| Aesdil podszedł z wolna do rozkawałkowanego stwora, dając czas reszcie grupy na zastanowienie się i samemu ciesząc się odzyskaną sprawnością ciała. Fakt, był już znużony, zmarznięty i głodny a i wielogodzinne błądzenie w ciemności nie polepszało mu humoru, ale te podziemia były niemalże powrotem do labiryntu pod Nashkell ... zaś obrażenia i użycie różnorakich mocy przetestowały granice jego wytrzymałości i zdolności. A to właśnie stanowi prawdziwy impuls dla rozwoju zaklinacza. Skąd mógł wiedzieć, że w odległym świecie Athasu najpotężniejsi psionicy mistrzowskie opanowanie Drogi zawdzięczają podobnym praktykom?
Postawił lampę przy głowie stwora i odłożył miecz. Dłońmi odzianymi w skórzane rękawice sięgnął po czaszkę i podniósł ją do oczu. Wpatrzył się w ślepia potwora i dreszcz go przeszedł - tyleż z zimna co z niepewności i wrażeń po użyciu niedawnego zaklęcia. Nadzwyczaj silna aura porąbanego cielska, silniejsza nawet niż samej złocistej mgiełki nad nimi (tu zerknął czujnie w górę), sprawiła że czuł się nieswojo. A może to wina niemal ludzkiego wyrazu oczu stwora?
Podważył sztyletem i urwał łuskę z głowy "jaszczura", uciął również fragment pazura z jednej z łap stwora. Obrócił się do Helfdana i reszty grupy. - Już się tak nie zgrywaj na najrozsądniejszego, każdy z nas przydał się ale i popełnił błędy. I nie masz monopolu na roztropność, nie ty jeden zabrałeś prowiant i wodę. Starczy również unoszenia się i dąsania się na siebie - Iulus nie poskąpiłby ci leczenia, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Chcecie się kłócić - wyjdźmy najpierw z tej dziury. A teraz, wracamy, jeśli można w tym samym szyku co poprzednio, bo drugiej odnogi nie sprawdziliśmy i nie wiadomo co z niej wylezie - elf wskazał wyjście z sali. Rzucił ostatnie baczne spojrzenie na "mgłę" i galeryjkę, obiecując sobie w duchu że tu powróci. Co dziwne, czuł się zastanawiająco podniesiony na duchu - sytuacja przypominała mu trochę poprzednią wyprawę i dzisiejszy dzień był niemalże jak powrót do tamtej pamiętnej wędrówki nieznanymi korytarzami. Wbrew pozorom sporo również się dowiedział i nie mógł się doczekać ciągu dalszego - oczywiście, po poradzeniu sobie z paroma problemami - zerknął w tym momencie na resztę niedobranej grupy Ale poradził sobie poprzednio, poradzi sobie i teraz. - Iulusie - rzucił w pewnym momencie - jutro jest dzień świąteczny. Odprawisz z rana nabożeństwo? - Tej też nie sprawdziliśmy więc nie będzie niczym dziwnym jak za jakimś rogiem coś się będzie czaić... - powiedział Helfdan.
- Dość tego - warknął kapłan - wracamy do kraty. I już koniec z marudzeniem i sprzeczaniem. Na razie naszym priorytetem jest wyjście stąd. Więc za to się zabierzmy, a kłócić będziemy się już na górze. - spojrzał po wszystkich posępnym wzrokiem - Chętnie odprawię jutro. * * * "Znowu ten furkot!" - Aesdil nadstawił ucha po dojściu do rozwidlenia. Jak na razie nic nie wyskoczyło na nich z ciemności i może lepiej było nie prowokować "spotkania", ale, co by nie mówić, przybyli tu by zdobyć informacje. - Chwila - powiedział i wyciągnął dwie strzały z kołczanu. Obwiązał je pod grotami paskami płótna, nasączył je olejem, oparł jedną o ścianę, wyjął ciężki łuk refleksyjny i posłał zapaloną strzałę w głąb tunelu. W migotliwym świetle dojrzał niewyraźny kształt, w zarysie przypominający małpkę ze skrzydłami. Trwało to jedynie moment, a i sam stwór czmychnął w mrok czym prędzej, ale mimo wszystko na ten widok Laure cofnął się o krok. - Robi się coraz ciekawiej - powiedział zaaferowany - Jeśli się nie mylę był to imp. Albo quasit. A stworzenia takie, z tego co wiem, są często chowańcami potężniejszych magów o niezbyt ciekawych zainteresowaniach, na przykład nekromantów. Może nawet ich nieumarłych odpowiedników.
