Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 15:32   #66
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Widok, jaki zastali w sali zaskoczył wszystkich - prócz tropiciela,co jeszcze spotęgowało zaskoczenie pozostałych mężczyzn.

"Helfdan, na kły Ivida, przeszedł samego siebie w niedopowiedzeniach" - taki wniosek nasunął się elfowi - nikogo chyba to nie zdziwi - automatycznie, gdy z mieczem w dłoni wśliznął się pierwszy do sali i obejrzał sobie pobieżnie sytuację. I poczuł, a humor momentalnie mu się zważył gdy lodowaty ziąb podziemnego stawu przeszył jego nogi. Pogorszył mu się jeszcze bardziej gdy dojrzał "złocistą mgłę" pod sufitem, a najbardziej gdy ujrzał obrażenia martwego cielska i prawdę o "portalach" i "świątyni". Z drugiej strony tropiciel przeżył drogę tutaj, więc nie było o co się obrażać. Jeszcze. Ale miłości w spojrzeniu Laure skierowanym na Helfdana nie było.
Machnięciem dłoni wezwał resztę grupy, nie spuszczając wtedy z oka "mgły", o której poinformował towarzyszy. Zwiad już w pełnej sile przyniósł odkrycie obu korytarzyków i - co bardziej zachęcające - galeryjki, co mocno zaabsorbowało Złocistego. Aesdila martwił też dziwny opar pod sufitem, i właśnie miał coś zaproponować gdy ...

Iulus bardzo powoli schował obnażony miecz do pochwy u pasa. Następnie zaciskając pięść w pancernej rękawicy podszedł do tropiciela. Spoglądając mu prosto w oczy z odległości niecałego metra, wyprowadził krótki szybki cios. Bez mrugnięcia okiem, bez drgnięcia żadnego zbędnego mięśnia. Pieść Manoriana po prostu grzmotnęła w Helfdanowy nos.
- Co to ma być? - warknął kapłan przez zaciśnięte zęby - czy jesteś takim głupcem, czy ktoś Ci mózg wypalił doszczętnie? - wyciągając miecz zrobił dwa kroki w tył i celując w pierś tropiciela obejrzał się delikatnie na boki - Co Ty kombinujesz? To mają być te Twoje żyjątka, to jest kurewska potworność? Lepiej wyjaśnij szybko co tu dokładnie widziałeś i co Ci się w głowie usrało żeby nam wcześniej nie wyjaśnić sytuacji?
Oczy kapłana wręcz płonęły gniewem. Zaciśnięte szczęki drżały. Manorian stał teraz w takiej samej pozycji jak w momencie walki z widmem. Miał nadzieję, że tak jak w przypadku starcia z nieumarłym ma jakichś zaufanych towarzyszy za plecami.
Przed sobą widział póki co tylko półgłówka, który ryzykował życia całej drużyny. Jedynym usprawiedliwieniem mogło być w tej chwili chyba tylko omotanie przez zdradziecki czar. A jeśli była to prawda to byli w naprawdę poważnym kłopocie, nie wiedząc z czym przyjdzie im walczyć, musieliby jeszcze zabić własnego tropiciela.

Aesdilowi opadła szczęka. Dosłownie. Zajęty swarami z paladynem czy z tropicielem zawsze uważał Iulusa za osobę do rany przyłóż i dobrego ducha tej grupy. Taka stanowczość jednak...
- Stać! - warknął - Wstrzymajcie broń! Paladynie, spróbuj wyczuć czy jakiś złowrogi umysł nie działa w pobliżu lub czy coś nie próbowało opanować umysłu Helfdana - o mały włos nie dodał "Przydaj się wreszcie na coś", ale w porę przypomniał sobie że Raydgast próbował go uzdrowić po starciu z widmem i w ostatnim momencie ugryzł się w język. Stał po kolana w zimnej wodzie i dzielił swoją uwagę między grupę, "mgłę" i właśnie taflę wody, z entuzjazmem wsączającej w organizmy paskudny chłód. Miecz trzymał w pogotowiu - miał co prawda nadzieję że paladyn udzieli szybkiej odpowiedzi na ważkie pytanie o stan Helfdana, ale "strzeżonego Lathander strzeże" - i kapłana i tropiciela obserwował w oczekiwaniu na wynik "oględzin" przez paladyna.

