Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 15:40   #74
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Zgromadzili się pod ołtarzem.
Dwie świece płoneły jasno na brzegu kamiennego pupitu.
Iulus w swych odświętnych szatach, bez krzty pancerza na sobie wstąpił przed ołtarz. W dłonich niósł niewielki koszyk, do którego rano włożył kiklka ździebł zbóż, porastajacych okolice; świeże kwiaty i niewielki krzaczek jagód.
Ustawiony plecami do towarzyszy położył koszyk na ołtarzu i rozłożył dłonie wierzchem ku powale. Uniósł głowę ku górze i spojrzał w twarz posągu. Na policzki wystąpił rumieniec - stresował sie nieznacznie, gdyż święta plonów raczej nie obchodzi się w Tyrańskim kalendarzu. NIe znał modlitw dziękczynnych za zbiory i temu podobne. Musiał więc improwizować...

Przyciszonym lecz wyćwiczonym i pewnym głosem rozpoczął zaśpiew.

"Świat ułożon jest w wieczności
Boskim Prawem okiełznany
Dziś my w swej szczęśliwości
Za to dzięki Ci składamy

Za te dary, za te plony
w ten rok powtarzane
i prosimy aby nasze domy
w obfitości były skąpane

na wieki wieków
w Twej światłości
trwać będziemy w pokorności"

Manorian zamilkł na chwilę, by w skupieniu wyciągnać z koszyka rośliny które ze sobą przyniósł. Po chwili dodał głośno

- Matko wszystkich plonów, chwlimy Cię za plony które nam przydajesz i żywisz. Na Twą chwałe składamy to zboże, któy pod postacią chleba spożywamy każdego dnia; jagody, których sok orzeźwia nas w upalne dni; i kwiaty, symbol Twego szcześcia które na nas zsyłasz byśmy w trudzie i znoju, Twe piękno docenić mogli.
Spojrzyj łaskawie na te dary i - tu odwrócił się do towarzyszy - i na nas tutaj zgromadzony, którzy przyszli oddać Ci cześć i podziękować za tegoroczne zbiory. - zwrócił się ponownie do posągu i rzekł :
-Prosimy, nie opuszczaj swego ludu i swą opiekę roztaczaj nad ziemiami naszemi. Jak było na początku tak po wieki wieków w Boskim Prawie i Porządku świat uchowaj.

Skłonił się przed posągiem, po czym odpaliwszy niewielki patyczek od świecy stojącej na ołtarzu spalił w rytualnym hołdzie zboże, jagodę i kwiat.


Pokrzepiony nabożeństwem, Laure cierpliwie poczekał aż wszyscy usiądą. Chwilę tę poświęcił na rozpamiętywanie liturgii. Spodobała mu się, krótka, węzłowata i na temat. Widział że Iulus improwizował, ale nie miał mu tego za złe. Niektórzy klerycy Lathandera lubowali się w długotrwałych modłach które, co prawda... Potrząsnął głową. Czas przemówić i niech nabożeństwo będzie dla niego wskazówką. Członkowie grupy spędzili w podziemiach cały wczorajszy dzień więc miał nadzieję że poświęcą mu kilka minut, ale warto się streszczać. Gdy wszyscy, łącznie z Brittą, usiedli, przemówił w te słowa.
- Spróbujmy nieco inaczej niż dotychczas, bo widać że zabrakło i planu, i dobrej woli. Nikt z nas nie jest zadowolony ze stanu rzeczy, ale jesteśmy dorośli, możemy jeszcze wykonać zadanie i wyjść z twarzą z tej wyprawy. Każdy popełnił błędy, jednak i każdy pokazał że może się przydać... - wiedział że mówi ogólniki, ale od czegoś trzeba zacząć - Podsumuję sytuację i zaproponuję parę rzeczy, wysłuchajcie mnie, potem powiecie swoje.

Zaczął odliczać na palcach, dla podkreślenia i porządku.

