Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2010, 23:35   #22
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Tura 004 - Wszyscy

King obszedł najbliższą okolicę czyniąc kilka ciekawych obserwacji. Zabudowania były praktycznie nienaruszone, o tym, że domy są opuszczone świadczyły tylko uschnięte trawniki i gdzieniegdzie śmieci, czy liście w kątach osłoniętych drzwi. W końcu nie wiedząc do końca co zrobić w tej nietypowej sytuacji wszedł do jednego z domów i ostrożnie rozejrzał się po wnętrzu.



Wnętrze domu również zachowane było bardzo dobrze, zaskakująco dobrze, jak... wszystkie rzeczy w okolicy... Rozejrzał się dokładnie po budynku znajdując w kuchni kilkanaście porcji paczkowanego jedzenia i kilka butelek wody; umieszczonych prawie na widoku – być może dlatego, aby za bardzo nie bałaganić podczas przeszukiwania? Na piętrze były trzy sypialne, pokój ogólny i duży taras. W pomieszczeniach pozostawiono wiele sprzętów: telewizor, zestaw audio, laptop... wszystko leżało nieruszone, jakby nikomu nie potrzebne; jakby gospodarze mieli zaraz wrócić. Znacznie gorzej było z rzeczami osobistymi – tych nie było praktycznie wcale. Szafy były puste... Piwnica zaś zdawała się potwierdzać słowa Szeryfa Gooba – znaczną jej część zajmowały stelaże przypominające te używane w magazynach. Teraz były puste, ale w pomieszczeniu pozostawiono kilka kartonowych pudeł – najwyraźniej po zbiorczych opakowaniach z produktów spożywczych. To było zastanawiające – po co mieszkańcy tworzyli takie zapasy? Przecież do – chociażby – Phoenix, nie było aż tak daleko... Zapasy na tydzień, dwa; to miało sens – praktycznie zawsze w domu jednorodzinnym miało się jakieś zapasy, aby codziennie nie jeździć do oddalonych sklepów. Jednak zapasy na więcej niż miesiąc? W garażu stał duży SUV i małe, sportowe cabrio. Jedno i drugie oczywiście ze zdechłym akumulatorem i zapewne bez kropli paliwa... Wrócił na parter i przegryzł coś z zapasów wpatrując w księżyc za oknem.

Mężczyzna obudził się, a właściwie zerwał z kanapy, kiedy było jeszcze wcześnie. Nie do końca wiedział dlaczego tak gwałtownie i jakby przez strach jego sen został przerwany. Jego zmysły nie odebrały niczego co mogłoby spowodować taki odruch. Usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Kiedy przymknął oczy w ciemności zabłysły jasnoniebieskie cyfry: 874364...

Po raz pierwszy cokolwiek – najwyraźniej z narkotycznej wizji – pozostało tak długo w jego umyśle – jako wizja. Jasne – to musiało coś znaczyć tylko... co? Rozejrzał się ponownie po najbliższym otoczeniu, później po całym domu – szukając czegokolwiek do czego można by zestaw cyfr odnieść. W willi nie było żadnych zamków szyfrowych, sejf miał zupełnie inną kombinację, zresztą do niego potrzebny byłby jeszcze klucz... Pozostało chyba wbijanie cyfr w telewizyjnego pilota czy kuchenkę mikrofalową...


*****


Droga nie była specjalnie daleka. Echo wybrała jeden z domów, który jej osobiście wydawał się najodpowiedniejszy i zaparkowała na podjeździe. Przejrzenie budynku nie przyniosło żadnych ciekawych obserwacji – poza tym, że drzwi prowadzące do piwnicy zostały wyłamane jakiś czas temu... Budynek był w bardzo dobrym stanie, i w zasadzie niczego w nim nie brakowało z wyjątkiem ciuchów...
Na stole w holu leżał pozostawiony notatnik. Jakby ktoś do ostatniej chwili wahał się czy zabrać go ze sobą czy nie...



