Frank zadowolony z faktu iż za chwilkę znajdzie się w jakimś przytulnym łóżku nagle skamieniał.. Zamykając spokojnym ruchem drzwi usłyszał głos, głos kobiety. „Kochanie? To chyba nie do mnie. Ktoś tu jeszcze jest? Nie możliwe. Telefon nie działa, lodówka pusta, o co do kurwy nędzy chodzi? Czy mi już całkiem odjebało od tego promieniowania?”
Wyjął bezszelestnie broń zza pazuchy i ostrożnie ruszył w głąb domu. Na dole pusto. Schody. Powoli stopień po stopniu, trzymając cały czas pistolet przed sobą przejrzał wszystkie zakamarki domu. „Nieprawdopodobne. O co tu chodzi?” - zachodził w głowę.
Schował broń, usiadł na kanapie. Rozejrzał się po pokoju. Zszedł na dół i zamknął drzwi. Wszedł do kuchni i zobaczył wodę. Miał strasznie sucho w gardle i okropnie się spocił. Już dawno nie był w takim stanie. Musiał się napić. Sięgnął po butelkę z wodą i bez namysłu pociągnął kilka łyków. Stwierdził, że bezpieczniej będzie przespać się na górze, więc ruszył po schodach myśląc o wcześniej upatrzonym łóżku. Gdy tylko znalazł się na piętrze znów usłyszał ten głos. Miły, ale przerażający. -Kochanie, czy ty mnie w ogóle słuchasz? Mówię do ciebie
Nagle pokój zaczął wirować i Frank poczuł jak jego nogi stają się miękkie. „To przez tą wodę czy to jakiś numer?” - zdążył tylko pomyśleć i po chwili znalazł się na podłodze. |