Walka, walka i po walce. Poszło szybko łatwo i przyjemnie. Dla niektórych tylko oczywiście. Agresatorzy zostali skutecznie zneutralizowani i wszystko mniej lub bardziej wróciło do odpowiedniego porządku. -Wiesz Akira, że jakbyś wtedy nie poluzował tego chwytu to mogłoby być fajniej. - nie powiedział tego serio. Przekomarzał się i drwił z mojego pokojowego podejścia względem świata. Jak zawsze. -Wybacz Daisuke... Jakoś nie pociągają mnie krwawe rzeźnie i latające urwane głowy pokonanych... - wzruszyłem ramionami i westchnąłem ciężko. Turniej jeszcze nawet się nie zaczął a ja już miałem dosyć. Rozejrzałem się i zobaczyłem, że dziewczynka gdzieś zniknęła razem z jakimś chłopakiem i nastokrólikiem. Cóż... przynajmniej Daisuke poczuje się trochę bardziej komfortowo. Gość, który walczył z przywódcą ekipy podszedł do nas niespodziewanie. - Honorowo się zachowałeś osłaniając tą małą. Ciesze się, że są tu ludzie tacy jak ty. Jeżeli spotkamy się na macie będzie to zaszczyt walczyć przeciwko tobie. - Brodacz wyciągnął dłoń pokaźnej wielkości w stronę Akiry. - Jestem Cristopher, ale mówią na mnie Cris, a ty?
Trochę mnie zaskoczyła ta otwartość. Nie to, żeby mi się niepodobała - to było na swój sposób bardzo miłe tyle, że nie byłem przyzwyczajony do takiego typu zachowań. W mojej szkole jak podchodzi do Ciebie nieznajomy to pierwszym co mówi jest zazwyczaj "chcesz wpierdol?". Żałuję nie słuchałem matki i się nie uczyłem - może bym trafił do lepszej szkoły. Leń ze mnie patentowany. Uścisnąłem dłoń. -Akira. A ten obok to Daisuke. Wydajesz się spoko gościem, więc mam nadzieję, że nie spotkamy się na macieeeeeee.... - po raz kolejny tego dnia metal uderzył moją głowę. Chyba muszę kupić sobie jakiś kask ochronny -Przepraszam za Akire. Nie chciał Cie obrazić. Po prostu ma... dość pacyfistyczne nastawienie do świata. - wypowiedział to takim tonem jakby to była jakaś wielka wada. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że niektórzy wojownicy tego typu tekst jaki przed chwilą palnąłem mogą obrać za obrazę - szczególnie ci honorowi. A Criss na takiego wyglądał właśnie. "Jak to nie chcesz ze mną walczyć?! Takie wysokie masz progi, że nie jestem godzien stanąć z tobą w równym pojedynku?!". Daisuke zrozumiał od razu sens mego zdania mimo, że ja sam nie byłem go świadom. On w przeciwieństwie do mnie był wojownikiem z krwi i kości... czy z płytek i obwodów a ja wojownikiem nie byłem. Nigdy się za takowego nie uważałem. To że znałem kilka sztuczek wcale tego nie zmieniało. -Do zobaczenia na turnieju. - Daisuke pożegnał się za mnie jako, że ja trzymałem się za głowę i masowałem miejsce po uderzeniu. Będzie guz. Daisuke naprawdę się wkurzył, ale przejdzie mu - wie, że nie palnąłem takiej gafy celowo. Ruszyliśmy na ubocze by odpocząć. Odczułem silną potrzebę by pomedytować i zebrać myśli. Teraz bo potem może nie być już okazji. |