- Po pierwsze - przybyliśmy tu w różnych celach i warto powiedzieć sobie jasno co kto z nas chce osiągnąć. Ja - wskazał na pierś kciukiem - sprawdzić chcę czy drowy mają tu swą siedzibę i czy zejście do Podmroku stąd prowadzi. Mam nadzieję że jeśli tak, to paladyni ... - tu spojrzał na Raydgasta, ale po chwili potrząsnął głową - Zbaczam z tematu. Oddać chcę włościanom w Podkosach kapłańskie parafernalia, by przekonać ich o dobrych zamiarach i wpłynąć na Fardana w czasie rozmowy o listach - wiecie jakich. Ostrzec pobratymców o niebezpieczeństwie które grozi im w Wilczym Lesie, choć tu ... - znowu się zreflektował - cóż poradzić na chaotyczną naturę. - Znaleźć też chcę źródło klątwy spoczywającej na Fortecy i zdjąć ją. Nie wiem czy to wykonalne, zapewne wątpliwe - popatrzył z uśmiechem na Brittę - ale spróbować nie zaszkodzi. Byłbym szczęśliwy gdyby posąg udało się przetransportować do wsi - wpatrzył się w rzeźbę, zaraz jednak zmitygował się - ale w naszej mocy jest chyba jedynie przekonać Podkosian do ściągnięcia go do wsi. Odnaleźć zamierzam istoty które mogłyby rzucić snop światła na tutejsze tajemnice - spojrzał w tym momencie na Helfdana. - Na koniec zaś - chcę wrócić do Uran, bo inne ścieżki czekają - zerknął na kapłana. - Gdyby zaś udało się wzbogacić - nie mam nic przeciw temu. Ale o tym również powiem.

- Po drugie - stan obecny. Iulusowi zawdzięczamy odnalezienie kapłańskich sprzętów - mamy więc kartę przetargową do rozmowy z Fardanem. Drowów śladów nie odnaleźliśmy poza jednym z dwójki pokonanej przez poprzednich przybyszy. Nie wiemy kim byli, może forpocztą inwazji, może wyrzutkami. Nie wiemy skąd wychynęli - czy z wejścia do Podmroku, czy przybyli z innych stron. Wejścia do Podmroku nie odnaleźliśmy. Źródła klątwy - również, choć ślady w podziemiach zdradzają coś niecoś. Wiemy że w podziemiach żyją istoty rozumne. A po okolicach kręcić się mogą drowy, więc trzymanie się w grupie nie jest złym pomysłem.

- Po trzecie - co proponuję? Mimo wszystko, po sprawdzeniu zamku, proponuję sprawdzić dokładnie raz jeszcze lochy. Bowiem zejście do Podmroku najpewniej tam się znajduje sądząc po odnalezionych korytarzach, a i Helfdan napotkał tam niewiasty które wypytać by można było. Nie porąbały go od razu na ćwierci więc może istnieje szansa na rozmowę. Gdy wracać zaś będziemy, warto ustalić będzie jak rozmawiać z Fardanem by przekonać go do zdradzenia czegoś więcej niż to czego dowiedział się Helfdan w rozmowie z chłopcem.

- Po czwarte - do niczego nie dojdziemy jeśli wyzwiska i ciosy będą latały w powietrzu.
- Aesdil wspomniał jak to tropiciel zachęcał go i Raydgasta do wzięcia się za łby, ale prędko odepchnął te myśli - Zachowajmy odrobinę grzeczności, bez wyzywania się od głupców i tchórzy. Lubić się nie musimy, szanować również, ale wytłumaczyć spokojnie swoje racje - możemy jak najbardziej, bez dąsów czy dogryzania sobie. Na pocieszenie przypomnę że niedługo wrócimy do Uran i te parę dni każdy z nas chyba wytrzyma w tym towarzystwie... - zerknął na moment na Brittę i mrugnął.

