Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 15:32   #67
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację



Aesdil podszedł z wolna do rozkawałkowanego stwora, dając czas reszcie grupy na zastanowienie się i samemu ciesząc się odzyskaną sprawnością ciała. Fakt, był już znużony, zmarznięty i głodny a i wielogodzinne błądzenie w ciemności nie polepszało mu humoru, ale te podziemia były niemalże powrotem do labiryntu pod Nashkell ... zaś obrażenia i użycie różnorakich mocy przetestowały granice jego wytrzymałości i zdolności. A to właśnie stanowi prawdziwy impuls dla rozwoju zaklinacza. Skąd mógł wiedzieć, że w odległym świecie Athasu najpotężniejsi psionicy mistrzowskie opanowanie Drogi zawdzięczają podobnym praktykom?
Postawił lampę przy głowie stwora i odłożył miecz. Dłońmi odzianymi w skórzane rękawice sięgnął po czaszkę i podniósł ją do oczu. Wpatrzył się w ślepia potwora i dreszcz go przeszedł - tyleż z zimna co z niepewności i wrażeń po użyciu niedawnego zaklęcia. Nadzwyczaj silna aura porąbanego cielska, silniejsza nawet niż samej złocistej mgiełki nad nimi (tu zerknął czujnie w górę), sprawiła że czuł się nieswojo. A może to wina niemal ludzkiego wyrazu oczu stwora?
Podważył sztyletem i urwał łuskę z głowy "jaszczura", uciął również fragment pazura z jednej z łap stwora. Obrócił się do Helfdana i reszty grupy.
- Już się tak nie zgrywaj na najrozsądniejszego, każdy z nas przydał się ale i popełnił błędy. I nie masz monopolu na roztropność, nie ty jeden zabrałeś prowiant i wodę. Starczy również unoszenia się i dąsania się na siebie - Iulus nie poskąpiłby ci leczenia, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Chcecie się kłócić - wyjdźmy najpierw z tej dziury. A teraz, wracamy, jeśli można w tym samym szyku co poprzednio, bo drugiej odnogi nie sprawdziliśmy i nie wiadomo co z niej wylezie - elf wskazał wyjście z sali. Rzucił ostatnie baczne spojrzenie na "mgłę" i galeryjkę, obiecując sobie w duchu że tu powróci. Co dziwne, czuł się zastanawiająco podniesiony na duchu - sytuacja przypominała mu trochę poprzednią wyprawę i dzisiejszy dzień był niemalże jak powrót do tamtej pamiętnej wędrówki nieznanymi korytarzami. Wbrew pozorom sporo również się dowiedział i nie mógł się doczekać ciągu dalszego - oczywiście, po poradzeniu sobie z paroma problemami - zerknął w tym momencie na resztę niedobranej grupy Ale poradził sobie poprzednio, poradzi sobie i teraz.
- Iulusie - rzucił w pewnym momencie - jutro jest dzień świąteczny. Odprawisz z rana nabożeństwo?

- Tej też nie sprawdziliśmy więc nie będzie niczym dziwnym jak za jakimś rogiem coś się będzie czaić... - powiedział Helfdan.

- Dość tego - warknął kapłan - wracamy do kraty. I już koniec z marudzeniem i sprzeczaniem. Na razie naszym priorytetem jest wyjście stąd. Więc za to się zabierzmy, a kłócić będziemy się już na górze. - spojrzał po wszystkich posępnym wzrokiem - Chętnie odprawię jutro.

* * *

"Znowu ten furkot!" - Aesdil nadstawił ucha po dojściu do rozwidlenia. Jak na razie nic nie wyskoczyło na nich z ciemności i może lepiej było nie prowokować "spotkania", ale, co by nie mówić, przybyli tu by zdobyć informacje.
- Chwila - powiedział i wyciągnął dwie strzały z kołczanu. Obwiązał je pod grotami paskami płótna, nasączył je olejem, oparł jedną o ścianę, wyjął ciężki łuk refleksyjny i posłał zapaloną strzałę w głąb tunelu. W migotliwym świetle dojrzał niewyraźny kształt, w zarysie przypominający małpkę ze skrzydłami. Trwało to jedynie moment, a i sam stwór czmychnął w mrok czym prędzej, ale mimo wszystko na ten widok Laure cofnął się o krok.
- Robi się coraz ciekawiej - powiedział zaaferowany - Jeśli się nie mylę był to imp. Albo quasit. A stworzenia takie, z tego co wiem, są często chowańcami potężniejszych magów o niezbyt ciekawych zainteresowaniach, na przykład nekromantów. Może nawet ich nieumarłych odpowiedników.
Spojrzał na pozostałych.
- A to oznacza że żarty się kończą. W ciągu niedługiego czasu mamy dwie przesłanki świadczące o tym że mieszkańcy tych podziemi mogą posługiwać się zaawansowaną magią. Dysponuję ... zaklęciem ... które może zabezpieczyć nas przed zgubnymi skutkami niektórych czarów. Więc jeśli powiem żebyście coś zrobili - na przykład skupili się przy mnie - to zróbcie to, chyba że ktoś z was jest masochistą. Iulusie, zakładam że znasz się najlepiej na magii, jeśli rozpoznasz zaklęcie którym zamierzałby nas ktoś potraktować to powiedz mi to natychmiast. Podobnie, jeśli ktoś z was dojrzy jakiegoś czarownika to niech powie o tym, bowiem nie mam oczu z tyłu głowy.