- Czy ja wyglądam na czarownika, wdzierającego się do głów innych? -
rozsierdził się paladyn, choć to nie Aesdil był powodem gniewu Raydgasta.To miejsce miało ulotną aurę zła, podobnie jak martwe stworzenie, choć w tym przypadku silniejszą. Lecz wątpił, by istota która je zabiła, była wcieleniem dobroci. Rzekł szybko do Iulusa.- Masz na podorędziu jakiś czar, którym da się bezkrwawo obezwładnić Helfdana, na wypadek gdyby zdecydował się na nas napaść? Jeśli jest pod wpływem wrogiego umysłu, to należy się liczyć z tym, że zostanie tropiciel użyty przeciwko nam.


Miejsce to nie napawało paladyna entuzjazmem. Zbyt wiele tu było okazji do zasadzki, zwłaszcza że ostrożność była towarem deficytowym w tej drużynie. Co więcej, nie było sensu iść dalej...zalane wodą korytarze, to nie miejsce dla ciężko opancerzonych wojowników. Galeryjka nie wyglądała obiecująco, złocista mgiełka u góry tym bardziej. Jedynym pozytywnym aspektem obecnej sytuacji, było to że póki co żyjątka ograniczały się do sporych rybek. I paladyn nie miał ochoty poznawać kolejnych. Raydgast rzekł więc.
- Przybyliśmy, obejrzeliśmy i ja stwierdzam, że nie ma tu nic, na co warto poświęcać czas i siły. I lepiej poszukać szczęścia w innych korytarzach.

- Prócz walnięcia tarczą w ten jego ośli łeb, mogę co najwyżej ukoić wszelkie emocje, powodując że nie będzie skory ani do bitki ani do chędożenia
- sarknął Iulus spoglądając spode łba na tropiciela.

-Zawsze to coś.- odparł Raydgast rozglądając się dookoła. Nastepnie dodał.- Nie wyczułem tu zagrożenia, ale to nie znaczy, że się tu coś nie czai.
Ku zdumieniu Aesdila paladyn wreszcie podzielił się wynikami użycia swoich mocy. Słysząc to i dostrzegając wyraz twarzy wracającego do formy Helfdana elf postanowił zainterweniować zanim dojdzie do czegoś gorszego niż mordobicie, do czego swego czasu z takim zapałem półelf namawiał jego i Raydgasta. Biorąc za dobrą monetę pomoc paladyna usiłował się nie zastanawiać co tak naprawdę było przyczyną milczenia Helfdana ... i tak gwałtownego wybuchu Iulusa.
- Splotę zaklęcie wykrywające magiczne aury, czary i ich pozostałości. Skieruję je na was, potem zaś na ten dziwny opar pod sufitem, sprawdzę też tą bestię i co się tylko da w tej sali. Więc nie wymachujcie bronią i stójcie spokojnie. I szukajcie szybko wytłumaczenia jeśli okaże się że któryś z was jest pod wpływem jakiegoś czaru...
- pewnie, było to trochę nieuczciwe, bowiem "głównym podejrzanym" był Helfdan, ale Laure miał to gdzieś jeśli ktoś inny poczuje się urażony. Podszedł bliżej.
- Egomet arcessere quaesitum operi Artifex IAM! - wydeklamował śpiewnie, ruchem dłoni i ostatnim słowem aktywował czar, z miejsca koncentrując go na blisko siebie stojących rozmówcach. Zapewne zupełnym przypadkiem w drugiej dłoni dzierżył nie lampę - odstawioną na ziemię - a miecz. I miał wielką nadzieję że użycie cennego zaklęcia okaże się uzasadnione.
Po chwili rzekł:
- Helfdan jest wolny od jakiegoś zewnętrznego wpływu.


Znaczyło to, że jest tylko lekkomyślnym osobnikiem, niegodnym zaufania. Dla Raydgasta była to miażdżąca wiadomość. Tym bardziej paladyn chciał się stąd wydostać. I zatrudnić najemników, na których mógłby polegać.


Helfdan powoli podniósł się z klęczek i potarł krwawiący nos. Może rzeczywiście coś było w tych wywodach, jakimi go raczyli. Chyba tracił zmysły skoro się nie zdarzył uchylić, a może się tego nie spodziewał po ojczulku. Jucha kapała mu na rękę i nie wprawiała go w dobry nastrój.

