Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 16:27   #89
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zapis dzielnych bojów drużyny ;)

Brzdęk! Odruchowo naciśnięty spust zdobycznej kuszy posłał bełt prosto w ścianę i Laure wyzwał się w duchu od idiotów. Całe szczęście że nie posłał pocisku w plecy któregoś z dryblasów z przodu i miał wielką ochotę zwymyślać się za nerwowość, na szczęście jednak okoliczności... Rozejrzał się błyskawicznie na boki w poszukiwaniu następnych zagrożeń, spojrzał w górę, ocenił miejsce i sytuację.

"Najważniejsze - najpierw! Przegrupować się..."

- Iulusie, złap moją pochodnię, zabezpieczymy komin! Raydgast, Helfdan, do drzwi, odetnijcie mu drogę ucieczki! - wcisnął pochodnię w dłoń kapłana i wskazał drogę by wyjść z największego zagęszczenia pyłu - a przynajmniej tak mu się wydawało, niestety, ruch skrzydeł stwora rozsiał truciznę po całym pomieszczeniu. Manorian najpewniej był kiepskim strzelcem, ale mógł się przydać na inny sposób.

Iulus spojrzał z lekkim zdziwieniem na barda, ale z braku lepszych pomysłów prócz osłaniania siebie i towarzyszy wzruszył jeno ramionami i złapał pochodnie. Zaraz potem spojrzał w górę ku tonącym w ciemności sklepieniu. Mógł jedynie oględnie miarkować jak wysoki był sufit, że względu na korytarze, lecz nie wiedząc nic dokładnie postanowił się przyłożyć do rzutu.

Z tym odcinaniem to był chyba żart. Paladyn odrzucił na razie tarczę i sięgnął po lekką kuszę.
Może i słabszą od tej którą miały drowy, ale Raydgast posługiwał się nią z wyraźną wprawą w ruchach. Mieli tylko jedną możliwą taktykę... Zabić... Zabić szybko i bezlitośnie... Zabić zanim trucizna ich sparaliżuje. Wycelował w górę krzycząc.
- No chodź tu parszywa gadzino...odciąłem ci język! Boisz się, że odetnę resztę?!
Sprowokować do wściekłości, sprowokować do bezpośredniego ataku... sprowokować bestię, by w gniewie zaczęła popełniać błędy... Tyle, że bestia wcale nie chciała dać się sprowokować, czekając na swoją zemstę aż jej ofiary będą bezbronne leżeć na ziemi.

"...przygotować..." Elf zignorował wołanie Helfdana. Miał lepszy pomysł. Odłożył kuszę i sięgnął po łuk. Kusza bardziej była poręczna, ale do jej przeładowania trzeba się pochylić - a straciłby najpewniej w ten sposób bestię z oczu i nadmiernie się odsłonił.
- Pilnuj mnie gdy będę przywoływał zaklęcie! - trzymając się blisko kapłana sięgnął po składniki.
- Egomet arcessere lumen, IAM! - starannie wymawiając zgłoski przywołał moc światła i dotknął strzały. Ta rozjarzyła się blaskiem. Laure nałożył ją na cięciwę. Tymczasem tropiciel wypuszczał kolejne pociski, metodycznie ostrzeliwując sufit.

"... i zabić!!!"

- Miotnij pochodnią w stwora! - krzyknął przez materiał, czując jak na twarzy i dłoniach osadza się trujący pył. Nie wiedział ile mają czasu, nie chciał ryzykować że przedłużający się pobyt w sali sprawi że zaczną padać jak muchy pokonani paraliżującą substancją - a on pierwszym zapewne byłby do tego kandydatem, biorąc pod uwagę budowę ciała słabszą niż ludzkich wojowników. Przygotował się do uruchomienia przywołanego wcześniej zaklęcia i wbicia pierzastego pocisku w cielsko stwora. - IAM! - Laure wykonał kończący kolejne zaklęcie gest i naciągnął cięciwę.

Unosząc przed sobą tarczę Manorian starał się dodatkowo osłaniać swym opancerzonym ciałem słabszego towarzysza. Gdy przyszła chwila wskazana przez barda z całych sił wyrzucił pochodnie do góry, modląc się do Tyra by plan elfa podziałał. Zaraz potem schwycił rękojeść miecza. Pochodnia poszybowała w górę i zatoczywszy szeroki łuk upadła na ziemię. Jej blask odbił się od karmazynowych oczu stwora, który siedział rozpłaszczony nieopodal kominka.



Widząc, że jego pozycja została odkryta potwór oderwał się od kamieni i ruszył ślizgiem w stronę przeciwników. Bełt paladyna minął go o włos, ale helfdanowy przeciął jedno ze skrzydeł. Potwór wydał z siebie wysoki skrzek - bardziej złości niż bólu - i straciwszy kontrolę nad lotem runął wprost na elfa i kapłana.

