Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2010, 17:17   #12
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Domenico Scaloni

Przyzwalająco machnął ręką do Mikiego.
- Pamiętaj, na ulicy rozkazuje Vittorio i masz wypełniać jego polecenia co do joty, jasne? No, idź już.

Po odprowadzeniu syna do jego matki i wysłuchaniu jej napomnienia o kupnie małemu nowych butów, na co Vincenzo zareagował prychnięciem i błyskawiczną dematerializacją, a Domenico obietnicą przekazania funduszy na ten jakże szczytny i niecierpiący zwłoki cel, wrócił do kuchni, by przygotować swoje królestwo na cowieczorne oblężenie.

Zrobił sobie właśnie chwilę przerwy i stał za barem, popijając piwo z kufla, gdy do lokalu wpadł pijany nowobogacki z obowiązkowymi fagasami wiszącymi u sakiewki.
Widząc zamieszanie, jakie na wstępie wywołał i coraz paskudniejsze grymasy na twarzach krasnoludów, szybko zainterweniował.
- Panowie, piwo na koszt firmy dla was. - mruknął, zbliżywszy się do stołu nieludzi. - I zapraszam do czystszego stołu. - dodał, wskazując na mebel dokładnie po drugiej stronie sali. Mimo, że były inne wolne. Bliżej.
Krasnoludy powarczały przez chwilę w swoim gardłowym języku, po czym skorzystały z oferty Domenica, trafnie odczytując jego intencje.
Załatwiwszy z nimi sprawę, osobiście ruszył obsłużyć szlachetkę i jego przydupasów.
- Witam szlachetnych panów. - ukłonił się lekko. - Co podać? Jeśli można, polecam specialite de la maison...
- Że co, kurwa? - beknął nuworysz i otarł usta rękawem.
- Specjalność zakładu, znaczy.
- Jeszcze się, kurwa, pytasz? Zawsze biorę to co najlepsze! Dawaj!

Domenico skinął uprzejmie głową i ruszył do kuchni.
- Ejże, garkotłuku! Jeszczem nie skończył!
Wrócił do stołu, przywołując na twarz zawodowy uśmiech.
- Szlachetny pan sobie życzy?
- Wódki!
- złowił znużone nieco spojrzenia swoich włazidupków. - Ale najdroższej! - włazidupki wyraźnie się ożywiły.
- Natychmiast. Zaś co do kupna tego lokalu... - napomknął Scaloni.
- Kupuję! Znaczy, jak tylko zjem i wypiję!
Domenico uśmiechnął się. Gdyby szlachetka był trzeźwiejszy i bardziej roztropny, na ten widok spuściłby z tonu. Ale nie był.

W drodze do kuchni zatrzymał się przy barze.
- Poślij kogoś po Lucę. Niech przyjdzie do kuchni. Zaznacz, że chodzi o pieniądze. - mruknął do Alessia.
Ruszył do swych włości, nucąc wesoło pod nosem.
 
Cohen jest offline