Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2010, 19:11   #45
Idylla
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
Wiedziała doskonale, co się wokół niej działo. Wyczywała ruchy, natężenia energii, szelest ubrań i wzmagajacą się złość poltergeista. Wszystkie te fakty docierały do niej z niejakim opóźnieniem, jakby osłabione niewyrażalnie długą drogą, jaką musiały przebyć.

Na wpół przymknięte powieki pozoliły jej na chwilę się odciąć od wszystkiego. Tylko jedną chwilę, której potrzebowała, aby skoncentrować moc drzemiącą gdzieś w środku. Poczuła miłe łaskotanie w żołądku i uśmiechnęła się znienaczenie. To był właściwy moment.

Otworzyła szeroko oczy, aby być świadkiem ataku Tima na zjawę. Warknęła pod nosem, przeklinając producentów za ich marną robotę. Oczywiście wiedziała, że w chwili tworzenia narzędzia, nie sądzili, że będzie ono służyło za broń przeciwko niebezpiecznej zjawie. Ledwie skończyła myślenie o ostatnim posunięciu, a Audrey napuściła poltergeista na zjawę.

Wszystko działo się niewyobrażanalnie szybko. Ich działania przynosiły spodziewane efekty. Musiała przyznać, że ekipa, jaką tworzyli, była bardzo silna i zgrana. Nieumarły zniknął, chociaż jego energia była doskonale wyczuwalna. Spojrzała przelotnie na towarzyszy i wypowiedziała starannie wiersz.

Śpij maleńki duszku,
szeptam ci przy uszku,
umknij w sen spokojny...


Każde zdanie było wypowiadane starannie i z należną intersywnością. Czuła, że przez jej usta przepływała energia, moc, którą nie do końca rozumiała.

nie bądź już zlękniony,
odrzuc smutki swe,
przymknij oczka kolorowe,
strach niech zniknie w cień...


Słowy zdawały się nabierać niemal fizycznych kształtów. Oplatały powoli zjawę, zaciśniając się wokół niej stopniowo. Szybko spętały ją niemal całkowicie.

Duszku mały,
zniknij zaraz weń.


Nigdy nie rozumiała, jak odbywał się cały proces, niemniej zawsze ją fascynował i przerażał jednocześnie. Egzorcyzm dobiegał szczęśliwie do końca. Niebawem energia zjawy zaniknie i zadanie będzie wypełnione. Zabiorą...

Nagle całe ciała zaczęło ją palić. Bół zabierał oddech, próbował wyrywać z ciała krzyk. Nie pozwoliła sobie jednak na słabość. Zacisnęła mocniej zęby, aż usłyszała zgrzytnięcie. Poczuła, że przegryzła sobie język. Smak krwi w ustach dał jej namacalny dowód, co jeszcze mocniej ją przeraziło. Nie była w sanie długo o tym myśleć. Palące uczucie rozpływające się gwałtownie po ciele nasilało się. Domyślała się, co to oznaczało.

Przywołanie.

Nie wiedziała, kto to zrobił, jednak była w stanie rozpoznać oznaki. Czuła doskonale moc, która kontrolowała zjawę. Jej egzorcyzm zapewne był przypadkowym katalizatorem, który skierował na nią część przesyłanej mocy. Zrozumiała, że ktoś kontrolował zjawę z zewnątrz. Przywołał ją i wykorzystywał dla swoich celów. Nie potrafiła skoncentrować się na tyle, aby logicznie poskładać wszystko w całość. Nie miała na to siły. Bół odbierała resztki samokontroli. Nim jeszcze zrozumiała w pełni potok myśli, zauważyła zakapturzoną postać przy kręgu. Klęczała i krwawiła.

Ofiara.

Krew.

Zapłata za przywołanie.

Wszystkio to miało znaczenie. Utrzymywał ją na tym świecie. Zatrzymał ją, zapewne jeszcze przy tym ją wspomagał. Dlatego wszelkie usypianie zjawy nie dawało żadnego większego efektu efektu. Kiedy wreszcie dotarło do niej bezcelowość takieo postępowania, pomyślała natychmiast o odesłaniu zjawy ostatecznie. Wiedziała, że będzie to wymagało dodatkowych pokładów energii, czuła jednak, że zostały jej jakieś zapasy. Wymagało to kolejnego wiersza. Przeklnęła gorzko w myślach.

Nie poskutkuje, jeżeli nie będzie wystarczająco silny. Nie mam zbyt wiele czasu, poza tym muszę otrzymywać zjawę z dala od reszty. Niech to!

Postanowiła przywołać z pamięci jeden z kilku, które wykorzystywała najczęściej i którego nauczyła się na pamięć. Przydatne w takiej sytuacji. Ponownie skupiła się na wpół przymykanąc powieki i zastygła na moment w bezruchu. Potrzebowała chwili, żeby się zastanowić. Jednocześnie próbowała szeptać ponownie formułę poprzedniego. Zadanie okazało się trudne i kilka razy prawie się pomyliła, zaprzepaszczając wcześniejsze dokonania. Ból dekoncentrował ją skutecznie.

Nie czekając dłużej postanowiła wyrecytować pierwszy z brzegu wiersz brzmiący jak pożegnanie znienawidzonego wroga, czasami dodawała do niego kilka siarczystych smaczków i epitetów niekoniecznie cenzuralnych, kiedy miała do czynienia z wyjątkowo złośliwym duchem. Ta konkretna sytuacja wymagała jednak poważnego podejścia i skutecznego działania. Odetchnęła, uwalniając swoją szczękę od okropnego ścisku. Mięśnie zaczynały ją bolec. Musiała się śpieszyć.

Wiedziała, co powie. Odczekała do chwili, aż ostatni raz ukończyła swoją kołyskanę. Zaraz po niej zamierzała wyrecytować:

Znikaj wreszcie przeklęty,
duchu w nienawiści poczęty.

Pozbywam się ciebie, draniu,
zaklinam cię w mym mniemaniu,
na wieku wieków ku wiecznemu zesłaniu.

Znikniesz, zagubisz się pośród piekielnych zakrętów,
w nieludzkim, danteńskim labiryncie kręgów.

Żegnamy się, gdy odsyłam cię na zawsze tam,
gdzie miejsce twoje szykują jęczący potępieni.
Czekaj, błagaj i wzdychaj,
nigdy zaś nie przybędą zbłąkani święceni
u prawdziwych, podziemnych bram.
 
Idylla jest offline