- Po piąte wreszcie i chyba ostatnie - łupy. Helfdan czy ja nie czerpiemy dochodów z ziemi czy ze świątyni, nie krzywcie się więc słysząc że o tym wspominam. Komponenty do zaklęć kosztują, jedzenie czy wino również, noclegi takoż. Dość jednak o tym. Jeśli odnajdziemy jakieś relikty paladynów czy kapłańskie, Raydgast i Iulus się nimi zaopiekują - nie wiadomo czy w lochach nie znajdziemy ciał tych którzy przed nami próbowali wyjaśnić tutejsze zagadki albo oczyścić korytarze z potworów. Jeśli znajdziemy rzeczy przydatne Brittcie czy Helfdanowi - im one przypadną. Jeśli zaś znalezisko ja będę mógł wykorzystać - nikt nie będzie mi miał za złe jeśli je wezmę. Inne przedmioty do dogadania się czy spieniężenia, zaś złoto do podziału. Jeśli ktoś nie będzie zainteresowany swoją częścią, nie ma sprawy - przekażę ją kościołowi Lathandera, a Iulus będzie tego świadkiem. Zważcie że całe moje gadanie o łupach jest najpewniej bezprzedmiotowe, bowiem byli przed nami poszukiwacze przygód którzy całe dobro z zamku uwieźli, o czym sołtys wspominał, a i rozumne osoby kręcą się po podziemiach.

Laure odetchnął, wyprostował plecy i wpatrzył się w zachwycający posąg Chauntanei. Nic więcej nie miał do powiedzenia, zrobił co mógł by oczyścić atmosferę w grupie. Nawet nabożeństwo o które nagabywał Iulusa miało raczej na celu ucywilizowanie stosunków niż ugaszenie religijnego żaru w sercu barda...

To co było do powiedzenia zostało już powiedziane takie było zdanie tropiciela. Oczywiście chwila w tą czy w tamtą nie robiła różnicy. Z doświadczenie jednak wiedział, że jak elf proponuje krótką gadkę to na jednym pacierzu się nie skończy. Wziął zatem z sakwy solidnej wielkości kalarepkę i zdjął z szyi pozbawić kozik, żeby ją skórki. Usiadł przy innych i dał znak, że jest gotów. Wprawdzie więcej jego uwagi przykuwało warzywo niż elf, ale jak wszyscy wiedzieli słuch miał dobry.

Paladyn spojrzał na barda, pocierając dłonią czoło.
- Po pierwsze. Drowy. Mam sprawdzić czy tu się zagnieździły.Sprawdzić.Nie na siłę szukać.- paladyn postawił sprawę i krótko. -Równie dobrze możemy nie znaleźć śladów drowów. Podobnie jak przejścia do Podmroku. Mnie goni czas, więc nie będę tutaj siedział do zimy, tylko po to by wyciągnąć za uszy jakiegoś drowa.- splótłszy dłonie razem, dodał.-Co do kościelnych utensyliów, to chyba sprawa jest już załatwiona.A jeśli nie. To zobaczymy w co jest w zamkowej kaplicy.-
Spojrzał przez okno.- Na pozytywne nastawienie Podkosian bym nie liczył. Nieważne jak bardzo uda zdobyć ci się ich sympatię. Strach przed Tulipem, jest u nich silniejszy. To samo z klątwą. Nie chcą pomocy Zakonu w tej sprawie. Nie chcą żadnej pomocy, więc nie widzę powodu w uszczęśliwianiu ich na siłę. Tym bardziej, że nie wiedząc jaką klątwę chcesz odczynić, możesz tylko sobie narobić kłopotów.- spojrzał na elfa dodając.- Spadła klątwa na zamek, może spaść i na ciebie.
Potarł brodę dodając.- Dlatego moim celem jest zwrócenie uwagi Zakonu na niegodne postępki Tulipa. Być może uda się mu odebrać ziemie i sprawdzić, czy nie czynił jakichś niegodziwości, wobec włościan których miał pod opieką.Zobaczymy.