- Zdecydowanie za mało używasz słowa "proszę"
Powiedział tropiciel do elfa jakby zupełnie nazwy dziwnych stworków i nekromantach nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia.

- Z twoją uprzejmością też nie jest najlepiej, ale dorosły jestem, przeżyję to - odpalił Laure.
Dłuższą chwilę wpatrywał się w tunel. Kusiło go by ruszyć za stworem - formalnie rzecz biorąc nie odnieśli żadnych obrażeń, jedyne straty grupa zanotowała w dostępnych zaklęciach, zapasach i oświetleniu - ale w tym stanie ducha dalsza eksploracja nie miałaby sensu bowiem pierwsza konieczność podjęcia decyzji zaowocowałaby kolejnym sporem. Dopóki nie oczyści atmosfery nie ma co ryzykować następnej pyskówki i wymądrzania się kto ma rację. W zasadzie to trochę mu ulżyło - po nieoczekiwanym starciu z paladynem w drodze do Fortecy było mu głupio że dał się sprowokować do przedłużania kłótni i może też z tego względu nie reagował na docinki tropiciela, ale teraz i zachowanie Helfdana nie wydawało mu się ani trochę bardziej rozsądne.

* * *

- Zbierzcie coś co może posłużyć za łom lub może ... taran? - elf zatrzymał się przy sali z klatkami. Czekając na wynik poszukiwań przyjrzał się raz jeszcze porzuconym w komnacie mechanizmom, ze smutkiem zauważając że naprawdę niewiele urządzeń czy sprzętów przetrwało w stanie lepszym niż całkowita ruina.

* * *

Podobnie postąpili przy pamiętnej sali w której "narodził się" widmowy potwór broniący swych ziemskich pozostałości. Tu również przeszukanie dało skutek w postaci metalowych ram i podpór, zdatnych do wykorzystania podczas forsowania kraty. Aesdil nie wyglądał z entuzjazmem próby wyginania czy niszczenia prętów, ale im szybciej do tego przystąpią tym szybciej również znajdą się na zewnątrz...

* * *

"No już, no już, nic mi się nie stało..." - Złocisty już wiedział co tak go gnało z powrotem do kraty. Niepokój był pierwszym wrażeniem które zaczął odbierać po powrocie w miejsce gdzie wcześniej utracił kontakt ze skrzydlatym przyjacielem, zaraz potem ulgę i niezmierną radość. Wzruszające powitanie jakie Kull mu zgotował sprawiło że tym bardziej zaczął odczuwać tęsknotę za powrotem na powierzchnię i wzmocniło to jego determinację by sforsować pręty kraty. Stłumił jednak pośpiech, wsłuchał się czule w emocje i obrazy przekazywane mu przez drapieżcę. "Też się stęskniłem..."
Roześmiał się z ulgą.
- Wygląda na to że przynajmniej Britta miała spokojny dzień, w każdym bądź razie Kull nie zauważył niczego niepokojącego - rzucił do pozostałych gwoli wyjaśnienia. - Co do żywności to nie będziemy cierpieli niedostatku, bowiem Złotoczerwonego rozpierała energia i naznosił zwierzyny ... pod warunkiem że znajdziemy wśród zdobyczy coś jeszcze poza zaskrońcami i myszami! - zachichotał powtórnie, widząc oczami wyobraźni stosik trucheł pod odrzwiami świątyni.
- Dobrze więc, do dzieła. Sprawdzę zaklęciem czy ten żartowniś, twórca barier i pułapek, nie pozostawił aby jakiegoś dyskretnego sposobu na podniesienie kraty, sami zaś moglibyście się rozejrzeć w poszukiwaniu czysto mechanicznego urządzenia. Znaleźliśmy tu wcześniej parę podejrzanych miejsc, może tam ten dowcipniś umieścił jakiś lewar lub dźwignię...