Kapłan runął na spotkanie potwora z uniesioną przed siebie tarczą i ostrzem skierowanym wprost w brzuch poczwary. Za wszelką cenę chciał chronić elfa, który nie dość ze słabiej opancerzony i wątlejszy to jeszcze głównie czarujący, bardziej niż walczący w zwarciu. Ułamek sekundy przed zadaniem ciosu kapłan spojrzał w jarzące się ślepia stwora i przebiegł wzrokiem po jego owadzim cielsku. Trzy pary odnóży i szerokie pokryte skrzydła żywo przypominały potwornie przerośniętą ćmę.
Ani myśląc nad naturą aberracji Manorian pchnął mieczem gdy stwór znalazł się na wyciągnięcie ręki. Ostrze pewnie szło ku trzewiom poczwary, jednak ta, widocznie wprawiona w pikujących manewrach, odbiła miecz jednym z odnóży i z impetem zwaliła się na kapłana, przyciskając resztą członków dzierżącą tarcze lewicę akolity do pancernej płyty napierśnika. Potwór czepił się kapłańskiej stali nóżkami a siła jego uderzenia pchnęła ich oboje wprost na barda, którego potworna ćma zdążyła jeszcze uchwycić w objęcia swych zapylonych skrzydeł. Zawinięci w gigantyczny kokon Iulus i Aesdil zwalili się na ziemi miażdżeni ciężarem stwora.
Iulus wypuścił z dłoni nie przydatny w zwarciu miecz i spróbował pancerną pięścią sięgnąć trzewi ćmy, lub któregoś z jej odnóży. Próbował jednocześnie uderzyć hełmem w jarzące się krwawą furią ślepia.

Bestia błyskawicznie zapikowała na obu towarzyszy i elf nie miał nawet czasu by zakląć widząc że zderzenie jest nieuniknione. Był jednak zdeterminowany wyrządzić maksymalne szkody i w ostatnim momencie przed zderzeniem strzelił tuż obok Iulusa ufając w działanie czaru. Prowadzony zaklęciem pocisk o włos minął kapłana i zagłębił się w cielsku demona - z jakim skutkiem, nie wiedział, bowiem potężne uderzenie zwaliło go z nóg. Łuk potoczył się po podłodze. Próbował wygramolić się z duszącego chwytu i spod cetnarów ciężaru metalu i ciał na nim gdy nagle wpadł w furię! Bestia za bardzo przypominała mu skrzydlate potwory z koszmarów dręczących go co noc i Złocisty, mimo że przygnieciony, sięgnął by chwycić ją i usmażyć Płomieniem!

Paladyn wsunął kuszę, na miejsce, potem zaś sięgnął po miecz oraz po tarczę i ruszył na bestię. Skoro już spadła na ziemię Raydgast zamierzał dopilnować by się z niej nie podniosła. To akurat nie było problemem, natomiast problemem było to, że demon przygniótł ich własnym ciałem. I pewnie zatruwał potężną dawką swej trucizny. Raydgast zasłonił się tarczą i nią natarł na stwora próbując zepchnąć demona z obu sojuszników. Helfdan biegł już z drugiej strony, z sejmitarem w dłoni, żałując że nie zabrał ze stajni swojej włóczni. Obaj natarli na potwora - Raydgast bezskutecznie próbując zepchnąć istotę, która wczepiła się mocno w swe ofiary; tropiciel zaś wbijając broń w poprzek odwłoka, by nie zranić towarzyszy - czyli innymi słowy dziabiąć ćmę w ogon.

- Zabijcie to skurwysyństwo! - wrzasnął przygnieciony ciężarem stwora kapłan. który wciąż próbował szarpać się z obłapiającymi go odnóżami insekta i jednocześnie nie zmiażdżyć leżącego pod nim barda. W tym samym praktycznie momencie poczuł przedzierający się przez szczelinę w hełmie gorący, kwaśny oddech aberracji. Manorian spojrzał w rozwierającą się bezdenną czerń paszczy potwora, z której niczym wąż wypełzł ku jego twarzy zraniony jęzor bestii.
- Udław się poczwaro - warknął Iulus i z całych sił walnął czołem hełmu w rozwartą paszczę, próbując zmiażdżyć krwawą mackę o szczękę potwora.
Gigantyczna ćma wydała z siebie gardłowy skrzek i plunęła krwią w twarz kapłana. Wsunęła krwawiący jęzor do paszczy, jednocześnie próbując w furii przebić zbroję Iulusa. Odnóża zaskrobały szaleńczo o pancerne płyty nie czyniąc żadnej realnej szkody. Jednak jedna z tylnych łap stwora ześlizgnęła się po stali okrywającej udo Manoriana i cięła nogę leżącego pod kapłanem barda.
Sługa Tyra widząc efekty swoich ciosów, zamierzył się kolejny raz i walnął ćmę w błyszczące ogniście ślepia..

Nie pozostało nic innego, niż posłuchać kapłana. Paladyn wyciągnął miecz i nadal napierając na ciało skrzydlatej bestii tarczą, ciął stwora. Co prawda skutecznie w tej sytuacji byłyby zapewne pchnięcia, ale Raydgast bał się, że do sięgnie w ten sposób Iulusa. Ciosy mieczem skupił na łbie przebrzydłej bestii, licząc że go odrąbie zanim jego ciało odmówi mu posłuszeństwa. Helfdan zaś obrabiał potworowi tyłek.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 08-09-2010 o 13:14. Powód: mały babol który jakoś umknął memu oku;)
abishai jest offline