Spojrzał na pozostałych. - A to oznacza że żarty się kończą. W ciągu niedługiego czasu mamy dwie przesłanki świadczące o tym że mieszkańcy tych podziemi mogą posługiwać się zaawansowaną magią. Dysponuję ... zaklęciem ... które może zabezpieczyć nas przed zgubnymi skutkami niektórych czarów. Więc jeśli powiem żebyście coś zrobili - na przykład skupili się przy mnie - to zróbcie to, chyba że ktoś z was jest masochistą. Iulusie, zakładam że znasz się najlepiej na magii, jeśli rozpoznasz zaklęcie którym zamierzałby nas ktoś potraktować to powiedz mi to natychmiast. Podobnie, jeśli ktoś z was dojrzy jakiegoś czarownika to niech powie o tym, bowiem nie mam oczu z tyłu głowy.
- Zdecydowanie za mało używasz słowa "proszę" Powiedział tropiciel do elfa jakby zupełnie nazwy dziwnych stworków i nekromantach nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. - Z twoją uprzejmością też nie jest najlepiej, ale dorosły jestem, przeżyję to - odpalił Laure.
Dłuższą chwilę wpatrywał się w tunel. Kusiło go by ruszyć za stworem - formalnie rzecz biorąc nie odnieśli żadnych obrażeń, jedyne straty grupa zanotowała w dostępnych zaklęciach, zapasach i oświetleniu - ale w tym stanie ducha dalsza eksploracja nie miałaby sensu bowiem pierwsza konieczność podjęcia decyzji zaowocowałaby kolejnym sporem. Dopóki nie oczyści atmosfery nie ma co ryzykować następnej pyskówki i wymądrzania się kto ma rację. W zasadzie to trochę mu ulżyło - po nieoczekiwanym starciu z paladynem w drodze do Fortecy było mu głupio że dał się sprowokować do przedłużania kłótni i może też z tego względu nie reagował na docinki tropiciela, ale teraz i zachowanie Helfdana nie wydawało mu się ani trochę bardziej rozsądne. * * * - Zbierzcie coś co może posłużyć za łom lub może ... taran? - elf zatrzymał się przy sali z klatkami. Czekając na wynik poszukiwań przyjrzał się raz jeszcze porzuconym w komnacie mechanizmom, ze smutkiem zauważając że naprawdę niewiele urządzeń czy sprzętów przetrwało w stanie lepszym niż całkowita ruina. * * * Podobnie postąpili przy pamiętnej sali w której "narodził się" widmowy potwór broniący swych ziemskich pozostałości. Tu również przeszukanie dało skutek w postaci metalowych ram i podpór, zdatnych do wykorzystania podczas forsowania kraty. Aesdil nie wyglądał z entuzjazmem próby wyginania czy niszczenia prętów, ale im szybciej do tego przystąpią tym szybciej również znajdą się na zewnątrz... * * * "No już, no już, nic mi się nie stało..." - Złocisty już wiedział co tak go gnało z powrotem do kraty. Niepokój był pierwszym wrażeniem które zaczął odbierać po powrocie w miejsce gdzie wcześniej utracił kontakt ze skrzydlatym przyjacielem, zaraz potem ulgę i niezmierną radość. Wzruszające powitanie jakie Kull mu zgotował sprawiło że tym bardziej zaczął odczuwać tęsknotę za powrotem na powierzchnię i wzmocniło to jego determinację by sforsować pręty kraty. Stłumił jednak pośpiech, wsłuchał się czule w emocje i obrazy przekazywane mu przez drapieżcę. "Też się stęskniłem..."
