Gdy tylko Tupik dorwał w swe ręce pisma ucieszył się niepomiernie. Błysk w oku znany jedynie Levanowi świadczył, że trafił właśnie na kurę znoszącą złote jaja - podobnie jak niegdyś w Księstwach plany i starania Tupika przekraczały jego najśmielsze oczekiwania. Tupik uważnie wsłuchiwał się w odczytywany list od kapłana by chwile później potwierdzić każde słowo osobiście je czytając. Pismo od kapłana było przepustką nie tylko wśród kapłanów, ale i pobożnych ludzi żyjących w zgodzie z naturą - a tacy musieli być i bandyci skoro do tej pory w najeżonym od kręgów lesie zdołali spokojnie przetrwać a i znaleźć schronienie. Halfling z niejednego pieca chleb zajadał i dobrze wiedział, że nie wszystko wygląda tak jak wygląda na pozór... Czasem chleb ma za dużo zakwasu, a czasem za mało drożdży tak czy inaczej mnożna dostać bólu brzucha a nie się najejść...
Tak czy siak halfling zdumiał się dopiero gdy analizował pismo od wielmożnego... Nie dowierzał gdy czytał, :
"Owo pismo zostaje od dnia wystawienia przez dni dwadzieścia."
"Chmmm a gdyby tak dopisać... dwadzieścia dwa tysiące. Chmm całkiem dużo miejsca pozostało, prościzna, a charakter się poćwiczy... z pismem wykona się cuda zostało sporo miejsca na dalsze instrukcje a ciemnym chłopom wciśnie się, że to kolejny dokument wystawiony przez możnowładcę... Z Levanem... to już cała banda " - zacieszał skrycie Tupik, nie dając ni w jotę poznać jak bardzo jest ucieszony. W tym celu - jak też zwykle gdy chciał przewlec rozmowę czy ukryć emocję, rozpoczął nabijanie swej fajki halflińskim zielem, po czym z wytrawnym koneserstwem zaczął się delektować smakiem ziela Oba pisma szybko schował tez do tuby, aby nie zamokły - z nostalgią spojrzał tez za mapą , obiecując sobie że wkrótce ją przerysuje... " Nie ma to jak być niezależnym w każdych warunkach..."
Gdy doszło do prezentacji "wozu" - a przynajmniej czegoś o miało ten wóz imitować halfling buchnął śmiechem, nie wytrzymując. Nie mały w tym udział miało halflińskie ziele które sprawiło , że zacieszał do rozpuku aż łzy pocisnęły mu się z oczu. Gdy już napad śmiechu mu się skończył a niemal wszyscy zdawali się być bardziej rozjuszeni prezentem niż zadowoleni, halfling orzekł - chyba po raz pierwszy głośno do zebranych towarzyszy.
- Darowanemu koniu w zęby się nie zagląda ! A tym bardziej koniowi z zaprzęgiem - dodał już spokojniej po tym jak zwrócił uwagę. Chwile później z osiołkowych juków wyciągnął strój kupca - w jakim paradował niegdyś po Granicznych księstwach, strojowi dobrze znanemu Levanowi. Nałożył go na swój wywernowski kubraczek, z niesmakiem zauważając, że pewnie będzie się w tym pocił. Strój jednak jak ulał pasował do kupca, tajemnica złodziejaszka było, że zawierał wiele ukrytych i przydatnych schowków, bufiaste rękawy oraz kapelusik z piórem właściwie dopełniał obrazu. Dwie potęże juki ( w większości wypełnione prowiantem) wylądowały na wozie - odciążając wiernego towarzysza Skałę.
- Czy kupiec z cennym towarem jechałby swobodnie niczym kupiec?? - Zapytał retorycznie, - Na bogatym wozie zachęcającym do napadu?? - Dodał przezornie nie będąc pewnym czy wszyscy nadążają za halflińsko-złodziejskim tokiem myślenia.
- Kupiec z pokaźną obstawą i kilka juków wypełnionych prowiantem dla niepoznaki i wystarczy. Solidna ochrona jaka będziecie dla mnie stanowić również...
- Oczywiście z racji tego , że udawać będę kupca, nie liczcie , że zbyt prędko włącze się do walki, zakładam, że nasi przeciwnicy nie będą na tyle głupi, żeby zrobić hurra i ruszyć na wóz... Zapewne przyszykują zasadzkę a pamiętajcie że są u siebie... Oczywiście dość dobrze strzelam z procy i gdy zajdzie taka konieczność to z pewnością jej użyję, dalsze plany proponuję jednak konsultować poza tymi uroczymi murami...
" Wóz z koniem zostawi się od biedy w najbliższej wsi i jeszcze chłopi dopłacą... oczywiście o ile nie nada się do sensownej podróży."- pomyślał
- Jeśli chcecie jeździć i szukać po lesie bandytów to tak jakbyście chcieli przeszukiwać stóg siana w poszukiwaniu igły. Do kapłanów i w kręgi jeszcze się udamy, jak kupiec mogę być przecież kontrowersyjny i prowadzić handel pomiędzy kapłanami a wsiami - a przynajmniej zacząć takowy - Tupikowi w ramach wymówek często gęsto do głowy wpadały i pomysły a im dłużej myślał o handlu opierającym się na glejtach to ... Na chwilę się rozmarzył zapominając co też miał powiedzieć spojrzał po towarzyszach jakby szukając utraconego wątku, po czym rychło przypomniał sobie , ze dalsze sekrety i plany nie mogą toczyć się wewnątrz zamku...
- Ruszajmy jak tylko wóz będzie gotowy, woźnica do wsi znajdzie się w zamku a od wsi do pomocy zaprzęgniemy miejscowego - powiedział władczym tonem rodem z czasów gdy dowodził bandą zbirów po "Grabarzu" w której znajdował się i Levan, potrząsając przy tym tubą w której znajdowały się dokumenta...
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 06-09-2010 o 02:29.
|