Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 15:55   #87
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
__________________________________________________ __________
_____________________________





Słoneczko przyjemnie świeciło. To nic, że zza chmur. Wiaterek przyjemnie wiał, nieważne była wszechobecna woń padliny… Powierzchnia znacznie bardziej odpowiadała tropicielowi niż zatęchłe lochy, podziemia czy inne jaskinie. Lubił mieć nad sobą niebo. Nawet nieważne czy bezchmurne błękitne, czy szare nisko wiszące nad głową. Takie z którego się lał palące skórę żar czy zrzucający litry wody na barki wędrowców… to wszystko było nieważne. Helfdan był tego typu zawodnikiem, któremu do szczęście nie było wiele potrzebne… jednak własny skrawek nieba był wpisany na listę. Głęboko odetchnął, pozwolił się opatrzyć i zmył krew z siebie. Przy okazji przepłukania mając w pamięci słowa paladyna o zwalającym z nóg smrodzie „demona” przepłukał chustę, póki co jednak zwisała mu jedynie na szyi. Kiedy prowadzili rozmowę co dalej przeglądał wyniesione z podziemi graty swojej ofiary.

Kilka mniej lub bardziej cennych rzeczy… adamantytowy sejmitar, wyglądał dość stylowo. W ręce też leżał niezgorzej jednak stare przyzwyczajenie zwyciężyło. Został przy swoim orężu. Właściwie jedyne co zabrał to trzy fiolki kwasu… i pedalski wisiorek. Nie wiadomo kiedy to może się przydać. Resztę zostawił przy koniach, nie było sensu tego taszczyć do podziemi.

Był gotowy. Ostatnie ustalenia i z powrotem pod ziemię. Ptaszysko podobnie jak ostatnio miało za zadanie ostrzegać łuczniczkę w razie zagrożenie… prawdę powiedziawszy to leniwy kurczak nawet nie zleciał z wieży powitać towarzysza. Widać wyleczył się już z tych sentymentalnych pierdół.

Wysłuchał raportu elfa kiwając z uwagą… jednak nie spoglądał na niego tylko w mrok korytarzy. Jakby starał się coś tam wypatrzyć czego tamten nie był w stanie dostrzec. Nie wypatrzył nic. Sięgnął za pazuchę i wydobył wisorek. Chwilę dyndał nim przed oczyma elfa, a potem stwierdził.

- Wyglądasz jakbyś znał się lepiej na męskiej biżuterii niż ja… bez obrazy oczywiście. Może będziesz wiedzieć co to za dziadostwo, albo czy magikowe przynajmniej. Poczym oddał to elfowi.

Poczekał aż wszyscy załatwią tu co trzeba i będą mogli ruszać dalej. Na pomysł paladyna jakoby miał iść za lepiej opancerzonym pokiwał z dezaprobatą. - Ostatnio tak szedłem, nim coś zobaczyłem i zdążyłem zareagować już miałem bełta. Więc ani to bezpieczniejsze dla mnie… ani dla was. Chyba.

Jednak nie zamierzał się z tego powodu kłócić… do czasu aż korytarz miał blisko sześć metrów szerokości nie było problemu aby szli obok siebie. Półelfa czujnie, z łukiem gotowym do strzału wypatrywał zagrożeń… zarówno tych ze strony żyjących psotników, jak choćby ciemne elfy, ale również ewentualnych pułapek.

Zaproponował aby nim pójdą za drowami i d e m o n e m zobaczyli drugą stronę. Dobrze by było dowiedzieć się co tam się stało… w końcu z jakiegoś powodu capi stamtąd padliną i spalenizną.


__________________________________________________ ________
_____________________________






- Nie jest to dobry pomysł. Po pierwsze drowy mogą nam uciec, lub co gorsza mieć czas na przygotowanie lepszej pułapki. Po drugie możemy się wpakować w jeszcze większe zagrożenie i ponieść rany, tracąc niepotrzebnie siły i magię. I stać łatwiejszym celem do drowów.- zaprzeczył paladyn i zwrócił się do grupy.- Zdecydujcie więc, jakie są wasze priorytety. Drowy czy ciekawość. Cokolwiek kryje się w drugim korytarzu, będzie na was czekać. W przeciwieństwie do ciemnoskórych elfów.

- Zróbmy inaczej -
zaproponował elf - ty paladynie wraz z Iulusem zostaniesz przy barykadzie - będziecie pilnować by drowy czy inne diabelstwa nie przemknęły się. Ja i Helfdan spróbujemy choć zlokalizować źródło smrodu. Nie będziemy się wdawać w niepotrzebną walkę, jeśli jednak nie da się jej uniknąć to przywołamy was na pomoc. Zorientujemy się tylko co zacz - a wydaje mi się że coraz ciekawiej się tu dzieje - i skupimy się na pierwszym korytarzu - bo stamtąd słyszałem te odgłosy. Swąd spalenizny to być może pozostałość po ubiciu przez tą czarodziejkę - Tuai lub Meave, z raportu Lususa - bestii-bastora. Ale warto to sprawdzić. - Ubawiło go że tropiciel poszedł po rozum do głowy i tym razem zabrał swój łuk.
- A ja jestem ciekawy czy tamtędy drowy mogą wejść nam na plecy czyli wybieram i zaspokojenie ciekawości i naszych ociemniałych przyjaciół. - rzekł tropiciel. Czasu dali elfom aż nadto, między innymi za sprawą paladyna. Poza tym pewność, że te korytarza się nie łączą mogła być zgubna... zawsze lepiej sprawdzić co może im wleźć za zadki.- Jak mówi elf nie musimy tego sprawdzać przecież całą czwórką.

