Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 16:32   #90
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Yghto-u-berx był zły, lecz jego wściekłość szybko zmieniła się w niedowierzanie, potem zaś w przerażenie. Po raz pierwszy w swym długim żywocie znalazł się w podobnej sytuacji. Zwykle ofiary nawet nie zauważały jego przybycia; potem zaś leżały sztywno na ziemi, a on sycił się przerażeniem błyszczącym w ich oczach, gdy pochylał się nad przytomnymi jeszcze ofiarami i powoli zapuszczał trąbkę w ich mózgi i gardła by sycić się życiodajnymi sokami. Teraz zaś z łowcy stał się zwierzyną. Pożywił się słodkną krwią elfów, lecz język nie zdążył zregenerować się nim inni wrócili. Trucizna nie działała, Yghto-u-berx miał zaś wrażenie, że dwunogi przyszły tu specjalnie po niego! Przynieśli ze sobą latające światło, a teraz cięli go, kłuli i parzyli! Czuł, jak otwór gębowy zalewa mu jego własna krew, jak coś ostrego wwierca mu się w głowę i odwłok, potargane bełtami i ostrymi krawędziami dwunogów skrzydła nie chciały go słuchać - lecz wszystko to było przyćmione wciąż narastającym, palącym uczuciem, które rozlewało się od nogi poprzez skrzydła po całym, całym jego biednym ciele.

Potwór spróbował oderwać się od swych ofiar i odlecieć, lecz przyciśnięte ciałami elfa i kapłana fragmenty skrzydeł wydały tylko cichy trzask i oderwały się, zostawiając przy odwłoku jedynie bezużyteczne strzępy. Aesdil uparcie trzymał odnóże bestii tłocząc w nią magiczny ogień i choć siły opuszczały go szybko, to wściekłość podsycała Płomień. Yghto-u-berx skrzeczał i piszczał pod ciosami mieczy, szarpał się w uścisku, pluł krwią na Manoriana, a gdy wreszcie udało mu się wyrwać, gdy wreszcie odbił się od żelaznego pancerza, gdy wreszcie zniknął palący uścisk a w czerwonych ślepiach błysnęła nadzieja - stanął w płomieniach.

Monstrualny owad płonął jak wiecheć siana - krótko i intensywnie. Agonalny pisk szybko ucichł, a ciało skurczyło się w ogniu nie szamocąc nawet zbytnio. Komnata wypełniła się gryzącym dymem, który co prawda neutralizował truciznę lecz sam był równie niebezpieczny. Raydgast i Helfdan chwycili bezwładnych towarzyszy za nogi i nie siląc się na delikatność niemal biegiem wywlekli z komnaty, ciągnąc do najbliższej sali z dostępem do świeżego powietrza. Bestia została pokonana, jednak dojście zarówno do niej, jak i do ciał elfów zostało odcięte na dłuższy czas. No, chyba że bard posiadał w swoim repertuarze jakiś czar mogący oczyścić atmosferę w komnacie.

➴➴ ➶➶ ➴➴

Rekuperacja zatrutych bohaterów trwała znacznie dłużej niż Raydgasta, ale też nigdzie wam się nie spieszyło i wszyscy potrzebowaliście odpoczynku. Zgodnie ze słowami Helfdana i Laurego tłumoczki w kominku były najpewniej ciałami drowów, toteż nie zachodziła obawa, że gdziekolwiek uciekną. Tropiciela szybko znudziło siedzenie na czterech literach, zaczął więc penetrować sąsiednie cele z zaskakująco dobrym skutkiem - kilka pomieszczeń dalej, w starej, pustej zbrojowni znalazł bagaże ciemnych elfów, a w kolejnej (najpewniej pomieszczeniu dla strażników) sporą ilość wysuszonych trupów ludzi i nieludzi - zapewne spiżarnię gigantycznej ćmy - oraz kilka... pustych kokonów. Oczywiście potwór nie zadał sobie trudu by rozebrać ofiary toteż większość ekwipunku miały przy sobie - jeśli ktoś chciałby się bawić w grabienie zwłok.

W końcu powróciliście do sali tortur, której ostatnimi ofiarami były drowy i ćma. Zaiste dobre miejsce dla zakończenia ich żywota... Szczerniałe cielsko potwora nie było zbyt interesujące, zaś ciała drowów pozbawione większości płynów. Przerażenie malujące się na ich ciemnych twarzach i rozwarte, poranione usta sprawiły, że wszyscy wzdrygnęliście się na myśl jaki los mógłby Was spotkać gdyby nie znakomita współpraca. Szybko wywlekliście ciała z zadymionego pomieszczenia i obszukaliście dokładnie. Iulusowi zwęziły się oczy gdy na szyi drowa w długich, ciemnych szatach rozpoznał symbol Vhaerauna. Szybko powiadomił o tym Raydgasta, który zacisnął szczęki. Z nauk w zakonie pamiętał, że wyznawczy Lolth i Zamaskowanego Pana - łagodnie mówiąc - nie przepadają za sobą, więc ich obecność zazwyczaj oznacza drowie siedliszcza tu, w Świecie Ponad. Dalsze poszukiwania zaowocowały odnalezieniem sporej ilości gotowizny oraz kilku ciekawch przedmiotów - w tym listów. Było z czym wracać do Thunderdragona.
 
Sayane jest offline