* * *

- Egomet arcessere quaesitum operi Artifex IAM! - użycie czaru nie ukazało ani umagicznionych fragmentów ścian czy kraty, ani też pozostałości po jakichś zaklęciach, i to mimo tego że elf wyjrzał między prętami a potem przeszedł w głąb korytarza. Również poszukiwania przyziemnych, wykonanych przez rzemieślników mechanizmów nie dało rezultatu. A sama krata, mimo zgodnego wysiłku, ani drgnęła, najwidoczniej blokowana przez jakiś rodzaj zapadki.

* * *

- Fethowa krata! -
nie wytrzymał Złocisty po oględzinach korytarza. Z niechęcią przyjrzał się solidnym prętom. Próba podniesienia bariery i zablokowania jej tarczą autorstwa Raydgasta niewiele dała - Podziemia już mamy, smoków chyba tylko brakuje, sądząc po grubości i ciężarze sztab. No nic, pozostaje użyć zaklęcia i dopiero wtedy siły. Spróbuję na początek osłabić metal w tym miejscu, chyba jest trochę uszkodzone - wskazał przecięcie prętów, faktycznie wygladające jakby coś "drapnęło" je sporym pazurem - kiedy skończymy tu łatwiej będzie poradzić sobie i tutaj - wskazał następne miejsce.
- Potrzebuję dziesięciu minut spokoju - oznajmił i łyknął z manierki, oszczędnie jak przedtem.

* * *

Zawsze zdumiewała Aesdila różnica pomiędzy wyczuwaniem Splotu gdy kształtował zaklęcia pieśnią a tym samym doznaniem gdy używał smoczego języka zaklinaczy.
W tym pierwszym przypadku w umyśle miał wyobrażenie potoku słów i nut splatających się w jedną harmonijną melodię. Użycie Płomienia kojarzyło mu się z wybuchem wulkanu albo miarowym dźwiękiem ognia podsycanego podmuchem z kowalskich miechów, zaś magia zaklinacza - z hukiem jęzora ognia wydobywającego się z palnika. Sztuką było takie ukształtowanie tych "dźwięków" by pasma Splotu zmieniły się w pożądany efekt. Jak do tej pory nigdy nie miał z tym problemu, wręcz przeciwnie, posługiwanie się magią przychodziło mu bez trudu, jednak nawet elfia biegłość w splataniu zaklęć nie pozwalała mu przebić się przez nałożone przez Mystrę ograniczenia. A szkoda. Na dokładkę w samym Królestwie Splot szwankował... Z wysiłkiem otrząsnął się z tych myśli.
- Sariourii Thane Haratha Khadath Aqshy'y, Minaith Harath Saros Khaladho Urith... - Złocisty
rozpoczął rzucanie zaklęcia. Drobny w zamierzeniu czar mógł osłabić pręty i Aesdil z niechęcią co prawda ale zabrał się do pracy - z niechęcią bo zapowiadała się jako długie i mozolne zajęcie. Zamknął oczy i szepcząc słowa zaklęcia dotykał wybranego miejsca, czując jak metal kraty powoli nagrzewa się. Niestety tak jak się spodziewał rzucenie czaru nie było łatwe - wybrany fragment nie był odosobniony i Laure cały czas musiał trzymać pasemka magii w ryzach, by nie "rozpełzły się" po reszcie prętów. Delikatnymi, drobnymi ruchami palców wsączał w metal subtelne wstążki przywołanej słowami energii, mimo zamkniętych oczu "dostrzegając" jak kolejne warstwy metalu nieco zmieniają swoją strukturę. Po pewnym czasie inne emocje zniknęły, wyparte przez zadowolenie - zaklęcie to było jednym z trzech, obok Sztuczek (będących pierwszym poznanym w ogóle przez Laure czarem) i niszczycielską Eksplozją krzyku (z której był najbardziej dumny) do których czuł największy sentyment i praca ta bardzo przypominała mu spokojne dni w Scornubel, kiedy w zaciszu świątynnego warsztatu zajmował się wyrobem medalików i innych pamiątek dla wiernych Pana Poranka...
Gdy skończył zaklęcie, z zadowoleniem czuł pod palcami rozgrzany metal. Rozgrzany nie na tyle żeby parzył, ale dający bardzo wyraźnie wyczuwalny efekt. Nagła myśl przyszła mu do głowy. Przysunął się do kraty i przywołał moc Płomienia - skoncentrowany ogień błysnął z jego oka i trafił w sam środek łączących się sztab. Przez chwilę elf trwał nieruchomo poświęcając cenną magiczną energię i rozżarzając wybrane miejsce, i naraz metal wypłynął wąską strużką, zastygając co prawda bardzo szybko, jednak sam rdzeń przeszkody został dodatkowo naruszony.
Laure obejrzał się na resztę, nadal trzymając dłoń nad uszkodzonym miejscem.
 
Sayane jest offline