-A transport figury szkodę tylko przyniesie. Bo ani ty, ani chłopy nie są kamieniarzami i uszkodzenie posągu jest pewne. A co do szukania śladów w lochach... to nie jestem zainteresowany. Ani nawet chętny by ich szukać. Sprawy magów zostawiam magom. A skoro się do nich nie zaliczam...-Raydgast tymi słowami wyraźnie zaznaczył, że do podziemi zapuszczać się nie zamierza. Paladyn spojrzał na zamek.- Pozostało tylko zamek sprawdzić. I zobaczymy co odkryjemy. Następnie powrót do Podkosów. A potem mnie obowiązki wzywają do Uran. Lecz tylko mnie. Wy zrobicie, co chcecie.
Paladyn następnie dodał.- A do lochów to mi się nie spieszy.Plugastwo w nich siedzące, nie zając... nie ucieknie. A jeśli jakieś żywe drowy jeszcze się tam łażą. To chyba im współczuć trzeba.
Uśmiechnął się kwaśno.- Łupy mnie nie obchodzą. Rozumiem potrzebę się wzbogacenia jak i ciekawość, ale cóż... po ponownej wizycie w Podkosach, możecie tu wrócić i nawet przekopać całe to wzgórze. Więc szukajcie sobie do woli, ale zważcie...Nie jesteście przygotowani do eksploracji tych lochów. A ci którzy zjawili się przed wami, śmierć jedynie znaleźli.

Wysłuchał nie przerywając. Od czasu do czasu tylko wydobywało się z jego ust głośnie chrupanie soczystej rzepy. Rzecz jasna nie wszystko rozumiał i z nie wszystkim się zgadzał… ale widocznie taka karma. Dwa razy nie mógł powstrzymać ironicznego uśmiech jaki się mu odmalował na twarzy za pierwszy razem gdy paladyn wspomniał o sprawdzaniu. „Sprawdzanie” w zakonie jaki reprezentował musiałoby wyglądać mniej więcej tak. Wchodzi rycerz na próg domu do sprawdzenie, rozgląda się i krzyczy „jest tu kto?” a następnie wychodzi z poczuciem spełnienia swojego zadania. Po co sprawdzić wszystkie pomieszczenia, po co sprawdzić czy nie ma jakiejś ukrytej piwniczki etc. Przecież on nie ma na SIŁĘ SZUKAĆ! Ale to nie problem Helfdana tylko zakonu. Oczywiście z dużą ulgą przyjął pozwolenie na robienia czego chce. Dużo lżej mu z tym było.


- Jadę do zamku i rzucę oko to tu to tam. Jednak pewnie i tak podziemia zaprowadzą nas w to samo miejsce. Potem jadę do Uran. Odrzekł gdy nadeszła jego pora na opowiadanie o planie. – To czego szukałem nie odnalazłem, a na Podkosian nie mam czasu. Zwisa mi dlaczego ukrywali wiadomość od drowów, czy z głupoty, czy z nimi byli w zmowie albo jeszcze z innych powodów. Nie mam tam żadnego interesu. Niewykluczone, że tu wrócę z kimś kto podobnie rozumie słowo „sprawdzić” i dokończę to i owo.

- Nie rozumiem Raydgaście jak chcesz więc sprawdzić czy drowy tu są - wszak jeśli są to się ukrywają i trzeba okolice przeszukać dokładnie, bo ślad drowów i dowody ich bytności to już ten młody giermek przyniósł, a Ty zdaje mi się masz więcej od jego raportów się wywiedzieć. Kopać nowych tuneli to nie będziemy przecież ale przydało by się sprawdzić każde pomieszczenie w zamku, każdy zaułek lochów czy nie mają tam ukrycia, czyż nie. Wszak Mroczne Elfy na dachu siedzieć nie będą i czekać aż je wypatrzym, ani też pewnie nie wylezą jak tylko do pierwszej komnaty przyjdziemy. Może ich być nie wielu i kolejnej grupy się obawiają, a są mistrzami w podchodach i zacieraniu śladów. Jakże więc chcesz ich szukać skoro nie usilnie, skrupulatnie i dokładnie ? Ja ze swej strony do bardowych dwóch pierwszych kwestii się przychylam. Czyli sprawdzić chcę czy drowy mają tu swą siedzibę i czy zejście do Podmroku stąd prowadzi. potem oddać chcę włościanom w Podkosach to cośmy tu znaleźli i porozmawiać o listach. Potem do Uran - westchnął Iulus - uważam, też iż powinniśmy wybrać przywódce i podążać za jego osądem bez szemrania. Ze względu na zawiedzione zaufanie ze strony Helfdana i jak na razie nie jasne pomysły na "poszukiwanie" mrocznych uważam iż Laure powinien dowodzić, bo póki co wykazuje się tu największym rozsądkiem i spokojem... o dziwo.

