- Z pewnością nasze działania nie mogą ograniczyć się do paradowania po trakcie i czekania na zbójców. Zupełnie zaś nie rozumiem czy w końcu obawiasz się o to , że zostaniemy wzięci za kupców i z cała surowością zaatakowani, czy też obawiasz się o to, że za kupców nas nie wezmą - przez co ominą pozostawiając w spokoju. Bo zdajesz się podnosić oba zastrzeżenia na raz. - odpowiedział rzeczowo Hansowi
- W twoim rozumowaniu albo się nie nabiorą albo - jak się nabiorą to nas zniszczą. Ja jeszcze widzę możliwość, że dadzą się nabrać i przegrają, lub że nie dadzą się nabrać i mimo to zaatakują - choćby by pozbyć się ścigającego ich oddziału.
- Po kupcu i karawanie nie będą spodziewać się takich niebezpieczeństw jak po dobrze pilnującej się drużynie. Poza tym, jeśli ich atak miałby zrobić z nas mielone, to bez znaczenia jest czy będziemy podróżować na wozie czy też pieszo po lesie. W lesie, wokół obozowiska, którego położenia póki co nie znamy można przyszykować dwakroć więcej pułapek i zasadzek - niż jest taka możliwość na trakcie , który przecież przejezdny być musi.
- Może i wóz nie wygląda najlepiej, ale będzie go można zamienić lub naprawić w najbliższej wsi, z dala od oczu nadzorcy - który normalnie pewnie by protestował, ułatwi też przewóz dóbr i nas samych.
- Wracając zaś do kwestii walk czy kupiectwa, rzecz jasna wcale nie muszę się narażać - stwierdził zdejmując jednocześnie strój kupca i chowając go do juki. Zauważył kpinę i ironię ukrytą w słowach Hansa, ironię nie przewidująca, że gdyby zaszła potrzeba negocjacji musi być ktoś na tyle "neutralny" aby skutecznie owe negocjacje prowadzić. W sytuacji gdy każdy z najemników walczy - na negocjacje nie ma już miejsca, tym bardziej jeśli nie ma z kim negocjować , bo każdy jest najemnikiem... halfling jednak był specem w szermierce słownej i potrafił jak nikt obrócić kpine czy ironię wobec swego adwersarza. Mimo, że Hans wydawał mu się jednym z nielicznych rozgarniętych osób - choćby ze względu iż wystarał się o mapę - to jednak w walce o honor czy pozycję w grupie, halfling nie zamierzał ustępować pola.
- Nie będę wystawiał się na pierwszy ostrzał jako kupiec, który dowodzi i przewodzi całej naszej bandzie. Nie to nie - powiedział tonem obrażonego halflinga który ani myślał już odtąd wychylać się z pomysłami w wyprawie, dopóki nie uzyska szerszego poparcia. Uznał dyskusje z każdym z osobna za wyczerpujące i nie uwzględniające różnorodności zdań grupy. W takich sytuacjach bez wyraźnego lidera było tylko kwestią czasu nim znajdzie się więcej spornych argumentów, halfling zaś miał dość czasu i własnych pomysłów by realizować je niezależnie od całej reszty. Levanowi który jakby w napięciu czekał na ogarnięcie wyprawy - a może na jakikolwiek sygnał Tupika do działania, dał jedynie znak aby dał sobie na wstrzymanie. Nie było sensu walczyć z wszystkimi, Tupik wolał poczekać, aż każdy sobie uświadomi konieczność pewnych rozwiązań , miał tez dość czasu i chęci by stopniowo na to wpływać. Co by nie było w polowaniu na złoczyńców miał już pewne doświadczenie o czym doskonale wiedział Levan, żaden z pozostałych osobników nie gwarantował zaś halflingowi skutecznej wyprawy... tym bardziej że wypełnienie co do joty poleceń szlachciury Tupik niekoniecznie wiązał z sukcesem obecnej wyprawy... Z całej tej gromady osób wstępnymi planami mógł podzielić się jedynie z Levanem, całej reszcie zwyczajnie nie ufał a i nie miał do tej pory dość informacji by przekonać ich do własnych pomysłów - to zaś wkrótce zamierzał zmienić. |