Zaczerpnął tchu szeroko otwartymi ustami, by po chwili zacisnąć mocno zęby. Prawą ręka, uwolnioną z uścisku na rękojeści miecza, począł odpinać paski naramiennika. Bełt tkwiący między płytami zachrobotał o kość lewej ręki - przed oczami kapłana zatańczyły krwiste robaczki bólu. Iulus syknął uwalniając ramię od pancernej płyty i na chwilę opadł z sił. Szybko jednak jego prawica powróciła do rozpoczętego działania, rozpinając z determinacją kolejny element pancerza.
Po chwili kolejna blacha opadła z brzękiem na kamienną posadzkę i Manorian oparł spoconą głowę o zimną ściane celi. Drżącymi palcami dotknął upierzonej lotki krótkiego pocisku. Wiedział, że im dłużej będzie zwlekał, tym mniej siły do zrobienia tego co musiał wykonać zostanie w jego członkach.
Uchwycił bełt i jednym, zdecydowanym ruchem wyszarpnął go z ramienia. Krzyk bólu zadudnił o klaustrofobiczne ściany więzienia, w momencie gdy słaniający się na nogach paladyn wraz z bardem doń wchodzili.
Świat wirował pulsując otępiającym bólem w ramieniu. Kapłan z czołem wspartym o kolano zaciskał zęby powstrzymując łzy napływające do oczu. Po chwili odrzucił okrwawiony bełt i przyłożywszy dłoń do rany zmówił krótką modlitwę. W tym momencie musiał już skończyć z własną raną nim mógł zabrać się za towarzyszy.
Dłoń zamigotała chłodnym błękitem a ramię dzięki boskiej mocy powoli odzyskiwało swą sprawność, choć zużył na siebie tylko prostszą modlitwę leczącą.
Następnie po wstępnych oględzinach pozostawił paladyna pod ścianą wyrokując, iż Raydgast będzie musiał odpocząć i sam zwalczyć paraliż jak było w przypadku Laure, gdy zaatakowała ich zjawa. Natomiast Helfdana, który co prawda sam już zajął się mniej więcej swoimi ranami wsparł jeszcze własną modlitwą, myśląc tylko o tym, że bełt sterczący z jego lewego boku może jeszcze poczekać.
Kapłan był gotów do dalszej walki. Nie chciał dawać szansy Drowom na regeneracje a pomysł wywabienia ich z kryjówki jak najbardziej przypadł mu do gustu. Zaciskając dłonie na mieczu czekał na reakcję mrocznych gdy towarzysze przenosili ciało zabitego łotra.
Ku jego rozczarowaniu niewiele jednak to dało. Z ciemności nie wychynał żaden demon ani nawet podziemy elf. Żaden bełt też nie śmignął w stronę grupy. Nie pozostało nic więcej jak podążyć za resztą grupy.
Manorian zebrał części zbroi i wraz z tropicielem wywlekli sparaliżowanego Tormitę na dziedziniec. Tu Manorian przypiał na powrót blachy do ramienia i z troską spoglądał na Raydgasta.
Gdy rycerz objawił swój plan Iulus od razu odparł:
- Ruszajmy natychmiast jak poczujesz się sprawnym, nie możemy dać im czasu na przegrupowanie i leczenie. Nie wiemy ponadto czy gdzieś dalej nie mają innego wejścia, którym nie zechcą obejść czuwającego Aesdila. Po za tym - spojrzał na najemniczkę - uważam iż Britta powinna iść z nami - jest wypoczęta rześka, da sobie lepiej rady niż my. Prócz tego mroczni o niej nie wiedzą, możemy ich zaskoczyć większą liczebnością. Jeśli mają demona przyda się każda dodatkowa strzała, którą możemy w niego wrazić i nie ma sensu znów dzielić naszych sił. W końcu na straży koni w ostateczności można zostawić wasze jastrzębie?- kapłan spojrzał na tropiciela nie będąc pewnym do jakiego gatunku właściwie należą ich ptaki - zawsze mogą nas ostrzec o wyjściu mrocznych albo choćby wydrapać oczy. Na wycofanie się nie możemy sobie teraz pozwolić, szczególnie skoro z częścią już sobie poradziliśmy - dodał po krótkiej pauzie i spojrzał na paladyna w oczekiwaniu na jego słowa. Iulus miał też nadzieje przed kolejną walką odzyskać tarczę, którą wypuścił ze zmartwiałej dłoni przy samej barykadzie. - Już im daliśmy na to czas. Skoro my zdążyliśmy się podleczyć to założenie, że nasi przeciwnicy tego nie zrobili trąci zbytnim optymizmem. -Odpowiedział kapłanowi Helfdan. – Co do Britty to teraz jest więcej powodów, żeby została przy wierzchowcach niż wcześniej. Drowom dużo trudniej będzie zaryzykować atak, skoro nie zdecydowali się dokończyć roboty przy barykadzie. - Ktoś przy koniach zostać musi.- potwierdził paladyn kiwając głową. - Na mój chłopski rozum to albo nie spodziewali się po nas takiej trudnej przeprawy albo to coś też im zaburzyło plan. Co nie zmienia faktu, że teraz jest ich o dwóch mniej… czyli prawdopodobnie o połowę. Dlatego ktoś musi zostać i przypilnować koni. Ptaszki tego nie zrobią, co najwyżej dadzą się nabić na bełta. -Tego nie wiemy...możemy tylko zakładać.- odparł paladyn po czym rzekł.- No i jest jeszcze tam demon. I bogowie wiedzą co jeszcze. Popatrzył na zebranych i jednoznacznie się opowiedział za zejściem do podziemi i załatwieniem tych trzech problemików. Jednak nie byłby sobą gdyby nie podsumował zaistniałej sytuacji. - Tak między nami, to ja jednak wolę jak ja was wprowadzam w te jak to nazwaliście „zasadzki”. Wtedy wiem, że jedyne zagrożenie czeka mnie ze strony kapłana, a jak prowadzi ktoś inny to kończy się to jakimiś bełtami, nawiedzonymi szpiczastymi i kwasami… Ostatnich słów Raygast nie skomentował. Wszak Helfdan jakoś nie zauważył, że choć paladyn szedł nieco przed nim, to nadal tropiciel szedł na szpicy...i powinien wypatrzyć zasadzkę. Ale nie wypatrzył. Półelf z radością przyjął niemą aprobatę paladyna. Przynajmniej tym razem nie szukał winy z dala od własnych działań i błędów. Zwiastowało to jakieś światełko w tunelu, Raygast już tak bezrefleksyjnie i bezkrytycznie nie podchodził do swoich czynów i decyzji. Szkoda, że konieczna była ofiara z ich krwi aby taki cel osiągnąć. Jeżeli jeszcze nie będzie marudził, że pościg za drowami jest niebezpieczny to chyba będzie jakiś dzień dobroci dla półludzi. -Cóż na pewno jest ich mniej- wzruszył ramionami kapłan - macie też racje z końmi, źle by było dać im teraz uciec jeszcze z naszymi. Niech będzie Britta zostaje a my ruszajmy do boju. Chciałbym tylko wiedzieć Raydgaście jak się czujesz. Jeśli potrzebujesz jeszcze kilka chwil na złapanie drugiego oddechu to pomóżcie mi z tym bełtem - wskazał głową na swój krwawiący, w miejscu gdzie grot przeszył pancerz, bok... - Już mi lepiej.- odparł paladyn i przyjrzał się bełtowi zastanawiając się lepiej byłoby go wyrwać czy przepchnąć. Ostatecznie rzekł.- Zaboli. I zabrał się za usuwanie ciała obcego z rany.
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure. |