Roześmiał się z ulgą. - Wygląda na to że przynajmniej Britta miała spokojny dzień, w każdym bądź razie Kull nie zauważył niczego niepokojącego - rzucił do pozostałych gwoli wyjaśnienia. - Co do żywności to nie będziemy cierpieli niedostatku, bowiem Złotoczerwonego rozpierała energia i naznosił zwierzyny ... pod warunkiem że znajdziemy wśród zdobyczy coś jeszcze poza zaskrońcami i myszami! - zachichotał powtórnie, widząc oczami wyobraźni stosik trucheł pod odrzwiami świątyni. - Dobrze więc, do dzieła. Sprawdzę zaklęciem czy ten żartowniś, twórca barier i pułapek, nie pozostawił aby jakiegoś dyskretnego sposobu na podniesienie kraty, sami zaś moglibyście się rozejrzeć w poszukiwaniu czysto mechanicznego urządzenia. Znaleźliśmy tu wcześniej parę podejrzanych miejsc, może tam ten dowcipniś umieścił jakiś lewar lub dźwignię... * * * - Egomet arcessere quaesitum operi Artifex IAM! - użycie czaru nie ukazało ani umagicznionych fragmentów ścian czy kraty, ani też pozostałości po jakichś zaklęciach, i to mimo tego że elf wyjrzał między prętami a potem przeszedł w głąb korytarza. Również poszukiwania przyziemnych, wykonanych przez rzemieślników mechanizmów nie dało rezultatu. A sama krata, mimo zgodnego wysiłku, ani drgnęła, najwidoczniej blokowana przez jakiś rodzaj zapadki. * * *
- Fethowa krata! - nie wytrzymał Złocisty po oględzinach korytarza. Z niechęcią przyjrzał się solidnym prętom. Próba podniesienia bariery i zablokowania jej tarczą autorstwa Raydgasta niewiele dała - Podziemia już mamy, smoków chyba tylko brakuje, sądząc po grubości i ciężarze sztab. No nic, pozostaje użyć zaklęcia i dopiero wtedy siły. Spróbuję na początek osłabić metal w tym miejscu, chyba jest trochę uszkodzone - wskazał przecięcie prętów, faktycznie wygladające jakby coś "drapnęło" je sporym pazurem - kiedy skończymy tu łatwiej będzie poradzić sobie i tutaj - wskazał następne miejsce. - Potrzebuję dziesięciu minut spokoju - oznajmił i łyknął z manierki, oszczędnie jak przedtem. * * * Zawsze zdumiewała Aesdila różnica pomiędzy wyczuwaniem Splotu gdy kształtował zaklęcia pieśnią a tym samym doznaniem gdy używał smoczego języka zaklinaczy. W tym pierwszym przypadku w umyśle miał wyobrażenie potoku słów i nut splatających się w jedną harmonijną melodię. Użycie Płomienia kojarzyło mu się z wybuchem wulkanu albo miarowym dźwiękiem ognia podsycanego podmuchem z kowalskich miechów, zaś magia zaklinacza - z hukiem jęzora ognia wydobywającego się z palnika. Sztuką było takie ukształtowanie tych "dźwięków" by pasma Splotu zmieniły się w pożądany efekt. Jak do tej pory nigdy nie miał z tym problemu, wręcz przeciwnie, posługiwanie się magią przychodziło mu bez trudu, jednak nawet elfia biegłość w splataniu zaklęć nie pozwalała mu przebić się przez nałożone przez Mystrę ograniczenia. A szkoda. Na dokładkę w samym Królestwie Splot szwankował... Z wysiłkiem otrząsnął się z tych myśli. - Sariourii Thane Haratha Khadath Aqshy'y, Minaith Harath Saros Khaladho Urith... - Złocisty rozpoczął rzucanie zaklęcia. Drobny w zamierzeniu czar mógł osłabić pręty i Aesdil z niechęcią co prawda ale zabrał się do pracy - z niechęcią bo zapowiadała się jako długie i mozolne zajęcie. Zamknął oczy i szepcząc słowa zaklęcia dotykał wybranego miejsca, czując jak metal kraty powoli nagrzewa się. Niestety tak jak się spodziewał rzucenie czaru nie było łatwe - wybrany fragment nie był odosobniony i Laure cały czas musiał trzymać pasemka magii w ryzach, by nie "rozpełzły się" po reszcie prętów. Delikatnymi, drobnymi ruchami palców wsączał w metal subtelne wstążki przywołanej słowami energii, mimo zamkniętych oczu "dostrzegając" jak kolejne warstwy metalu nieco zmieniają swoją strukturę. Po pewnym czasie inne emocje zniknęły, wyparte przez zadowolenie - zaklęcie to było jednym z trzech, obok Sztuczek (będących pierwszym poznanym w ogóle przez Laure czarem) i niszczycielską Eksplozją krzyku (z której był najbardziej dumny) do których czuł największy sentyment i praca ta bardzo przypominała mu spokojne dni w Scornubel, kiedy w zaciszu świątynnego warsztatu zajmował się wyrobem medalików i innych pamiątek dla wiernych Pana Poranka... Gdy skończył zaklęcie, z zadowoleniem czuł pod palcami rozgrzany metal. Rozgrzany nie na tyle żeby parzył, ale dający bardzo wyraźnie wyczuwalny efekt. Nagła myśl przyszła mu do głowy. Przysunął się do kraty i przywołał moc Płomienia - skoncentrowany ogień błysnął z jego oka i trafił w sam środek łączących się sztab. Przez chwilę elf trwał nieruchomo poświęcając cenną magiczną energię i rozżarzając wybrane miejsce, i naraz metal wypłynął wąską strużką, zastygając co prawda bardzo szybko, jednak sam rdzeń przeszkody został dodatkowo naruszony.
Laure obejrzał się na resztę, nadal trzymając dłoń nad uszkodzonym miejscem. |