Duszny i męczący sen nie przyniósł oczekiwanej ulgi. W zasadzie mogłaby się nie kłaść, efekt byłby ten sam. Sen zirytował i napełnił bezsensownym niepokojem serce ciemnowłosej wojowniczki Wallawarów. To duchy z niej kpiły? Czy może urrokur Zawartan, poznawszy jej skrywany lęk, urządzał sobie jej kosztem igrce z jemu tylko wiadomych powodów?
W jej mniemaniu nie było w tym koszmarze ani jednego choćby odrobinę zabawnego elementu. Ucieczka z pola walki był hańbą hańb. Wolałaby zginąć… Śmiech Jeźdźców i Shar Rhaz wciąż jeszcze dzwonił jej w uszach, gdy uniósłszy się na łokciu, dostrzegła brnących ku rozpadlinie Jeźdźców.
Zerwali się na nogi, jakby mimo krótkiego czasu spędzonego razem, stali się już jednym organizmem.
~~ Powinni zginąć, skoro tak tego pragną ~~ przemknęło jej przez myśl. Nie byłoby w tym nic złego, ot, wynik ich własnej decyzji, do podjęcia której pchnąć ich musiała głupia pycha. Z drugiej jednak strony wszystkie znali na niebie i ziemi wskazywały, że zanosi się na największą walkę, jaką kiedykolwiek widział Step. Walkę, w której potrzebna będzie każda para rąk, każde ostrze, każdy pazur i każde odważne serce. Bezmyślność Samaka mogła umniejszyć ich siły o piątkę Jeźdźców. Warknęła. Szamani obserwujący poczynania grupy Dzikiego Zewu w zwykłej dla siebie postawie biernej obserwacji, wzbudzili jej niemy jeszcze sprzeciw. Choć szanowała Juhara, zaczęła już dostrzegać, że większość jego braci w duchu to po prostu głupcy, którzy swoimi grzechotkami i wywracaniem oczu zyskać chcieli rząd dusz. Nie narażając przy tym zbytnio swych drogocennych, starożytnych niemal dup. Gotowa była postawić w zakład swoją włócznię, że do połowy z nich duchy nie przemawiały już od dłuższego czasu.
- Powstrzymajcie ich! – znajomy głos. Tutaj? – Zginą, jeśli tam podjadą. Powstrzymajcie ich!
Rzucili się w kierunku wciąż posuwającej się grupy. Znów jak jedno zwierzę. Wskoczyła na grzbiet Magrire i porwawszy zwój sztywnej liny, rzuciły się w ich kierunku z prędkością, która zamazywała ich kształty. Gdy odległość zmniejszyła się o tyle, że zaczęła oceniać swoje szanse jako realne, rozhuśtała linę i wypuściła lasso przed siebie, w kierunku pierwszego niezwiązanego walką Jeźdźca. Będzie jej musiał wybaczyć, ze wzięła go na arkan. Życie za cenę dumy.
W tej samej chwili rozpętała się wichura.
__________________ Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
Ostatnio edytowane przez hija : 06-09-2010 o 19:13.
|