Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 15:31   #65
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Dzieci, nie bierzcie z nich przykładu...

Prowadzona przez paladyna grupa skręciła w lewy korytarz, podążając śladami ciekawskiego tropiciela. W przeciwieństwie do poprzedniego, w tym nie było żadnych komnat ani wnęk, a oznaczenia pułapek pojawiały się niezwykle rzadko. Czyżby poprzednia droga miała mieć w założeniu wystarczająco zabezpieczeń by zatrzymać potencjalnych intruzów? Podejrzanego trzepotu również nie było słychać, więc ciszę przerywały tylko odgłosy kroków trzech mężczyzn.

Po pewnym czasie korytarz zaczął opadać ostro w dół i robić się coraz bardziej wilgotny... a z ciemności rozległ się tupot obutych stóp. Wszyscy chwycili za broń... a kilkanaście metrów dalej cienie skaczące po ścianach korytarza i kroki ciężkich podkutych butów zwiastowały tropicielowi rychłe spotkanie z resztą dzielnej drużyny. Helfdan oparł się o ścianę i czekał aż podejdą.Czekał dłuższą chwilę, ponieważ druga strona wpadła na podobny pomysł, ale w końcu się doczekał.
- No to widzę, że niecierpliwe chłopaki nie mogły wysiedzieć na tyłkach i poczekać aż wrócę. Zaczął żartobliwie. – Jeżeli jednak przyszliście mi powiedzieć, że przełamaliście kratę to nie będę się gniewał. Ale jak mi powiecie, że przez ten czas zbijaliście bąki albo wcierali oliwę w nogi Złocistego to źle to o was świadczy.
- Jednak dzięki bogom na mnie nie ciąży brzemię lenistwa. Zaczął przygotowując się na dłuższy wywód. – Ktoś się nieźle tutaj namęczył z tymi podziemiami. Sporo trudu włożył w tutejsze pułapki, laboratoria, nie wspominając już o tych cholernych podziemiach. Trochę jest tu jakiś żyjątek… mniejszych i większych. Ale takim dzielnym zuchom jak nam nie zagrożą jak te kościste dupki, które spotkaliśmy wcześniej. Nie sprawdziłem całej tej części ale niewykluczone, że prowadzą one do jakiejś wielkiej sali… może świątyni z czymś co przypominało hmmmm okna. Może stamtąd będą jakieś wyjścia.

- Ano, nie wysiedzieliśmy na tyłkach. Woleliśmy sprawdzić czy twojego nic do kości nie obgryza
- Aesdil odciął się ale i uśmiechnął z ulgą na widok jak najbardziej żywego tropiciela. - Nie sądziliśmy że tak daleko się wybierzesz. Co zaś do kraty - gdybyśmy nią się zajmowali to nie byłoby nas tutaj, a i tobie moglibyśmy niedźwiedzią przysługę wyrządzić, bowiem przy jej forsowaniu nie uniknęlibyśmy hałasu. Nieważne - machnął ręką. - Świątynia? Okna? Musimy więc sprawdzić to miejsce.
- Okna? - zdziwił się paladyn. To brzmiało zbyt pięknie, było prawdziwie. Przede wszystkim dlatego, że okna powinny być widoczne z powierzchni. A nie przypominał sobie, by tropiciel widział jakieś okna gdy byli na powierzchni. Raydgast potarł brodę dodając.- To brzmi podejrzanie... Coś tu nie pasuje.
- Mnie także nic a nic nie pasują okna do podziemi...
- Nie ukrywał zdziwienia. - Niestety słoneczko przez nie nie zerkało na mnie. Ale może wy coś podobnego widzieliście i będziecie wiedzieć co to jest. A z kratą mogliście się mimo wszystko pobawić kto miał słyszeć jak pieprznęła ten słyszał.

Kapłan podrapał się w podbródek w zamyśleniu:
- Okna powiadasz? Generalnie wciąż zdaje mi się jesteśmy pod ziemi, więc po co komu tutaj okna? Jesteś pewien, że to nie jakieś portale aby? - spytał spoglądając na tropiciela z lekkim niedowierzaniem - wszystko to zaczyna mi przypominać sen jakiegoś szaleńca. Mam wrażenie, iż zaraz obudzimy się w jakiejś dziurze a to wszystko okażę się tylko snem albo skomplikowaną iluzją - zaczął mruczeć bardziej do siebie niż do towarzyszy. Nagle jednak ożywił się bardziej i powiedział głośniej niż by tego chciał. - Czekaj czekaj! Jakie żyjątka spotkałeś? To było coś normalnego, jakieś gryzonie, nietoperze a może koboldy czy coś?

- A może i portale, to wy tu jesteście kształceni... nie ja.-
Powiedział do kapłana tropiciel drapiąc się po skołtunionej czuprynie. - Co się zaś tyczy żyjątek to nic takiego wcześniej nie spotkałem, ale nie jestem specjalistą od podziemnych stworzeń. Może jak się wam to pokaże to sami mi powiecie co to jest.

