Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 15:54   #86
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
MG + Romulus

Czwórka podróżników bez przeszkód wydostała się z podziemi - a raczej trójka, gdyż Aesdil zdecydował się pozostać na czatach, uprzednio odpowiednio instruując towarzyszy i Kulla na wypadek sytuacji awaryjnej. Jastrząb - łagodnie mówiąc - nie był zachwycony kolejną rozłąką, lecz cóż miał zrobić? Ku rozczarowaniu elfa podstęp z jeńcami nie przyniósł oczekiwanych efektów i nic dziwnego - prócz broni i przydatnych w walce drobiazgów trupy nie miały przy sobie nic interesującego. Zapewne drowy również - a może przede wszystkim - hołdowały zasadzie: "im mniej pomagier wie, tym lepiej".

Elf spędził dobry kwadrans nasłuchując i wypatrując, a jego napięte do granic zmysły wsłuchiwały się w każdy szelest. A szelestów było sporo - zapach krwi i chwilowa cisza zwabiły tych mniej groźnych mieszkańców podziemi. Szczury tłumnie przybyły na darmowy obiad, podobnie jak robactwo i nieznany Laure gatunek węży. Bard z trudem oderwał wzrok od szczura, który wszedłszy w kępkę brudnej pleśni pisnął, po czym padł na ziemię gramoląc się niezdarnie. Kilka pająków wielkości złączonych męskich dłoni wdało się w walkę ze ssaczą konkurencją. Walkę tą zakończyło pojawienie się błękitnej jaszczurki z długimi różkami, która głośnymi trzaskami rozgoniła towarzystwo i zniknęła w celi, gdzie Helfdan porzucił trupa. Do nozdrzy elfa dotarł lekki zapach ozonu.



W pewnej chwili do jego uszu dotarło echo krzyków i charczenia, potem jednak wszystko ucichło. Najwyraźniej drowy - zgodnie ze słowami paladyna zaskoczone pojawieniem się trzeciego oponenta - oddaliły się głębiej w podziemia.

W końcu magiczna ciemność ustąpiła i Aesdil mógł przyjrzeć się barykadzie - niemal nienaruszonej, jeśli nie liczyć śladów krwi w miejscu gdzie Raydgast wlókł za sobą odciętą mackę. W uszach nadal brzmiały mu zduszone krzyki i odgłosy krztuszenia, czy w końcu mlaskania. Może jednak były to tylko pobożne życzenia, miraże stworzone przez wyczekujący umysł? Przecież jedyne głosy, które słychać było wyraźnie to warczenie pożywiającej się jaszczurki i nerwowe piski reszty mieszkańców lochu, zmuszonych czekać na swoją kolej.

***

Elf czekał cierpliwie. Cierpliwie i w milczeniu, znosząc chłód kamiennej posadzki przenikający przez bose stopy oraz ból i drętwienie rannej nogi. Nie pierwszy był to raz więc rzekomy lekkoduch nic sobie z tego nie robił, wodząc palcami po cięciwie łuku i rękojeści miecza i sprawdzając resztę ekwipunku. Raz po raz dotykał eliksirów i zwojów, niczym szuler kart, by upewnić się że nawet w ciemności wydobędzie właściwe gdy potrzeba przynagli. Ignorował robactwo zaczynające ściągać do drowa.

"Kullu, czekaj na zewnątrz" - powtarzał jastrzębiowi - "wiesz dobrze że podziemia nie są dla Ciebie. A mi mus tu wejść... Gdy wyjdę zajmę się Tobą - dawno nie ćwiczyliśmy, obaj, nadrobić nam to trzeba..." - mówił czując winę z powodu opuszczenia chowańca, ale wiedząc też że musi dokończyć to co zaczął. Starał się przekazać Złocistoczerwonemu całe uczucie jakie do niego żywił, troskę o wiernego przyjaciela i wspomnienia z labiryntu pod Lasem Ostrych Kłów. Obawiał się o bezpieczeństwo Kulla po walkach pod Nashkell i w Nonthal, pamiętając jak koszmarne obrażenia zwierzę odniosło od kwasu i magicznych energii. "Bardzo mi się przydasz i tak jak teraz, z oddali, jeśli będzie potrzeba przyzwania pomocy" - pocieszał go.

Robactwo i padlinożercy były jak na razie jego jedynymi towarzyszami i bard miał czas by zachodzić w głowę nad rozwojem wypadków. Zasadzka kompletnie drowom nie wyszła - tego był pewien. "Skąd demon? To że inkantacji nikt nie słyszał o niczym jeszcze nie świadczy, mogli przyzwać go wcześniej, sukinsyny..." - nasączył na wszelki wypadek szarfę wodą raz jeszcze, pamiętając szok na widok sparaliżowanego Raydgasta. - "Krwawi, więc można go zabić" - pomyślał zimno. Echo krzyków sprawiło jednak że zaczął się niepokoić czy aby demon (albo większa ich liczba) nie wykończył pozostałych drowów - a musieli wziąć języka. Potrząsnął złotymi włosami i narzucił sobie spokój. Podjął taką a nie inną decyzję i bieg na oślep w celu ocalenia któregoś "krewniaka" z łap demona by wydusić z niego informacje byłby samobójstwem i głupotą...

Nareszcie ciemność zniknęła. Puls Aesdila przyspieszył.
"Kullu, ostrzeż resztę dwunogów. I pilnuj proszę okolicy, opiekuj się dwunogiem o długich włosach i naszym czworonogiem." - uśmiechnął się w duchu.
Jastrzab posłusznie wleciał do stajni, usiadł na ramię Iulusa i zakwilił spokojnie. Zgodnie z umową był to znak ustąpienia ciemności i braku napastników w polu widzenia.

Tymczasem elf podniósł kuszę drowa i kołczan. Naciągnął cięciwę i załadował bełt. Poręczna broń przyda się w podziemiach, tego był pewien. Odczekał jeszcze czas aż jego towarzysze pokwapili się na dół.
- Spokój - oznajmił im elf - Padlinożercy jedynie przybyli, demona ani śladu, drowy nie pokazały się, nie próbowały przemknąć w drugą odnogę korytarza, no chyba że za pomocą magii... - wzruszył ramionami, bo najpewniej byłby już martwy gdyby dysponowały jakimś bardziej zmyślnym zaklęciem - Mrok się rozproszył, wnioskuję że niezbyt są doświadczeni skoro tak krótko zalegał - chyba że to zmyłka.
Słyszałem jakieś wrzaski z oddali - powiedział z wahaniem, samemu nie będąc pewnym czy to nie majaki jego potraktowanego adrenaliną mózgu. - Może demon - spojrzał na Raydgasta - dopadł Ilythiiri? Nie ma jednak co tego zakładać; ponownie może to być podstęp. Przygotujcie pasy materiału do zawiązania wokół ust i nosa, by nie nawdychać się tego paskudztwa które powaliło paladyna... - wskazał własną mokrą szarfę.
Nie możemy zakładać że nie istnieje jakieś dodatkowe czy ukryte wyjście. Jeśli ktoś nie czuje się dobrze lepiej żeby trzymał straż wraz z Brittą - gdyby ominęli nas lub wyszli w innym miejscu, dziewczyna może mieć duży problem by utrzymać ich na dystans do naszego powrotu...

Pokazał zebrany ekwipunek drowa.
- Spójrzcie, to miał przy sobie...
 
Sayane jest offline