- Każdy ma prawo do błędów kapłanie, ty właśnie wyczerpałeś swój limit jaki się tyczy relacji ze mną. Podsumował zachowanie ojczulka. Bez nadmiernego patosu, bez zapowiedzi podstępnej zemsty ale i bez typowego dla półelfa żartobliwego tonu. Bez nuty rozbawienie. Brzmiał inaczej, na tyle niepokojąco iż rozsądny człowiek zastanowiłby się przed popełnieniem kolejnej takiej głupoty.
Gdy jego słowa już odpowiednio długo mogły dzwonić w tym zakutym łbie kapłana zwrócił się do reszty tytanów intelektu z jakimi przyszło mu tu teraz rozmawiać. – Was po prostu kompletnie pojebało. Tego nie da się nazwać inaczej… Lepiej rzućcie wykrycie prawdziwej głupoty żeby mieć lepszy obraz sytuacji. Wymownie postukał się po głowie.
- Zachowujecie się jak jakieś chędożone księżniczki… „chcemy wyjść, chcemy wyjść”, „nie szukamy niepotrzebnej konfrontacji” ale jak mogliście się zająć kratą to się wam dup nie chciało ruszyć. Nie wiem jaki jest wasz pomysł na to żeby stąd wyleźć ale jak ma to być łażenie jak oczadzieli to beze mnie. Jak mówię, że to jest niesprawdzona odnoga to znaczy, że tak jest.
Ja nie zamierzam włazić raz w jeden korytarz raz w drugi tylko dlatego, że jakimś panienkom się nie spodoba rozsmarowany stworek na posadzce albo pleśń na ścianie czy to że jest tam coś dziwnego. Albo sprawdzać to systematycznie albo liczyć na szczęście… jednak jeżeli uważacie się za takich synów fortuny to lepiej spróbujcie rozpieprzyć te kraty swoimi makówkami. Bo szansa powodzenia jednego i drugiego jest podobna. Wszystko ma swoje granice, nawet cierpliwość takiej ostoi spokoju jak Helfdan. Łazi taki naraża skórę aby reszta nie wlazła w pułapki albo co ich nie zżarło a ci nic tylko marudzą i marudzą. Jakby jęczenia było mało to jeszcze po mordzie go leją i jakieś farmazony wygadują. Koniec świata…
Zdaje się, że kompletnie nie rozumiecie tego że opadająca brama była informacją dla wszystkich stworzonek tych podziemi, że przyszło świeże mięsko. Nie rozumiecie tego, że jak coś tu żyje to wie o was dużo szybciej niż wy jesteście to w stanie dostrzec. Dlatego jeżeli twierdzę, że widziałem czy spotkałem jakieś stworki i wam to mówię to znaczy że nie miały wobec mnie wrogich zamiarów. I możecie to przyjąć spokojnie za fakt.
I tak, widziałem co załatwiło tego paskuda… ba można powiedzieć, że nawiązałem międzygatunkowy dialog między jakąś zgniłozieloną czarownicą i jej kaleką zmiennokształtną przyjaciółką. Gdyby chciały mnie zabić to pewno by to zrobiły… ale to tak naprawdę to jest bez znaczenia bo i tak byście gówno z tym zrobili jak z odblokowaniem pewnej drogi powrotu.
Więc skończcie srać po krzakach weźmy się za sprawdzanie reszty tej części tak by się stąd wydostać nim coś nasz zeżre albo sami padniemy z głodu. A to - wskazał na złotawą mgiełkę - jest pozostałość po czarach tej zgniłki… przynajmniej to było wokół niej i z tego robiła dość skuteczny oręż.
Paladyn zacisnął usta w gniewie słysząc butną odpowiedź tropiciela. Teraz wspominał o takich szczegółach? Spojrzał na Helfdana mówiąc.- Gdyby kratą tak łatwo się można było zająć, to byśmy się nią zajęli. Co jest oczywiste i dla ciebie. Jeśli nie potrafisz sobie sam poradzić ze zwiadem, to trzeba było powiedzieć. Albo ja, albo Iulus byśmy poszli z tobą. Zamiast tego jęczysz teraz, że narażasz dupsko w zamian za całą grupę. Narażasz, bo stwierdziłeś swym zachowaniem, że sobie poradzisz.
Spojrzał na mgłę.- Nie dziw się gniewowi Iulusa, sam go na siebie sprowadziłeś kłamiąc. Bo tym jest to co uczyniłeś. Tym jest zatajenie prawdy. I jeszcze jedno... Może cię i te panny oszczędziły, ale czy zadałeś sobie trudu pomyśleć nad ich motywacjami? Pomyślałeś czemu cię zostawiły przy życiu?