Kapłan zamyślił się i po chwili dodał:
- Ale powiedz na co mamy się przygotować? Czy były to istoty rozumne czy raczej typowe zwierzęta, Humanoidzi? Czy byli agresywni, czy raczej pierzchali przed Tobą? Opisz może jak wyglądał jakiś ich przedstawiciel. Ciężko jest iść na spotkanie z czymś czego jedyny opisem jest "żyjątko". Wolałbym wiedzieć co mniej więcej nas czeka. - mruknął

Nie chcąc tracić czasu, dostrzegając że tropiciel z jakiegoś powodu jest niechętny doprecyzowaniu sytuacji ale i że najpewniej nic groźnego go nie zaatakowało, Aesdil bez słowa sięgnął po lampę i ruszył korytarzem. Możliwe że gadatliwość grupy przy braku konkretów jest wynikiem zbyt długiego przebywania w ciemności i oddziaływania ciągnących ze środka ziemi gazów kopalnianych.
- Idziecie? - rzucił krótko nie oglądając się za siebie.
- Pośpieszna decyzja już raz wpakowała cię w kłopoty.- odparł paladyn, na krótką wypowiedź Aesdila przypominając mu o ataku widma, który to niejako sam sprowokował. A następnie zwrócił się do tropiciela pytając.- Jako znawca dziczy bardziej jesteś obeznany od nas, ze stworzeniami w niej żyjącymi. Nie potrafisz opisać co spotkałeś?- Równie dobrze możemy rozmawiać w drodze - odpowiedział Aesdil nie przerywając marszu i niemal znikając reszcie z oczu. - Każdy z nas chyba to potrafi. Możemy zaoszczędzić w ten sposób sporo czasu. A skoro Helfdan ma problem z opisem zaryzykuję obejrzenie tych domniemanych portali, świątyni i żyjątek na własne oczy.

- Cóż Panie Paladyn, ty się tutaj obligowałeś raportować. Nie ja! -Zwrócił się Helfdan do rycerza bo nie lubił jak ktoś za niego odpowiadał. - Ale jak to trafnie zauważyłeś, że to ja jestem obeznany z dziczą. Więc jeżeli mówią nie znam tych żyjątek to znaczy nic innego jak to, że ich nie znam. Jeżeli jednak masz pewność, którędy do wyjścia to chętnie za tobą pójdę. -Odczekał chwilę by dać paladynowi szansę na prowadzenie. - Jak nie to sprawdźmy do końca ten korytarz i jeżeli nie będzie stamtąd wyjścia to zrobimy tak samo z następnymi.

Raydgast obiecał sobie jedno. Następnym razem wynajmie zwiadowcę, na którym można polegać, że wyjaśni sprawę nie używając półsłówek. Portale kojarzyły się paladynowi z jednym... z przejściem do Piekeł.
Kapłan spojrzał na paladyna wzruszając ramionami.
- Ma rację. Nie znamy innego wyjścia a portale zwykle gdzieś prowadzą; okna mogą być również wskazówką. Jeśli zaś "żyjątka" okażą się inteligentne, to może być nam pomocne.
- ruszył za Aesdilem. - Poza tym to ty nie chciałeś się rozdzielać.
- Nie zamierzałem też iść ślepo w każde niebezpieczeństwo i nadal nie zamierzam. A portale... na powierzchnię nie prowadzą. Prędzej do Otchłani piekielnych. - burknął paladyn.- Zaś inteligentne żyjątka mogą się okazać dwakroć niebezpieczniejsze od nieinteligentnych. Jakoś nie wierzę w dobrą wolę czegokolwiek tu żyjącego.

- Ej no zaczekajcie chwile! -
Iulus spojrzał najpierw na barda potem na paladyna - to że idziemy w tamtą stronę chyba nie oznacza od razy, zę wejdziemy na środek komnaty i wrzaśniemy "Hop Hop jest tu kto?" Aesdil jest elfem, widzi w ciemnościach lepiej niż Helfdan. - wskazał palcem na barda by podkreślić jego przynależność do rasy - może tam wejść bez światła, po cichu i jeszcze raz sprawdzić pomieszczenie. Może on rozpozna czym są okna albo sprawdzi czym są te całe żyjątka. Bo ja osobiście po tym marnym wszelako opisie wnoszę że "żyjątka" to raczej coś drobnego i mało znaczącego. Więc nie mamy się czego bać. W końcu Helfdan nie jest na tyle głupi by nie mówić nam że czają się tam jakieś potwory prawda? Nie chce chyba popełniać samobójstwa przy okazji wciągając nas na dno otchłani. Nikt nie jest tak bezmyślny. A okna,portale cokolwiek to przynajmniej jakaś część zabudowań świadcząca o innej naturze tego pomieszczenia. Może być tam coś czego Helfdan nie zauważył. Może jakieś ukryte drzwi które znajdzie złocisty, może jakiś czar który zdołamy wykryć naszymi modłami. A może "żyjątka" są czymś z Podmroku. - opuścił ramiona tłumiąc napływającą złość. - I tak nie mamy już nic lepszego do roboty, jedynie nie dać się ukatrupić bez sensu w tej schizofrenicznej plątaninie korytarzy. Musimy być ostrożni, ale musimy też sprawdzić każdą opcję. Nie mam racji ?

