Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 15:41   #7
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Porzuciwszy swoje ofiary ruszyliście w stronę zamku. Jak się szybko okazało ściany, które były świadkiem waszego pierwszego spotkania były ruinami jakichś pomniejszych zabudowań i nie dawały wystarczającego schronienia na długi, słoneczny dzień. Nic dziwnego, że dzieciaki nie bały się tutaj przychodzić. Dopiero po godzinie wędrówki zobaczyliście dużą polanę porośniętą krzakami, a na niej niewielki zamek. Dzięki wyostrzonym wampirzym zmysłom mimo mroku mogliście podziwiać każdy szczegół budowli, która - przy bliższym poznaniu - nie wydawała się imponująca.Zapadnięty dach, wybite okna i połamane drzwi sprawiały, że budowla nie nadawała się już do zamieszkania.




http://samurajgrzes.digart.pl

Kiedyś musiał to być piękny zamek z brukowanym dziedzińcem i zadbanym ogrodem. Teraz jednak w klombach i kamiennych donicach zamiast róż i lilii gnieździły się pospolite kwiaty i mech, dziedziniec zasypany był zgniłymi liśćmi i suchymi gałęziami, zaś od północnej strony las podszedł aż pod same mury, nic sobie nie robiąc z zardzewiałego, kutego parkanu. Gdzieniegdzie widać było pozostałości po sąsiednich budowlach - stajniach, domach służby czy zabudowaniach gospodarczych. Niestety ze wszystkich pozostały tylko kruszące się ściany. Puste okna patrzyły w stronę zamku jak gdyby z żalem, że ich dawny pan pozwolił popaść swojej własności w ruinę.

Ostrożnie weszliście do środka, ostrożnie stąpając między połamanymi deskami, pokruszonymi kamieniami i zaprawą. Szeroki hol wiódł do poprzecznego korytarza, z którego można było wejść do poszczególnych komnat. Zajrzeliście do najbliższej, zapewne salonu dla gości. Wewnątrz hulał wiatr, poruszając resztkami kosztownych zasłon i niewielkim, brudnym kandelabrem. Rozmokłe, przegniłe obicia sof i foteli wydzielały nieprzyjemny zapach. Ilość dziur świadczyła, że i one stanowiły czyjś dom, teraz jednak wzgardziły nimi nawet myszy. Uspokojeni brakiem straszliwego wampira, którego bali się wieśniacy, odwróciliście się do wyjścia, gdy nagle zza zasłony wyłoniła się kobieca twarz.




Dopiero po kilku sekundach zorientowaliście się, że patrzycie na rzeźbioną ozdobę okiennego wykuszu. Kamienna dama wydawała się jedynym mieszkańcem tego domostwa, nie licząc mrówek, stonóg i drobnych leśnych stworzeń. Gdzieś na wieży zahukała sowa. Śladów ludzkiej bytności nie było. Mieliście wrażenie, że wokół unosi się dziwny, niepokojący zapach, lecz byliście jeszcze zbyt niedoświadczeni w używaniu Waszych wampirzych zmysłów by prawidłowo go zidentyfikować. Niemniej sprawiał, że włoski na ciele stawały wam dęba. Zwiedzaliście kolejne pomieszczenia, jednak żadne nie zachowało się w całości. Przy dużym wkładzie pracy kilka komnat można by było dostosować do waszych potrzeb, jednak do świtu pozostało zaledwie parę godzin. Co prawda Livet w postaci nietoperza czy innego małego stworzenia mogłaby spać gdziekolwiek, niestety Mal nie opanował jeszcze trudnej sztuki polimorfii.

Przetrząsnąwszy cały zamek znaleźliście się wreszcie w kuchni. W jednym z rogów pomieszczenia znajdowało się zejście w dół. Z ciemności ziało wilgocią i zgnilizną. Podpiwniczenie zapewne ciągnęło się pod całym budynkiem - tam słońce na pewno nie sięgnie
 
Sayane jest offline