- Chyba mnie chłopcy z kimś mylicie. Jeżeli myślicie że będę znał odpowiedzi na wszystkie pytania świata to cóż dziękuję za zaufanie, ale mam je głęboko. To czy sobie poradziłem czy nie cóż kwestia interpretacji. Słucham twojej propozycji paladynie. Oczywiście pierdolety w stylu unikajmy niebezpieczeństwa i konfrontacji mnie nie interesują.

- To prawda, pomyliłem się co do ciebie.- burknął paladyn i rozejrzał się dodając. -A to co ciebie interesuje, ja z kolei mam tam gdzie słońce nie dochodzi.

- Niech ten komentarz będzie potwierdzeniem mych słów, Panie "nie mam pomysłu co teraz zrobić ale będę obalał pomysły innych bo mi się nie podobają ich gęby"... jednak czasem można by coś zaproponować oprócz gadania dyrdymałów.

- Pakowanie się wprost na zagrożenie, to nie pomysł. Łażenie do korytarza zalanego wodą mając na sobie ciężkie zbroje, to nie pomysł. Forsowanie na siłę akurat tej drogi na marszu, skoro są inne, to nie pomysł. Jak będziesz miał pomysły, to może ich posłucham.-
odparł Ryadgast starając się tłumić gniew na tropiciela zachowującego się jak obrażony maluch.- Ale głupotę obalać będę zawsze.
- Podsumowując, kręcenie się w kółko po podziemiach bez wody i jedzenia to dobry pomysł. Sprawdzanie wyrywkowo korytarzy i miejsc gwarantując przeoczenie „czegoś” i zwielokrotnienie czasu potrzebnego na opuszczenie tych podziemi to dobry pomysł. Liczenie na szczęście to jest twoja propozycja? Wracanie do miejsca, które godzinę temu skreśliłeś z listy możliwych miejsc ucieczki jest już dobre. Obchodzenie szerokim łukiem ścierwa jaszczura to dobry pomysł pomimo tego, iż w każdym korytarzu może się coś czaić? Zdziwiony się dopytywał tropiciel. - O ile mnie pamięć nie myli nie wpakowałem was w „zagrożenie” chyba, że jest nim nieestetycznie rozczłonkowany stworek… a co do wody, ani cię tam nie wrzucałem ani nie kazałem łazić w zbroi. Nawet nie wiemy jak tam jest głęboko.
Szkoda, że brak ci odwagi by brać na siebie odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Chyba, że jednak jest to coś innego... jednak podobnie jak obce mi są motywacje mrocznych istot tak samo mieszkańców tej krainy są dla mnie niezgłębione.

- Przestańcie! - warknął elf rozpaczliwie próbując utrzymać koncentrację na zaklęciu i usiłując zapobiec dalszej kłótni - wzajemnie się nakręcacie! Pogrzało was że kłócicie się w PODZIEMIACH, na placu niedawnej walki??!! Będzie na to czas po powrocie w bezpieczne miejsce!!!
Kapłan schował miecz i warknął:
-jak mamy teraz ufać Twojemu zwiadowi, kiedy nie raczyłeś opisać nam tego co dokładnie widziałeś. Jak mieliśmy się przygotować na to co nas tu spotka. Naraziłeś całą grupę, bo już o Twojej pustej makówce nie wspomnę. Tak bardzo marudziłeś na ostrożność Raydgasta i jego sztywną doktrynę, że w zamian postanowiłeś postawić na głupotę i kłamstwem wprowadzić nas na niebezpieczną ścieżkę. Co z Ciebie za przewodnik do ciężkiej cholery! -krzyknął Iulus - dobrze wiedziałeś że jeszcze niedawno Aesdil był ranny, a tak jak powiedział paladyn w tym miejscu wszystko jest tak dziwne, że ciężko powiedzieć czemu zatrzymały Cię przy życiu. Może właśnie po to byś doprowadził je do nas albo nas tutaj. Pomyślałeś w ogóle o tym? -
Manorian oskarżycielsko wycelował palcem w pierś tropiciela
- Czy niechęć do sarkania paladyna i brawura barda którą chciałeś najwyraźniej przebić zupełnie zaćmiła Ci umysł. Posłuchaj co sam wygadujesz. Wiem, że pewnie wszyscy o nas tu wiedzą, ale po to właśnie wysłaliśmy Ciebie na zwiad by dowiedzieć się więcej o tym miejscu. Tobie ufaliśmy, wierzyliśmy w Twoje umiejętności i wiedzę, w Twój rozsądek. Jeśli chcesz popełnić samobójstwo to nas w to nie wciągaj i lepiej wybierz sznur. Będzie łatwiej i mniej boleśnie.Herosie.-
najwyraźniej wywód o sraniu po krzakach mocno utkwił w kapłańskiej rzyci. Purpurowy na twarzy wypluł wraz ze śliną ostatnie słowa.