Cassidy i Pyro zajęci byli jeszcze przetrząsaniem reszty domu, więc Echo zajęła się – trochę dla zabicia czasu przeglądaniem zapisków. Zdecydowana większość kartek w notatniku była nieczytelna, atrament wyblakł przez lata od ciepłego, suchego powietrza. Czytelne fragmenty dotyczyły prawdopodobnie fragmentów kodu źródłowego jakiegoś oprogramowania i często były opatrzone dodatkowymi notatkami czy komentarzami.
Tylko dwa fragmenty miały osobny sens i kontekst – wyglądały jakby piszący zrobił wtrącenie we własne notatki, a może nawet tok myślowy.
Cytat:
„Henderson po raz kolejny naciska na przyspieszenie fazy testów. Luc jest zdecydowanie przeciwna, podobnie jak Tom. Reszta woli się nie wypowiadać w tej napiętej atmosferze. Wszyscy naciskają, bo coś wisi w powietrzu, a to może przeważyć o wyniku każdej wojny. Karen zauważyła, że podsystem YNOX jest w ogóle nie ruszony, więc nie ma ża... (kolejnych kilkanaście linijek było nieczytelnych) ...ania sztucznej inteligencji, jednak co stanie się jeżeli zabezpieczenia zawiodą? Czy ktokolwiek z nas weźmie na siebie taką odpowiedzialność? Każdy system sędziujący jakiego spróbowałem i każda analiza wskazują, że nawet w przypadku wojny... jesteśmy zbyt odlegli od celu, aby użyć (ostatnie słowo było dokładnie zamazane)”
Kilkadziesiąt stron dalej znajdowało się kolejne wtrącenie w informatyczno-matematyczne zapiski. Umieszczono je na osobnej karcie:
Cytat:
„Joann, nie wiem czy dane Ci będzie to przeczytać. Jestem zatruty botulinem, po objawach wnoszę, że mam jakieś 3 godziny... Wybacz, nie mam tyle sił, aby sprawdzać... aby iść do sypialni... Mam nadzieję, że...

Jadę do ośrodka – nie mam nic do stracenia, a może mi się uda...
Kocham Cię, na zawsze Twój – Harry”


*****


Dla Angusa oczywistym było, że coś tutaj śmierdzi i bynajmniej nie chodziło o słodko-mdły zapach jaki od czasu do czasu przywiewał wiatr. Wszyscy rozeszli się w różnych kierunkach, więc i on odszedł kilkanaście metrów szukając domu, w którym można by się przespać i zastanowić co dalej. W pobliżu było kilkanaście praktycznie identycznych budynków.



Przy niektórych stały nawet samochody, ale był pewny, że nie ma w nich ani akumulatorów, ani kropli benzyny... Drogą losowania wybrał więc jeden z nich i wszedł do środka. Wnętrze charakteryzowało się dwoma cechami – nie było zniszczone, podobnie jak wnętrze posterunku szeryfa koło aresztu. Było również komfortowe, zapewne dość bogate. Ten fakt był zastanawiający – w świecie, w którym wszystkiego brakuje każdy towar stawał się przedmiotem handlu. Tutaj najwidoczniej sprzęty domowe nie miały żadnej wartości, inaczej nie pozostałyby na miejscu... Jeżeli nie miały żadnej wartości to najwidoczniej wszystkie domy były wyposażone podobnie.
Mężczyzna rozejrzał się po wnętrzu i pozaglądał do wszystkich szafek w poszukiwaniu wszystkiego co pozostało po poprzednich mieszkańcach. W kuchni w jednej z szafek znajdowało się kilkanaście porcji żywnościowych i kilka litów wody w butelkach; poza tym w budynku niewiele zostało – z rzeczy, które mogłyby się do czegokolwiek przydać... no chyba, że ktoś miał pomysł na wykorzystanie na przykład pionowych żaluzji...

