Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2010, 18:59   #70
Suriel
 
Suriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skał
Jess wysiadła z taksówki w pobliżu kościoła. Zamyślona ruszyła w stronę wejścia, kiedy odezwał się sygnał smsa w kieszeni. Wyjęła telefon. Wiadomość od Cohena.

dt Kingston, zapraszam za 1,5 h na posterunek, wiem, że już po godzinach, ale sprawy się skomplikowały i nie możemy czekać do rana – Cohen.

W kościele słychać było nabożeństwo. Spojrzała na tablicę ogłoszeniową, a później na zegarek. Do końca mszy zostało jakieś 15 minut. Postanowiła przejść się po terenie.

- Detektyw Kingston – usłyszała za sobą męski głos. Odwróciła się.
Ujrzała zmierzającego w jej stronę mężczyznę. Obłędnie przystojny. Twarz i ciało modela, spojrzenie pod którym topniały opory chyba każdej kobiety. Ubrany w długi ciemny płaszcz.
Zaschło jej w gardle, mimochodem przełknęła ślinę.
Mężczyzna zatrzymał się niedaleko.

- Kim pan jest? Skąd mnie pan zna. – zapytała czując dziwny niepokój.

- Z telewizji – powiedział z łagodnym uśmiechem.

Łagodność to nie jest cecha dominująca w tym człowieku – pomyślała Jess - patrząc w jego oczy. Czuła się nieswojo. Zaczęła żałować że przyjechała sama, a w pobliżu nie ma nawet przechodniów.

- Kim pan jest? – powtórzyła ostrzej.

- Szukała mnie pani. – powiedział spokojnie. – Widziałem, jak kilka dni temu chełpiła się pani w telewizji, że mnie złapie. To ja jestem Tarociarzem. Ja zabiłem te dzieciaki.

Jess prawie wmurowało w miejscu w którym stała. Szybko jednak odzyskała pewność siebie. Spojrzała na mężczyznę podejrzliwie.

- I tak poprostu postanowił się pan przedstawić i przyznać?
- Dzieło się dokonało. Czas by świat o nim usłyszał. – powiedział spokojnie.
- Ktoś panu zapłacił żeby się pan podszywał? - Ręka Jess przesunęła się w stronę pistoletu na biodrze
- Oto jestem, winny i gotów do poniesienia zasłużonej kary. Panią wybrałem jako jej narzędzie.
- Dlaczego pan zaszywał im usta? – Spojrzała mu w oczy. Nie spodobało jej się to co zobaczyła.
- Zaszywałem jedynie oczy, by nie widzieli zgrozy świata - odparł
Jess wyszarpnęła pistolet z kabury.
- Ręce za głowę, odwróć się. – wydała polecenie mierząc do niego.
Grzecznie wypełniał polecenie.
Jess z wymierzonym pistoletem podeszła do niego.
- Na kolana -drugą ręką wyciągnęła kajdanki
- Oto ja jestem sługa pana, który poniósł słowa do ludzi niewiernych – zaczął mamrotać - Z kołyski brudu rodzą się anioły. Widzę cię, chociaż na ciebie nie patrzę.
Grzecznie klęknął.
- Albowiem niegodziwości te robili przed wami mieszkańcy tej ziemi i ziemia stała się nieczysta. Jam jest niczym kozioł prowadzony na ofiarę, za lud mój ukochany.
Jess skrępowała mu ręce z tyłu.
- Masz prawo milczeć, wszystko co powiesz od tej pory może być użyte przeciwko tobie, masz prawo do adwokata, jeżeli cię na niego nie stać, zostanie ci przydzielony z urzędu, Czy rozumiesz swoje prawa?

Mężczyzna mamrotał dalej swoją modlitwę.
Jess wyciągnęła komórkę, nie spuszczając go z oczu.
- Albowiem poznaje Pan drogę sprawiedliwych a droga grzesznych zaginie. Cokolwiek raz było, to będzie. Cokolwiek raz uczynione zostało, uczynione zostanie.

- Tu detektyw Kingston, przyślijcie radiowóz do kościoła na ul. 15 Alboroud,. Mam podejrzanego.
- Wysyłamy. Ale mamy strzelaninę w Szpitalu więziennym, więc może to chwilę zająć.
- Czekam. – rozłączyła się.

Dopiero teraz uświadomiła sobie, że msza skończyła się kilka minut temu, przed kościołem zgromadził się mały tłumek gapiów. Wśród nich rozpoznała księdza Voora. Ludzie szeptali między sobą przyglądając się scenie jaka rozgrywała się przed kościołem.

Jess stała z pistoletem w ręku. Przed nią klęczał skuty mężczyzna w otoczeniu anielskich posągów. – ironia losu – pomyślała Jess.

Radiowóz przyjechał dość szybko. Mężczyzna z uśmiechem na twarzy dał się zapakować na tylne siedzenie.

- Poczekajcie na mnie – rzuciła Jess do funkcjonariuszy i ruszyła w stronę księdza.

Wręczyła mu ksero dziennika Cesarza.

- Nie mogę teraz zostać, proszę to przeczytać, może będzie ksiądz mógł nam pomóc w rozszyfrowaniu tych zapisków. Skontaktuje się z księdzem jeszcze dzisiaj. W razie co proszę dzwonić, wręczyła mu wizytówkę.

Voore skinął głową bez słowa. Patrząc na mężczyznę w radiowozie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

Jess wsiadła do radiowozu i wyciągnęła komórkę.

Mam podejrzanego. Podaje się za Tarociarza. Jedziemy na posterunek. Coś tu nie gra.

Wysłała smsa do członków Wydziału Specjalnego.
Ruszyli. Tarociarz wciąż mamrocząc siedział na tylnym siedzeniu w towarzystwie jednego z funkcjonariuszy.
 
Suriel jest offline