- Kapłanie chyba inaczej postrzegamy rzeczywistość. Jedynym zagrożeniem póki co jesteś ty! Po godzinie te stworki mogą być bóg jeden raczy wiedzieć gdzie. A nowe mogły przyleźć.To moje „kłamstwo” sprawiło to, że się bezsensownie nie rozdzieliliśmy. A jeżeli informacje jakie teraz usłyszałeś wywołają u ciebie jakąś reakcję to chciałbym wiedzieć o co cię one wzbogaciły.

- Tak jestem zagrożeniem dla Ciebie, bo ty naraziłeś na niebezpieczeństwo grupę. I masz racje o coś mnie wzbogaciły mam dość jojczenia, marudzenia i sarkania. Potrzebna nam teraz siła i wspólne działanie, nie rozwodzenie się nad tym czy się dzielić i kto ma rządzić. Kto idzie w lewo czy w prawo. Tu masz rację. Ale drużynę trzeba też zbudować na zaufaniu i współpracy. Twoje kłamstwa gorzej na nas działają niż pieprzenie paladyna o śniętym obowiązku śledzenia drowów gdy ogólnie jesteśmy w czarnej dupie... - zająknał się - że tak się wulgarnie wyrażę.
On przynajmniej nie prowadził nas jako drugie danie dla wiedźmy która potrafiła jednym ruchem ręki pochlastać takiego potwora.- wskazał z wyrzutem na ścierwo rozkładające się w kącie.

- Jakie niebezpieczeństwo? - Dokładnie wyartykułował po raz kolejny pytanie. Skończcie pierdzielić górnolotne, nic nie znaczące farmazony o zaufaniu i współpracy, drużynie czy inne pierdoły i daj mi poznać jaki masz plan, jeżeli mój jest taki do bani! Niestety systematyczne sprawdzanie tych korytarzy jest jedyny jaki padł.

Kapłan westchnął opuszczając wreszcie tarczę
- Masz rację Helfadnie powinienem pieprzyć te farmazony zanim jeszcze wjechaliśmy do Podkosów. Powinniśmy już wtedy zacząć współpracować i sobie ufać po niefortunnym wyjeździe. Nie znam drużyny która kłótniami i sfarami do czegokolwiek by zaszła. A twój plan uważam za świetny - systematyczne przeszukiwanie - tak, Ty na szpicy - tak ale komnata z wiedźmą która szatkuje monstra - jak Ty sobie to wyobrażałeś? Wjedziemy tu i jeśłi będą powiemy im dobry wieczór, wpadliśmy z wizytą? To co tu leży i to co to zabiło to zawsze niebezpieczeństwo na które powinniśmy się przygotować, a nie iść w ciemno - sam mówiłeś że wiedźma nie była sama. Może chce się zabawić naszym kosztem. W końcu długo mogła być tutaj sama, bez świeżego mięska- rozumiem że znasz się na spaczonej, demonicznej jaźni? tak? -
westchnął jeszcze raz - I jeśli uważasz że zaufanie w drużynie to farmazon i głupstwo to faktycznie inaczej postrzegamy rzeczywistość.

- Masz rację jest to dobry plan. I na tym koniec… nie weszliśmy tutaj jak żacy do burdelu tylko każdy metr pokonujemy ostrożnie jakbyśmy stąpali przed śpiącym smokiem. Cóż wzajemne zaufanie nie zagwarantuje nam wyjścia stąd. Więc póki co jest to farmazon. A co do wiedźm… to chyba tylko ja ich nie widzę!

