Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 15:53   #85
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Zaczerpnął tchu szeroko otwartymi ustami, by po chwili zacisnąć mocno zęby. Prawą ręka, uwolnioną z uścisku na rękojeści miecza, począł odpinać paski naramiennika. Bełt tkwiący między płytami zachrobotał o kość lewej ręki - przed oczami kapłana zatańczyły krwiste robaczki bólu. Iulus syknął uwalniając ramię od pancernej płyty i na chwilę opadł z sił. Szybko jednak jego prawica powróciła do rozpoczętego działania, rozpinając z determinacją kolejny element pancerza.
Po chwili kolejna blacha opadła z brzękiem na kamienną posadzkę i Manorian oparł spoconą głowę o zimną ściane celi. Drżącymi palcami dotknął upierzonej lotki krótkiego pocisku. Wiedział, że im dłużej będzie zwlekał, tym mniej siły do zrobienia tego co musiał wykonać zostanie w jego członkach.
Uchwycił bełt i jednym, zdecydowanym ruchem wyszarpnął go z ramienia. Krzyk bólu zadudnił o klaustrofobiczne ściany więzienia, w momencie gdy słaniający się na nogach paladyn wraz z bardem doń wchodzili.

Świat wirował pulsując otępiającym bólem w ramieniu. Kapłan z czołem wspartym o kolano zaciskał zęby powstrzymując łzy napływające do oczu. Po chwili odrzucił okrwawiony bełt i przyłożywszy dłoń do rany zmówił krótką modlitwę. W tym momencie musiał już skończyć z własną raną nim mógł zabrać się za towarzyszy.
Dłoń zamigotała chłodnym błękitem a ramię dzięki boskiej mocy powoli odzyskiwało swą sprawność, choć zużył na siebie tylko prostszą modlitwę leczącą.
Następnie po wstępnych oględzinach pozostawił paladyna pod ścianą wyrokując, iż Raydgast będzie musiał odpocząć i sam zwalczyć paraliż jak było w przypadku Laure, gdy zaatakowała ich zjawa. Natomiast Helfdana, który co prawda sam już zajął się mniej więcej swoimi ranami wsparł jeszcze własną modlitwą, myśląc tylko o tym, że bełt sterczący z jego lewego boku może jeszcze poczekać.
Kapłan był gotów do dalszej walki. Nie chciał dawać szansy Drowom na regeneracje a pomysł wywabienia ich z kryjówki jak najbardziej przypadł mu do gustu. Zaciskając dłonie na mieczu czekał na reakcję mrocznych gdy towarzysze przenosili ciało zabitego łotra.
Ku jego rozczarowaniu niewiele jednak to dało. Z ciemności nie wychynał żaden demon ani nawet podziemy elf. Żaden bełt też nie śmignął w stronę grupy. Nie pozostało nic więcej jak podążyć za resztą grupy.
Manorian zebrał części zbroi i wraz z tropicielem wywlekli sparaliżowanego Tormitę na dziedziniec. Tu Manorian przypiał na powrót blachy do ramienia i z troską spoglądał na Raydgasta.
Gdy rycerz objawił swój plan Iulus od razu odparł:
- Ruszajmy natychmiast jak poczujesz się sprawnym, nie możemy dać im czasu na przegrupowanie i leczenie. Nie wiemy ponadto czy gdzieś dalej nie mają innego wejścia, którym nie zechcą obejść czuwającego Aesdila. Po za tym - spojrzał na najemniczkę - uważam iż Britta powinna iść z nami - jest wypoczęta rześka, da sobie lepiej rady niż my. Prócz tego mroczni o niej nie wiedzą, możemy ich zaskoczyć większą liczebnością. Jeśli mają demona przyda się każda dodatkowa strzała, którą możemy w niego wrazić i nie ma sensu znów dzielić naszych sił. W końcu na straży koni w ostateczności można zostawić wasze jastrzębie?- kapłan spojrzał na tropiciela nie będąc pewnym do jakiego gatunku właściwie należą ich ptaki - zawsze mogą nas ostrzec o wyjściu mrocznych albo choćby wydrapać oczy. Na wycofanie się nie możemy sobie teraz pozwolić, szczególnie skoro z częścią już sobie poradziliśmy - dodał po krótkiej pauzie i spojrzał na paladyna w oczekiwaniu na jego słowa.
Iulus miał też nadzieje przed kolejną walką odzyskać tarczę, którą wypuścił ze zmartwiałej dłoni przy samej barykadzie.


