Luigi Batista
Nie było czasu na rozmowy, Pan Vittorio wyszedł po gościa, Miki też gdzieś zniknął, a reszta jak co wieczór rzuciła się w wir pracy.
Kuchta był zajęty wynoszeniem ze spiżarni beczek piwa. Targał baryłki do góry po schodach, potykając się przy tym i przeklinając na cały świat.
Kiedy uznał, że napitku wystarczy na całą noc, ułożył beczki pod ścianą i usiadł na chwilę by złapać oddech. Przyglądał się przez chwilę jak Pan Domenico z gracją porusza się wśród garów. Kiedy zregenerował siły powiedział: - Panie Domenico! Czy zjawiła się już jakaś potencjalna ofiara? Chcąc spłacić Marconiego musimy zwiększyć tempo. A ukrywał nie będę, że ręce mnie już świerzbią, by zarżnąć jakiegoś bogatego pasibrzucha! - Kuzynie, jeżeli nie masz co zrobić z rękami, wyżyj się na tym kawałku drobiu - powiedział Domenico wskazując na kaczkę leżącą na blacie - Goście zamówili kaczkę w pomarańczach, bierz się za patroszenie, ja nie mam czasu. Jeszcze nie skończyłem z tą pieczenią baranią. - powiedział z uśmiechem.
Luigi posłusznie wziął się za wyciąganie kaczych bebechów, czekając na odpowiedź na swoje pytanie. |