- A że tak spytam kto zaproponował byśmy weszli tu ostrożnie? bo nie pamiętam byś to był Ty. Zresztą teraz to sam już nie wiem czego spodziewać się za zakrętem i czego jeszcze nam nie powiedziałeś. Próbuje tylko pogodzić paladyńską paranoje z Waszą brawurą - natarł Iulus.

- Cóż jeżeli myślisz, że mógłbym wejść tutaj z większą ostrożnością to mnie przeceniasz... a póki co ja was prowadziłem więc sam nie wiem co ci powiedzieć. Jeżeli nie masz lepszego pomysłu niż systematyczne sprawdzanie korytarzy to niech się reszta wypowie i skończmy te głupoty.

Elf pogubił się w wywodach jednej i drugiej (i trzeciej, licząc paladyna) strony. W zasadzie nic dziwnego, bowiem kilka ładnych minut spędził obserwując zaklęciem swarzącą się grupę i resztę komnaty a nie słuchając rozmówców. Może to i dobrze, bo mógłby dołożyć swoje nieprzyjemne słowa.
- Dobrze więc, oto co proponuję - na dzisiaj koniec. Wracamy do świątyni, tym bardziej że, jak już wcześniej mówiłem, sforsowanie kraty lub raczej krat, bo więcej odgłosów było słychać - potrwa. Tym bardziej że nie mamy łomu czy topora, a mimo tego że osłabię pręty i tak trzeba je będzie wyłamać czy wyważyć. Wrócimy, dowiemy się co słychać, zjemy, uspokoimy i podejmiemy decyzję co dalej. Jak ktoś ma lepszy plan to niech go przedstawi.

- Co znaczy, że to potrwa? -
Helfdan nie odpuszczał.

- Żeby być precyzyjnym, bo najwidoczniej bez tego ani rusz - osłabienie jednego miejsca, by łatwiej było je przeciąć czy wybić, to dziesięć minut. I właśnie przecinanie czy wybijanie miałem na myśli kiedy mówiłem że to będzie głośny proces. To że krata opadła to niefortunne - fakt - i głośne, ale nie wiem czy aż taką zwróciło uwagę wszystkich w podziemiach - zawały się zdarzają. Za to miarowe odgłosy uderzania w kratę - tym to już powinniśmy się przejmować i dlatego chciałem żebyśmy ją forsowali będąc całą grupą. Jeśli uda się osłabić pręt w jednym miejscu i na przykład wygiąć go to świetnie - ale sami widzieliście grubość kraty. Jak już mówiłem, pierwszy raz zdarza mi się forsować zamykającą mnie kratę, więc powstrzymajcie złośliwość jeśli okaże się że trzeba będzie pogłówkować czy powtórzyć tą czynność parę razy. Twardość żelaza uda mi się znacznie osłabić, mniej więcej do t
wardości ... ołowiu? Coś w tym stylu.
Tak przy okazji, użyta tu magia musiała być silna, naprawdę silna, skoro po kilkudziesięciu minutach od tego całego ... kawałkowania ... utrzymuje się ta aura. Nie wiem czy to co widać pod sufitem to pozostałości użycia czy raczej źródło -
zastanowił się czy mówić coś jeszcze, ale machnął na to ręką - nie wydawało mu się by ktoś był w tym momencie poważnie zainteresowany aurami, czarami, pozostałościami czy szkołami magii, a tym bardziej domysłami. Z żalem spojrzał na galeryjkę - miał dziwne przeświadczenie że to obiecujący kierunek, ale w obecnej sytuacji...
- A już zupełnie na marginesie i dla polepszenia nastrojów - elf uśmiechnął się z jakiegoś powodu - powtórzę słowa Tii - "fala" która zaatakowała nas nie tak dawno temu miała to zrobić bowiem wyczuła "wybrańców bogów" i "władających magią" i te właśnie moce chciała posiąść. Więc, wybrańcy bogów, postarajmy się nie pozabijać w zapomnianej przez bogów i ludzi dziurze w ziemi... - osobiście Laure uważał że Tia majaczyła albo poczucie wdzięczności kazało jej się doszukiwać bogowie jedni wiedzą czego w niedobranej grupie. Po śledztwie w Nonthalu wszelkie tego typu wróżby (i wróżów) miał w głębokim poważaniu, jedyne wieszczenie jakie uznawał to używane przez siebie zaklęcia dzięki którym jego ciosy i pociski dochodziły bezbłędnie celu. Nic więcej. Skoro jednak miało to w jakiś sposób pomóc wyjść z podziemi w jednym kawałku... Uśmiechnął się szerzej - jeśli faktycznie w najbliższym czasie nie znajdą śladów drowów, po grupie pozostanie tylko wspomnienie a sam będzie mógł wyruszyć za Sorg.