-Iulusie...- odparł paladyn, spoglądając na pozostałych także. -Co do drowów, to przypominam, że były o nich niejasne pogłoski. Plotki jeno. I czy naprawdę były tu drowy, nie wiadomo.

Raydgast splótł dłonie razem.- Jeśli się ukrywają tak dobrze, jak mówisz...to albo ich nie znajdziemy. Albo będziemy martwi chwilę po ich odnalezieniu. Co jest możliwe, bo obecna wyprawa była porażką. Jak mamy szukać kogokolwiek bez zwiadowcy, którego raportom można ufać? Jak mamy szukać skrupulatnie, nie wiedząc jak daleko sięgając lochy? I w końcu, co nam przyjdzie z niepokojenia potworówJuż raz utknęliśmy w pułapce. Drugi raz możemy nie mieć tyle szczęścia.
Paladyn skupił swój wzrok na kapłanie.- Spójrz prawdzie w oczy. Nie jesteśmy przygotowani na zagłębianie się w lochy. Tym bardziej na szukanie wejścia do Podmroku. A martwi... nikogo nie poinformujemy. Wiemy że lochach drowy były, wiemy że lochy są niebezpieczne i dla nich.
Raydgast potarł kark.- Do Uran i tak trzeba się udać. Po ekwipunek i po posiłki. A raport miał być jak najszybciej. A co Zakon postanowi....zobaczymy... być może dokładniej zbadać sprawę lochów.

Laure
siedział z nieporuszoną miną. Raz że było to wynikiem ulgi - w końcu zaczęli ze sobą rozmawiać rzeczowo, bez wyzwisk. Ironię był w stanie ścierpieć. Po wtóre propozycja kapłana kompletnie go zaskoczyła. Beregost. Las Ostrych Kłów. Nashkell... Znajome obrazy pojawiły się przed jego oczami. Wtedy wziął na siebie ciężar dowodzenia. I weszli w te cholerne koboldzie chodniki. Zdecydowali wszyscy, ale to on wydał rozkazy: by Lukas wziął zwiad, by Carados, Thoed i Kruk wyrąbywali drogę drużynie przez chmarę koboldów, by Arenae strzegł ich pleców a Goro wspierał tych, którzy najbardziej tego potrzebowali, swoimi zdolnościami. Tak samo zdecydował że zinfiltrują korytarze drowów. I z tego również wyszli zwycięsko, płacąc krwią i śmiercią towarzyszy. Czy warto było? Czy podjąłby raz jeszcze takie same decyzje? Nie wiedział. Nie miał jednak czasu na zastanowienie się. Trzecia rzecz sprawiała że siedział jak wykuty w kamieniu - nie rozumiał paladyna. Jego racje mu gdzieś umykały, rozumowanie nie trafiało do przekonania. Wolał nie zgłębiać dokładniej niechęci Raydgasta do zadania, w obawie że pokaże się to na jego twarzy. A stąd niedaleko do kłótni, gniewu i nagich ostrzy. Popatrzył na Iulusa i Helfdana. Może to jest klucz? Może zwyczaje w Królestwie różnią się tak bardzo od znanych im, przyjezdnym, że trudno mu było dojść do tego o co chodzi Raydgastowi? Siłą woli powściągnął jednak te myśli. Jeden wniosek nasuwał się od razu. "Lepiej ściągać cugle rasowemu wierzchowcowi niż gnać batem co krok niechętnego wołu".
- Dobrze więc, paladynie, jeśli uznałeś że musisz dostarczyć raport jak najszybciej to chyba faktycznie nie warto marnować czasu. My z kolei
- spojrzał na kapłana i tropiciela - sprawdzimy w takim razie dokładnie dziedziniec zamku i pozostawimy wierzchowce w takim miejscu by Ptaszysko i Kull miały na nie baczenie, no i nie zagłębimy się aż tak by nie móc do nich szybko powrócić. Co wy na to?