Angus szukał już najwygodniejszego łóżka, kiedy dostrzegł, że w oddali błyska jakieś światełko. Było już ciemno i raczej nie mogły to być odblaski słońca, były zresztą zbyt równomierne. Przypominały jakiś kod lub sygnalizację... Dokładne sprawdzenie mężczyzna pozostawił jednak na rano... W umyśle pojawiło się jednak dodatkowe pytanie...



*****


Rusty miał całkiem sprytny plan na resztę tego popieprzonego dnia. Pomimo tego, że w zasadzie wszystko było w Bridgeport nie tak jak być powinno i niewiele z gadki Gobba się do czegokolwiek kleiło – mężczyznę ta sytuacja coraz bardziej pociągała. Tu coś było, tylko – do cholery – co i gdzie?

Willa z hamakiem była bardzo trafnym wyborem, choć wizerunek opuszczonego od dziesięcioleci domu wyraźnie psuł brak zniszczeń, śmieci i jakichkolwiek śladów starzenia...

Kolacja z puszki i przepalanka zaspokoiły niewybredne i zdecydowanie niewielkie potrzeby żywieniowe Rusty'ego. Choć dałby sobie palec upierdolić, że przepalanka powodowała jakieś – jakby inne – efekty. Nie chodziło o to, ze słabsze czy mocniejsze, ale... inne. Widoczek z werandy nie został zakłócony niczym, a już zwłaszcza przemieszczającymi się ludźmi, więc mężczyzna postanowił zaznajomić się z najbliższą okolicą budynku, co mogło okazać się zbawienne, w wielu sytuacjach...

Podążył początkowo ulicą dalej i odszedł zaledwie kilkadziesiąt kroków, kiedy zauważył stary plan okolicy namalowany bezpośrednio na ścianie budynku obok wejścia z szyldem "Informacja Turystyczna". Wyciągnął mapę. Dopasowanie skali planu do skali mapy zajęło chwilę. Okazało się, że jego mapa obejmuje około 40 procent planu. W większości mapa obejmowała obszar pomiędzy Sedoną a Bridgeport. Okazało się, ze jeden z zaznaczonych na mapie punktów leży - według planu - w stosunkowo niewielkiej odległości od kropki "tu jesteś". Nie mając nic lepszego do roboty, a jednocześnie pchnięty swoimi przeczuciami Rusty udał się w kierunku zaznaczonego punktu, choć miał duże wątpliwości czy mapa ma jakąkolwiek wartość. Plan bowiem twierdził, że zaznaczony punkt to "Centrum Sportowo Rekreacyjne"... Jakieś czterdzieści minut później dotarł na miejsce.




Budynek centrum sportowego również sprawiał wrażenie niedopasowanego do miasta. Nawet biorąc pod uwagę, że samo miasto też było typowo amerykańskie w stylu - wielkie, rozłożyste, bogate domy przy szerokich ulicach, a w zasadzie alejach obsadzonych drzewami w całości przypominało bogate przedmieścia. Wnętrze centrum sportowego też przypominało raczej średniej klasy hotel niż budynek użyteczności publicznej. Budynek był otwarty; a główne drzwi prowadziły na duży hol z kilkunastoma wygodnymi kanapami, stolikami i sztuczną roślinnością. Na końcu widniały ogromne szklane drzwi za którymi widać było obecnie osuszony basen. Przy recepcji umieszczono tablicę wskazującą kierunki do wszystkich "atrakcji" centrum sportowego. Rusty zastanawiał się przez chwilę dlaczego na mapie zaznaczono to miejsce, skoro najwidoczniej poza basenami, boiskami i salami sportowymi niczego tutaj nie było. Niczego, co warte byłoby zaznaczania na mapie... Obszedł cały budynek zwiedzając wszystkie trzy kondygnacje naziemne i piwnice. Piwnice okazały się ciekawsze. Poza normalnymi rzeczami zwykle znajdującymi się piwnicach centrów sportowych - urządzeniami do oczyszczania wody, tablicami energetycznymi i tego typu rzeczami Rusty znalazł również jedno nietypowe pomieszczenie. Blisko klatki schodowej prowadzącej na wyższe piętra budynku znajdowały się drzwi z wyraźnym napisem "MAGLev". Drzwi były zamknięte i zabezpieczone zamkiem elektronicznym; miały jednak spore okienko, przez które można było zajrzeć do wnętrza. Za drzwiami znajdowało się spore pomieszczenie przypominające wygodną poczekalnię. Wyposażone w kilka kanap, foteli, jakąś sztuczną roślinność i obrazy na ścianach. Z boku na niewielkim stoliku rozłożono jakieś czasopisma. Ściana naprzeciwko wejścia wyglądała na taflę z przyciemnianego szkła.
Było już późno i mężczyzna musiał sam przed sobą przyznać, że chce mu się spać...