- Jestem za powrotem i próbą wyważenia krat.- rzekł paladyn. Wolał już spróbować siłą sforsować metalową barierę, niż zdać się na przewodnictwo Helfdana.
- Nikogo to nie powinno chyba dziwić. Sprzeczność goni sprzeczność, a marnowanie czasu to chyba twoje drugie imię. Dochodzimy jednak do punktu Panie Paladyn, że akceptowanie planu innej osoby powoli odbiera ci możliwość narzekania na niego za pięć minut. Szkoda, że ty jako osoba obeznana ze zwalczaniem zła jedyne co proponujesz to danie kreskę raz za jednym raz za drugim... Niech będzie krata, widać z tej odległości już nie jest taka trudna do sforsowania.

-Zwalczanie zła nie polega na ganianiu od legowiska jednego potwora do drugiego.- rzekł Raydgast.- Chodzi w tym o rozwiązywanie problemów i zagrożeń dla pobliskich społeczności. A tutejsze stworzenia wydają się być zagrożeniem tylko dla drowów... oraz głupców goniących za blichtrem i za złotem.
Po czym uśmiechnął ironicznie.- Paladyński obowiązek to nie siekanie wszystko co się nawinie pod miecz w imię wyższego dobra. Ale żeby to zrozumieć trzeba spojrzeć dalej niż na koniuszek swego nosa Helfdanie.
Półelf głośno się roześmiał i długo się zanosił śmiechem aż oczy zaszły mu łzami trochę to trwało niż był w stanie coś z siebie wydusić. – Brawo, widzę że w tym zakonie nie tylko was robić mieczem uczą ale i retoryki. Dziękuję za wyjaśnienie mi sensu mojej egzystencji i zdefiniowaniu tego co robię ostatnio. No i rzecz jasna za opowiedzenie czym się zajmują tobie podobni. Tylko szkoda, że na proste pytanie tak ciężko ci odpowiedzieć.
- Czy najrozsądniejsi z rozsądnych w Królestwach Pięciu Miast wzięli ze sobą jakieś żarcie czy nierozsądny zaopatrzony w suche racje tropiciel musi im wykroić trochę mięska z jaszczura?

- Tego ostatniego bym nie radził, bo stwór wygląda mi na mutację człowieka, ewentualnie jakieś połączenie czy krzyżówkę ze zwierzęciem przy użyciu magii Transmutacji, więc o ile ktoś nie jest kanibalem... - zaśmiał się elf, ale zaraz spoważniał.
Mamy trzy głosy za powrotem, Iulusie, jaka jest twoja decyzja? Co do żywności - jeśli dzisiaj starczy czasu to możemy zapolować, jeśli nie to jutro po sprawdzeniu zamku możemy uzupełnić zapasy. Ale o tym zdecydujmy po powrocie do świątyni. Na razie oszczędźcie błyskotliwość na wymyślenie sposobu na szybsze sforsowanie kraty zamiast na przytyki. Światło marnujemy.

Aesdil miał wielką ochotę odpowiednio skomentować wyższość dźwięczącą w głosie paladyna (pogardę tropiciela również) ale gryzł się w język. Ostatnie czego brakowało to kolejna pyskówka.


- Z racji kurczących się zapasów, a raczej ich braku dalsza wędrówka może być jeszcze bardziej ryzykowna. A skoro jest szansa na zmiękczenie krat. Można spróbować. - westchnął Iulus - przynajmniej jak raz jesteśmy w miarę jednomyślni, wracajmy do krat - skwitował.

- Wasza wola może i bym was poczęstował tym co mam, ale skoro już ufać mi nie możecie bo kłamliwy ze mnie sukinsyn to co was będę truł podstępnie żarciem. Zresztą i tak już opróżniliście manierkę, którą wam zostawiłem. Wasze żołądki, wasza sprawa… nie jęczcie potem, że nie proponowałem. - dodał na koniec tropiciel.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline