Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 17:40   #27
MrYasiuPL
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
Pyk, pyk, pyk. Światło za oknem było denerwujące. Co z tego, że Cyryl równie dobrze mógł je zasłonić albo nawet przekręcić się w drugą stronę na kanapie? Źródło wszystkich paskudnych i obrzydliwych uczuć zapraszało go migająco. Nie był aż tak apatyczny, żeby nie zastanowić się czym może ono być. Latarka, lampa, reflektor... w każdym razie źródło świeciło się wystarczająco mocno, żeby móc je zauważyć z tej odległości. Nie było w tym nic szczególnie dziwnego. Poza szczegółem wskazującym na to, że miały one swój początek poza miastem. Co było w tamtą stronę? Pustynia. Cyryl jęknął i podniósł się z tapczanu. Zaczął szukać swoich butów kierując się w stronę wyjścia. Jakiś czas temu zastanawiał się czy wymienić swoje świeże gamble na lornetkę. Tak, w tym momencie przydałaby mu się. Po przejściu kilkunastu kroków okazało się, że denerwujące migacze nie były wcale tak blisko, a ściślej mówiąc były nie wiadomo gdzie.
- Och.
Wrócił do mieszkania i poszukał fotela. Mebel wyglądał na całkiem wygodny. Szkoda, że pozory myliły. Medyk przysunął go do okna gdzie wcześniej postawił swoją dwukółkę. Sięgnął ręką do worka, skąd wygrzebał radio. Zaczął kręcić kółkiem zmieniając kanały. Typowe, cisza. Orbital też niczego nie nadawał. Biedni kosmiczni szaleńcy. Możliwe, że właśnie popełnili zbiorowe samobójstwo. Z braku innego wyjścia, zaczął przesłuchiwać kasetę znalezioną z samym urządzeniem. Gapił się na światła dopóki nie zgasły, z braku innego wyjścia kładąc ręce na brzuchu. Nietypowe fotele nie były czymś co zasługiwało na specjalną, dodatkową pogardę z jego strony, ale ten okazał się być wyjątkiem.
-Fotel bez poręczy! Straszne!
Przynajmniej miał czas na wyspanie się.

***
Kiedy Cyryl obudził się, promienie słońca padały nieprzyjemnie na jego twarz, oślepiając go. Poza tym bolały go plecy. Lepszym wyjściem zapewne okazałaby się kanapa. Lepsze wyjście okazałoby się dobre, gdyby medyk skorzystał z niego wczoraj. A może wcześnie dzisiaj. Nie miał zegarka, a nawet gdyby go miał, posiadał również poważniejsze problemy o nazewnictwa czasu. Zaczął chodzić o pokoju zbierając po kolei wszystkie swoje rzeczy, poczym wyszedł z mieszkania. Na zewnątrz spojrzał w stronę wczorajszych świateł. Ciągnęła się tam długa droga. Nie było mowy, żeby iść tamtędy na piechotę. Dojście do Sedony też mogło być równie kłopotliwe. Potrzebował samochodu, ciężarówki, motorynki... czegokolwiek. Wyjął z pod płaszcza ukradzioną z aresztu mapę, co tylko potwierdziło jego przypuszczenia.
- Czas odwiedzić tego gnojka szeryfa...
Jak powiedział, tak zrobił.

Szeryf łaził po chodniku przed swoim domem. Na pewno nie miał nic do roboty. Sanitariusz zawył, przyciągając jego uwagę.
- Cześć szeryfie, podwieziesz mnie (albo jeden z twoich kumpli) tamtą długą śmieszną drogą? Dam ci coś błyszczącego!
Machnął przed nosem Gobba suszonym mięsem owiniętym w sreberko.
- Nie. Mam nadzieję, że nie jest to próba przekupstwa? Jak masz paliwo i akumulator to sam się podwieź - samochodów jest tu parę. Nawet swojego pontiaca mogę Ci dać.
Taka reakcja była do tego stopnia nieprzewidywalna i dziwna, że Cyryl cofnął się o krok.
- Naprawdę nie lubisz mięsa? Jest bardzo pożywne i ma masę witamin. Swoją drogą, macie tu w mieście jakiekolwiek paliwo?
- Naprawdę nie lubię przekupstwa. Jeżeli idzie o paliwo - może ktoś ma. Mogę popytać, ale cena na pewno nie będzie przystępna... Ile tego ma być?
- Nie znam się na samochodach. Gdyby tak było, pewnie nie przyszedłbym tu na piechotę. Tyle, żeby starczyło na kilkanaście kilometrów, chociaż... to bez sensu. Dzięki za pomoc szeryfie ale poradzę sobie sam. A teraz pójdę do swojego zacisznego domku pobiczować się do zmroku.


Pochylił lekko głowę przed szeryfem i zaczął biec w inną stronę. Potrzebny był mu dom. Dom bez kartki, o ile dobrze pamiętał. Przecież oprócz znajomego już kowboja mieszkali tu też inni ludzie.
- Puk, puk.
Zapukał do drzwi jednego z zajętych budynków. Drzwi otworzył się, ukazując staruszka z cygarem w ustach. Właściwie nie wyglądał na kogoś niewyobrażalnie starego, co nie zmieniało faktu, że pewnie mógłby być ojcem medyka.
- Wstrętne. -szepnął.
Człowiek zassał swoje cygaro lub zrobił cokolwiek innego, co normalni palacze robią ze swoimi smakołykami i zapytał:
- Interes czy informacja?
Cyryl podrapał się po plecach.
- Informacja i interes.
- 15 i czego dotyczy? - odpowiedział mężczyzna opierając się o framugę drzwi.
- Och, kilku nie ważnych spraw. Po pierwsze, potrzebne mi paliwo i akumulator. Da się z tym coś zrobić?
- Ile paliwa i jaki akumulator?

Sanitariusz jęknął.
- Dlaczego wszyscy o to pytają?! Nie wiem. O, spójrz na tamten zielony po prawej. Chcę przejechać kilkanaście kilometrów czymś takim. Właściwie to nawet tym, wygląda na uhm... gotowy do pożyczenia od nieistniejących właścicieli, którzy wyjechali albo umarli kiedyś tam.
- To się dowiedz. Ty mówisz co chcesz, ja mówię czy da się załatwić - tak to funkcjonuje. Albo dajesz 15 gambli i ja się dowiem co to za bateryjka i powiem ci czy da się załatwić. Jasne? - włożył niezapalone cygaro między zęby i uśmiechnął się drugą połową ust.
Cyryl wyobraził sobie pirata z twarzą jego nowego przyjaciela i zaczął go badać z głupim uśmiechem. Dziadek był rozbawiony. Phi, pewnie chciał wyciągnąć kasę od każdego. Co gorsza, nie wyglądał na strachliwego... kogoś tam.
- Uch, nie mam za dużo gambli na sprzedaż... w każdym razie spróbuję coś znaleźć. Zmieniając temat, jak drogie są twoje informacje?
- 15 gambli za sztukę.
- Co konkretnie chciałbyś za wszystko co wiesz o Sedonie i możliwościach dostania się do niej?
- He, he, he
- zarechotał, aż jego dość pokaźny brzuch kilkakrotnie podskoczył, co wydawało się lekarzowi całkiem zabawne - Nie stać Cię.
- Czemu ta informacja jest taka cenna?
- Te informacje. Jak niedosłyszałeś to powtórzę - 15 gambli za informację... Jedną informację, nie "wszystko co wiem".
- No dobra, pomyślmy. Czego mógłbyś chcieć za Sedonę?
- Znaczy?
- "handlarz" wydawał się być zdziwiony albo zaskoczony, jakkolwiek nie wyglądały różnice między tymi dwoma uczuciami.
- Mówiłeś o gamblach, na które mnie nie stać. Właściwie dlaczego? Mogę mieć przy sobie obrzydliwie dużo niepotrzebnych rzeczy.
- Jesteś jakiś inny, czy takiego zgrywasz? Jeżeli jedna informacja kosztuje 15 gambli i się zastanawiasz, czy je wydać... "Wszystko co wiem o Sedonie" to jakieś 300 może 400 gambli. Skoro nie masz 15 to tym bardziej nie masz takiej sumy...
- Nie mówiłem ze nie mam 15! Tylko tak sugerowałem! Lepiej nie rozstawać się z gamblami z byle powodu. Powiem dokładniej czego chciałbym wiedzieć o niej, a ty podaj mi cenę. Chcę wiedzieć jak się tam bezpiecznie dostać, czy jest to daleko na piechotę i co właściwie tam zastanę?
- Stówa.
- Połowa stówy.
- Sto dwadzieścia pięć.
- Uch, no dobra, niech będzie stówa. Zaczekaj, sprawdzę co mógłbym zostawić w takich chciwych łapkach.
- Kolego mojego kolegi - jesteśmy przy 125... Jakbyś zapomniał.
- Zastanawiam się czy kupować od ciebie cokolwiek.
- Coś jeszcze?
- Chcesz generator kinetyczny?
- Za?!
- A wiec go chcesz?
- To zależy od ceny. Wiesz - ja mam czas. Cholernie dużo czasu, ale niekoniecznie chcę go tracić na gadaninę. Albo przechodzimy do konkretów, albo... wypad.
-Na ile go wyceniasz? Jest warty marnych 100 gambli za to o co prosiłem o Sedonie?

Potencjalny nabywca nie wyglądał na przekonanego, był za to zdenerwowany a może nawet wściekły.
- Ja podaję swoje ceny. Ty podajesz swoje...
-Och pewnie ze coś takiego nie jest niezbędne, ale pierwsza lepsza osoba która hm.... też będzie chciała załatwiać interesy z tobą zobaczy coś takiego, będzie chętna. Widziałeś wcześniej takie cacko? A czego chce w zamian? Paru marnych słów, na które zresztą nie będzie zbyt wielu nabywców. Słowa nie kosztują cię w gruncie rzeczy nic, generator kinetyczny jest drogocenny. Sam ledwo mam ochotę się z nim rozstawać, ale akurat w tej chwili przydała by mi się pewna wiedza!

- Bla, bla, bla... Bla. Skończyłeś? Świetnie. Konkrety, konkrety, bo zaczynają mnie zęby swędzić.
Tak, Handlarz był znudzony. Cyryl zastanawiał się co mógł mieć do roboty poza siedzeniem w swojej chałupce i paleniem cygar. Uśmiechnął się szeroko.
-Więc zgadzasz się?

Facet wyjął cygaro z ust, uśmiechnął się wymuszenie i zamknął drzwi ze sporym trzaskiem.
-Ech, co mogło pójść nie tak? - zastanowił się medyk.
Nagle do jego głowy przyszła wstrętna, ale za to jak skuteczne efekty przynosząca myśl, czy raczej pomysł zdobycia samochodu. Ścisnął w ręce mocniej uchwyt od dwukółki i zaczął posuwać się powoli w stronę innych domów. Nadszedł czas poszukać dzieci, o których wspominał wcześniej Gobb.
 
MrYasiuPL jest offline