- Lepiej byśmy byli ostrożni bardziej niż dotąd. - odparł paladyn, wzruszając ramionami. Może zakonni tropiciele uczynili go wybrednym i zbyt wymagającym. Ale wolał solidniejsze opisy niż... " jakieś żyjątka i jakieś okna". Jaki jest pożytek ze zwiadowcy, jeśli koniec końców i tak wszystko trza sprawdzać samemu?

Aesdil odwrócił się i stał chwilę nieruchomo, tłumiąc złość. Dopiero gdy był pewien że głos i zachowanie ma pod kontrolą zaczął mówić spokojnym głosem.
- Iulusie, taki dokładnie miałem zamiar - sprawdzić wszystko co się da, ale ostrożnie. Opisz proszę Helfdanie po drodze to co widziałeś - a raczej te istoty. Rozumne były? Ludzkich kształtów i rozmiarów? Mówiły coś? I chodźmy wreszcie - niedługo czas nam będzie albo poszukać wyjścia albo wracać i forsować kratę - a nawet z wykorzystaniem moich zaklęć będzie to długotrwały i głośny kawał roboty. Znajdźmy coś co posłuży do wyłamania osłabionych zaklęciem prętów.


Droga w dół zajęła Wam niezbyt dużo czasu. Helfdan prowadził pewnie, choć czujnie, nie dając się jednak naciągnąć ne konkretne zwierzenia. Niemniej jednak bezpiecznie dotarliście do wielkiej, pustej sali - pustej, jeśli nie liczyć zakrwawionej wody i zmasakrowanych resztek dziwnego stworzenia, które prawdopodobnie należało do owych "większych żyjątek"... albo raczej mniejszych, skoro leżało rozczłonkowane w sięgającej Wam po kolana wodzie. Ów widok nie wydawał się jednak dziwić podejrzanie mało kooperatywnego tropiciela. Osiągnął swój cel - sprowadził Was do komnaty. A może to wcale nie było celem Helfdana lecz... kogoś innego?



Rzecz jasna Aesdil nie mógł sobie odmówić obejrzenia ścierwa. Na pierwszy ogień poszedł leżący nieopodal wejścia łeb gada, który przy pewnej dozie wyobraźni mógł być kiedyś głową postawnego mężczyzny. Obecnie pokryty był szeroką łuską; wąskie, niebieskie oczy wpatrywały się niewidzącym wzrokiem w sufit. Z mięsistych ust wystawały dwa rzędy ostrych, krótkich kłów, a rozwidlony język bezwładnie wysunął się na ziemię. Z wody wystawało obłe cielsko stwora, z którego usunięto najważniejsze (i najsmaczniejsze) organy. Cichy plusk świadczył, że kolejne istoty z tutejszego łańcucha pokarmowego zbliżały się, by pożywić się resztkami uczty. Było na czym ucztować - cielsko miało ponad dwa metry szerokości (nie licząc pająkowatych nóg), długie na trzy, a kolczasty ogon tej samej długości był zapewne zabójczą bronią. Nie dość zabójczą, sądząc po tym, co zostało z jego właściciela.

Brodząc w lodowatej wodzie i odganiając się od rybowatych stworzeń wielkości męskiego przedramienia zaczęliście zwiedzać salę. Podobnie jak komnata z płaskorzeźbami i ta wyglądała na wykonaną w celach mieszkalnych. Ściany wykańczały roślinne zdobienia, sufit gdzieniegdzie podpierany był spiralnymi kolumnami, a na prawej ścianie zbudowano nawet niewielką galeryjkę (na którą nie było wejścia). Zadzierający głowę elf dostrzegł jedynie delikatną, złotą mgłę unoszącą się pod sufitem.

Naprzeciwko galerii faktycznie znajdował się rząd czterech wysokich, oszklonych okien. Niestety, ku Waszemu rozczarowaniu, za kryształowymi taflami widać było wyraźnie grubą warstwę ziemi, a brak kontaktu z jastrzębiami świadczył, że nadal znajdowaliście się głęboko pod ziemią. Nic portalopodobnego nie znajdowało się w zasięgu wzroku.

W rogach komnaty zauważyliście również dwa równoległe, zalane wodą korytarze, które dla Helfdana wyjaśniały - przynajmniej w teorii - zniknięcia dwóch widzianych wcześniej kobiet. To jednak była już jego słodka tajemnica.
 
Sayane jest offline