*****


Frank przez dłuższą chwilę jakoś starał się ogarnąć zdarzenia i zastanawiał co robić dalej w tej nietypowej sytuacji. Kiedy wszyscy zaczęli się rozchodzić udając się we własnych sprawach; postanowił udać się na spoczynek. Znalazł jakiś przytulny dom, który wewnątrz okazał się dość nowatorski.




Gdy zamknął drzwi miły damski głos powiedział:
- Kochanie? To ty? Znów wróciłeś tak późno... Wyobraź sobie, że nie ma prądu! Usiłowałam dodzwonić się do zakładu energetycznego, ale bezskutecznie! Telefon też nie działa! Obawiam się, że sam musisz rozwiązać ten problem. Podobnie jak problem z pustą lodówką... Na zasilaniu z akumulatorów systemy domu będą działały przez 12 godzin i 32 minuty. Wyłączyłam klimatyzację i zasilanie gniazdek.

Frank przez chwile stał jak zamurowany, jednak głos nie odezwał się więcej, a w domu również nikogo nie było. Nie bardzo wiedząc do czego przypiąć ten głos poszedł na piętro i spojrzał na parking przed aresztem. Byli więźniowie rozchodzili się w sobie tylko znanych kierunkach, choć oczywistym była ich dezorientacja... Przez chwilę Frank patrzył za Garym, który jednak udał się do jednego z domów i zniknął mężczyźnie z pola widzenia. Inni również zniknęli z parkingu szybciej lub później...

Położył się na kanapie w oczekiwaniu na sen. Ten jednak nie przychodził. Po kilku minutach bezsensownego rzucania się dał za wygraną i ponownie podszedł do okna. Zapadł już zmierzch, ale pomiędzy budynkami mężczyzna dostrzegł jednego z byłych aresztantów, który gdzieś zmierzał...


*****


Cyryl snuł się przez chwilę za Szeryfem i towarzyszącym mu mężczyzną. Jednak ta „zabawa” zakończyła się dosyć szybko – po niecałym kilometrze Gobb pożegnał się ze swoim towarzyszem i wszedł do dużego budynku, przed którym, zgodnie z jego słowami stał służbowy Hummer.




Pewnie kilkadziesiąt lat temu ta paliwożerna bestia mogła uchodzić za jakiś tam symbol, ale teraz... Łażenie za pomocnikiem szeryfa nie miało już najmniejszego sensu, więc wrócił w okolice aresztu i mówiąc delikatnie przejął mapę skażenia jaka się tam znajdowała. Ze swoim nowym nabytkiem udał się do jednego z pobliskich domów z zamiarem przestudiowania mapy i zastanowienia się co dalej; no i oczywiście – wyspania się...

Cyryl leżąc na tapczanie czekał na sen, kiedy przez okno dostrzegł, że w oddali błyska jakieś światełko. Było już ciemno i raczej nie mogły to być odblaski słońca, były zresztą zbyt równomierne. Przypominały jakiś kod lub sygnalizację...
 
Aschaar jest offline