Zaraz, zaraz... coś tropicielowi nie pasowało. Jakie kurwa plotki, czy tytułem współpracy z drowami nie wydali kogoś stróżom prawa, czy jakiś członek zakonu nie zdawał z tego relacji? - A czy to nie przypadkiem drowy pojawiły się nie w plotkach tylko w raporcie jakiś odpowiedzialnie podchodzących do swych zadań ZAKONNIKÓW? A zresztą nieważne... Spasował. Pan Raydgast Rzetelny Raport i tak przecież wiedział lepiej - tylko jeden raport jest wiarygodny, nieważne w jaki sposób informacje były zbierane... ważne kto się pod nim podpisał. Może gdyby miał jakieś małe Helfdany na głowie inaczej podchodziłby do pakowania się w bardziej niebezpieczne akcje...
- Zobaczymy. Co będę robił a czego nie pozwolicie, że zadecyduję później. Teraz jak wszyscy wiemy o co komu idzie i nic to nie zmienia proponuję obrać kierunek na fortecę.
Wstał i ruszył w kierunku wierzchowca z przekąską w dłoni. Nie miał ochoty po raz setny planować akcji, które po kwadransie realizacji okazują się zupełnie nieprzydatne. Nie miał ochoty wchodzić w dysputy na temat odwagi, głupoty, odpowiedzialności czy innych pierdół. Chciał sprawdzić czy coś zostało przeoczone w fortecy. Mógł poświęcić na to dzień... czas którego było mu szkoda na gadanie.

- Moment, Helfdan ma rację, Raydgaście czyżbyś nie ufał raportom Helmitów, przecież ichniejszy giermek przywlókł do Podkosów Drowa i stracił go za zbrodnie; a jeszcze człowieka współpracującego z drowami na Jarmark przywiódł. Jak to więc plotki, myślisz, że dla chwały młodzik zakłuł elfa sadzą wysmarowanego? - zdziwił się niemiłosiernie kapłan. - Może faktycznie sprawdźmy fortecę na spokojnie a Ty z pierwszymi... khem raportami wróć do Uran skoro Ci śpieszno, ewentualnie chodź z nami ale nie czuj się skrepowany wyruszyć jak już sam uznasz, że swoje zadanie wykonałeś. Myślę ze możemy sobie potowarzyszyć a nie musimy przeszkadzać. My najwyżej zostaniemy sobie ciut dłużej. Ot tak sobie - turystycznie... - mówił łagodnie, bez sarkazmu czy ironii. Nie chciał denerwować rycerza ale miał trochę dość takiej sytuacji.

- Sądząc z porywczości giermka i z tego jak ów raport przedstawili Helmici, wiarygodność jego jest... dyskusyjna. Nie wspominając, że drowy jeno w zamku widział. A lochy jakoś... przegapił? - wzruszył ramionami paladyn. -Tak czy siak, poza owym incydentem, drowów nikt tu nie widział. Dowody zostały zniszczone. Świadków nie ma. Giermek się więc roztropnością nie popisał. A co do zwiedzania lochów... cóż... na zamku wam po towarzyszę.

- No to w koń!
Nie było sensu dalej tracić czasu. Nie było sensu polemizować wydawało się, że każdy z nich porusza się w tej samej rzeczywistości a jednak każdy postrzegał ją inaczej. Tropiciel poprawił popręgi przy koniu zapakował sakwy i wpakował się na siodło. Rzucił im ostatnie spojrzenie, dał im ostatnią szansę dołączenia się do niezwykle ekscytującej penetracji przeklętego miejsca!

Aesdil
podniósł się powoli. Rozmowa dała jakiś skutek - należałoby powiedzieć "minimalny" - ale pozytywny. Spojrzał na łuczniczkę, która chyba nie była zbudowana efektami dyskusji. Uśmiechnął się słabo.
- Postaramy się byś tym razem nie musiała tak długo na nas czekać. Mam nadzieję Britto że dasz się wieczorem namówić na podzielenie się z nami jeszcze jakąś historią. Zajmująco opowiadasz...
- powiedział uprzejmie i rozejrzał się za chowańcem, plecakiem i resztą ekwipunku. Spojrzał ostatni raz na posąg i pogłaskał gładką szatę boginii. Czas w drogę.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 07-09-2010 o 15:43.
Nightcrawler jest offline