- Nie zapuszczajmy się za daleko, półelfie. Co do wisiorka to wolałbym nie tracić zaklęcia na jeden przedmiot lecz wykorzystać je by sprawdzić ich więcej - najlepiej w komnacie maga by i tamte przedmioty nim je objąć. - powiedział elf.

-Dobra..idźcie.Macie dwie godziny. Potem uznam, że coś wam się stało.-burknął Raydgast siadając. Cały ten pomysł uważał za niepotrzebne rozdzielanie sił i stratę czasu. Ale cóż... nie miał ochoty bawić się w ciągłe tłumaczenia. Zwłaszcza że tropiciel uważał, że zjadł wszystkie rozumy.

Laure potrząsnął głową.
- Jeśli prawdą jest to co podejrzewam w związku z tym nieszczęsnym smrodem, to nie będziemy potrzebować dwóch godzin ale dwie minuty, bo rzecz miała się wydarzyć w celach w piwnicy, więc praktycznie od razu będziemy mogli ruszyć dalej korytarzem w którym drowy oczekiwały nas w zasadzce. Nie ma sensu by eksplorować ten drugi kiedy najpewniej ocalali z walki wycofali się głęboko w podziemia - no chyba że przemknęli obok mnie wykorzystując moc niewidzialności. Ciekawe w jakim są stanie - oni również chyba dostali się w ten ... pył? rozsiewany przez demona.

-Pomijając takie niespodzianki, jak krata spadająca tuż za nami i inne pułapki w które możemy wdepnąć w drugim korytarzu. -
wtrącił paladyn spoglądając na elfa.- Skoro tam tak śmierdzi, to zapewne nie bez powodu. Co jeśli wdepniemy w sprawę, przed którą nie da się tak po prostu uciec?

Dłuższą chwilę elf stał i wodził wzrokiem po lochu.
- Rozumiem
- odpowiedział wreszcie paladynowi - ma sens to co mówisz, ale bądźmy dobrej myśli - tak jak powiedziałem wcześniej - a przytaczam raport który sam nam odczytałeś - w podziemiach Lusus i jego kompania ubili ogniem bastora. Załóżmy że ten swąd, którego źródła wolałbym nie szukać, to z tego właśnie powodu się stamtąd rozchodzi. Jeśli wpadniemy z Helfdanem w tarapaty to nie będzie to środek ziemi jak wczorajszego dnia, a i wy będziecie mogli nam pomóc. A warto sprawdzić czy nic na plecy nam albo Brittcie nie wylezie...
- Może będziemy w stanie pomoc, może nie. zależy jakie pułapki jeszcze tam są, ale skoro giermek już tam był można przyjąć że lochy przeczesane a smród to ścierwo które spalili. Nie chciałbym znów nas rozdzielać ale wizja obejścia nas od tyłu przez drowy też mi nie w smak - dodał od siebie kapłan kończąc opatrunek. Gdy skończył wymruczał modlitwę i przyłożył dłoń która na chwile rozbłysłą zimnym światłem. Po chwili już zakładał na powrót pancerz zatapiając się we własnych mysłach i prawidłowym oporządzeniu

Paladyn tylko skinął głową. Bo rzeczywiście jeśli zwiadowca i magik wpadną w tarapaty, to paladyn pójdzie ich ratować. Nawet jeśli ci dwaj wdepnęli w nie na własne życzenie.

Helfdan z dezaprobatą pokiwał głową. Za każdym razem jak ktoś łaskawie dawał mu coś czego w żaden sposób nie mógł mu dać wywoływało to w nim rozdrażnienie. Dwie godziny kurwa, dowcipniś się znalazł... Szkoda mu jednak było czasu na kontynuowanie tej gatki. Wziął graty i ruszył drugim korytarzem. Na odchodnym rzucił do elfa - jego stara to to chyba przez tydzień dziękuje bogom jak zakon wysyła go na kolejną misję. Sprawdźmy co mamy sprawdzić i zabierajmy się stąd.

Iulus ruszył do barykady rzucając przez ramię:
- Tropiciel ma racje, i tak za długo już tu mieliliśmy ozorami, ruszmy się, sprawdźmy co mamy do sprawdzenia i zatłuczmy te pomioty Lloth. - ugryzł się w język by nie dodać, że ktoś tu przed tem chciał tylko sprawdzić czy drowy są w ogóle, a potem pędzić od z raportem do przełożonych, a teraz jednak dążył do konfrontacji.

- Iulusie, zatrzymam tę kuszę, przynajmniej do momentu wyjścia z podziemi, jeśli pozwolisz
- elf powiedział uprzejmie. Co by nie mówić broń drowów mogła być gotowa do strzału przez cały czas, a i poręczniejsza była w ciasnym tunelu. Miał już do czynienia z podobnymi egzemplarzami.

Dogonił tropiciela.
- Co to był za huk tuż po zapadnięciu ciemności? - zapytał, chcąc dowiedzieć się czy to aby nie sprawka czarownika drowów. Nielichą poczuł ulgę gdy dowiedział się że to poczynania półelfa, a nie magiczny atak drowów były przyczyną zadziwiających hałasów. Późniejszy rumor zdawał się być skutkiem ataku demona i Laure po raz kolejny zachodził w głowę nad pojawieniem się i włączeniem się bestii do walki. "Krwawi, więc można zranić bydlę" - powtórzył w myślach wspominając ohydny strzęp ciała zdjęty z nogi Raydgasta. Smród narastał i Złocisty zakrył dół twarzy szarfą. Z kuszą i pochodnią w dłoni szedł za Helfdanem...
 
Sayane jest offline