Czwórka, prowadzona przez Falanthela dotarła wreszcie do traktu, jednocześnie z daleka omijając gobliny i orki. Elf odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że żadne z jego towarzyszy nie ma ochoty na starcie z barbarzyńcami. Obawiał się, że emocje mogą wziąć górę, ale być może przespana noc wpłynęła kojąco na młode dusze i teraz ocaleli z Brim byli w stanie myśleć trzeźwiej.
Myśliwy pobieżnie rozejrzał się po drodze. Świeże ślady kół nie mogły ujść jego uwadze. Gdy przyjrzał się im bliżej stwierdził, że ślady prowadzą w obie strony. Poprzedniego dnia wóz kierował się w stronę wioski, a jakieś dwie godziny temu wracał z powrotem. Było to bardzo dziwne, co więcej zbiegało się z atakiem na dom grupki dzieciaków. "Czyżby orki przyjechały wozem do wioski głównym traktem?" przemknęło łowcy przez myśl.
Ciężko było to sobie wyobrazić, chociaż z drugiej strony widzieli jakiś wóz i plączące się wokół gobliny. Tropiciel był coraz bardziej przekonany, że nie była to zwykła napaść i kryło się za nią coś więcej. Ale co to było? Czego ktoś mógł szukać w tak zapomnianym miejscu jakim było Brim? Jak, pokojowo usposobiona osada, która przygarniała każdego przybysza, mogła komuś wadzić? "Każdego..." Falanthel powtórzył w myślach. Czyżby któryś z mieszkańców miał coś cennego i dlatego uciekał? Nie było to niemożliwe. Każdy miał jakieś tajemnice. Mógł to komuś wykraść i ten ktoś zechciał to odzyskać. Ale co tak cennego mogły mieć barbarzyńskie ludy? Może ktoś inny stoi za tym wszystkim? Ktoś o wiele bardziej potężny? Mogłoby to tłumaczyć obecność wozu.
Elf wstał wiedząc, że jego przypatrywanie się ziemi szybko wzbudzi w towarzyszach zainteresowanie. Postanowił nie dzielić się z nimi swoim odkryciem, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Ich priorytetem powinno być dotarcie do miasta, a nie szukanie tajemniczej osoby, w eskorcie orków. Poinformuje ich o tym, ale dopiero w Vasu. Wówczas każdy obierze własną drogę i będzie mogło zrobić co tylko zechce.
- No to ruszajmy, nie ma na co czekać - oznajmił Falanthel. |