- Już im daliśmy na to czas. Skoro my zdążyliśmy się podleczyć to założenie, że nasi przeciwnicy tego nie zrobili trąci zbytnim optymizmem. -Odpowiedział kapłanowi Helfdan. – Co do Britty to teraz jest więcej powodów, żeby została przy wierzchowcach niż wcześniej. Drowom dużo trudniej będzie zaryzykować atak, skoro nie zdecydowali się dokończyć roboty przy barykadzie.
- Ktoś przy koniach zostać musi.- potwierdził paladyn kiwając głową.
- Na mój chłopski rozum to albo nie spodziewali się po nas takiej trudnej przeprawy albo to coś też im zaburzyło plan. Co nie zmienia faktu, że teraz jest ich o dwóch mniej… czyli prawdopodobnie o połowę. Dlatego ktoś musi zostać i przypilnować koni. Ptaszki tego nie zrobią, co najwyżej dadzą się nabić na bełta.
-Tego nie wiemy...możemy tylko zakładać.- odparł paladyn po czym rzekł.- No i jest jeszcze tam demon. I bogowie wiedzą co jeszcze.


Popatrzył na zebranych i jednoznacznie się opowiedział za zejściem do podziemi i załatwieniem tych trzech problemików. Jednak nie byłby sobą gdyby nie podsumował zaistniałej sytuacji.

- Tak między nami, to ja jednak wolę jak ja was wprowadzam w te jak to nazwaliście „zasadzki”. Wtedy wiem, że jedyne zagrożenie czeka mnie ze strony kapłana, a jak prowadzi ktoś inny to kończy się to jakimiś bełtami, nawiedzonymi szpiczastymi i kwasami…
Ostatnich słów Raygast nie skomentował. Wszak Helfdan jakoś nie zauważył, że choć paladyn szedł nieco przed nim, to nadal tropiciel szedł na szpicy...i powinien wypatrzyć zasadzkę. Ale nie wypatrzył.

Półelf z radością przyjął niemą aprobatę paladyna. Przynajmniej tym razem nie szukał winy z dala od własnych działań i błędów. Zwiastowało to jakieś światełko w tunelu, Raygast już tak bezrefleksyjnie i bezkrytycznie nie podchodził do swoich czynów i decyzji. Szkoda, że konieczna była ofiara z ich krwi aby taki cel osiągnąć. Jeżeli jeszcze nie będzie marudził, że pościg za drowami jest niebezpieczny to chyba będzie jakiś dzień dobroci dla półludzi.


-Cóż na pewno jest ich mniej- wzruszył ramionami kapłan - macie też racje z końmi, źle by było dać im teraz uciec jeszcze z naszymi. Niech będzie Britta zostaje a my ruszajmy do boju. Chciałbym tylko wiedzieć Raydgaście jak się czujesz. Jeśli potrzebujesz jeszcze kilka chwil na złapanie drugiego oddechu to pomóżcie mi z tym bełtem - wskazał głową na swój krwawiący, w miejscu gdzie grot przeszył pancerz, bok...
- Już mi lepiej.- odparł paladyn i przyjrzał się bełtowi zastanawiając się lepiej byłoby go wyrwać czy przepchnąć. Ostatecznie rzekł.- Zaboli.
I zabrał się za usuwanie ciała obcego z rany.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline