzynowej za zakrętem. - Bierzemy graty i dawaj tam!
Przerażona zwierzyna.

***

Keith Haskel.

Rumowisko. Cmentarz cywilizacji. Powybijane szyby, rozbite budynki, powykręcane druty. Prawie, jak my. Takie martwe widowisko. Będziemy żyć, będąc martwi. Nic to nie znaczy.
Czarnuch przebijał się przez gruzowisko, obserwując wciąż trwającą strzelaninę. Żyleta przeczesywał kulami swojego cekaemu okoliczne budynki, z których raz po raz dobiegał pojedynczy strzał i ciągły niekończący się skowyt. Jednakże żaden z najemników Riki nie szedł do przodu. Wciąż czekali, bojąc się nadstawić głowy.
Keith powoli skradał się w kierunku skąd dobiegały strzały. I wtedy go zobaczył. Z jednego z budynków wyskoczył młody mężczyzna trzymając w rękach karabin. Haskel schowany zza murem wyciągnął zza paska pistolet. Tamten przebiegł obok jego kryjówki nie zauważając go. Dwa strzały. Jęknął. Upadł. Szarpnął ręką.

***

Leżeli od kilku minut w całkowitej ciszy. Mrok zatęchłego wnętrza powoli wpełzał do ich otwartych gardeł. Poszarpanych, ociekających krwią. Skończeni. Dopadnięci.
Martwi. Jak wszyscy tutaj.
 
Lost jest offline