Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2010, 23:26   #76
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny


Nikołaja obudził szybki tupot nóg. Nic co szczególnego, ot ktoś biegł po korytarzu. Takich tupotów słyszał wcześniej dziesiątki. Więc co było w tym wszystkim takiego szczególnego, że Serb właśnie teraz otworzył oczy, a serce zabiło mu przynajmniej o raz szybciej? Otóż uśmiercił kilka godzin temu... a może tylko minut? Nikołaj nie wiedział dokładnie ile spał. A zegar ścienny miał akurat za głową. Zaraz kolejny tupot. A jak się skapnęli i próbują go odratować? Albo zorientują się, że to oni? Nieee, przecie cała ta farsa była wykonana wyśmienicie, żołnierzyna na pewno kipnął, pociesza się Radović. Ale nadaremnie...

Okno było otwarte. Czy ta firana zafalowała? Tam ktoś jest? Nikołaj zaczyna, bardzo powoli, spinać się by to sprawdzić, gdy nagle czuje jak czyjeś ręce zaplatają się na jego szyi. Napastnik był szybki i robił to nie raz. Założył ręce w taki sposób, by móc kontrolować krew dopływającą do mózgu. Bez problemu mógł spowodować omdlenie Serba. Ale zawahał się - Nikołaj wyczuł to chociaż nie miał pewności czy ten brak zdecydowania wynika z tego czy napastnik chce go zabić, czy po prostu nie wie gdzie to zrobić?

- Witaj Nikoś. Zostaw... - w harmiderze rozlegającym się na korytarzu (gdzie teraz rozgorzało piekło) coś spadło na podłogę i się potłukło. - zostaw ten pipcik. Dobry chłopak.

Nikołaj czuje ciepły mentolowy oddech na karku.

- Sam chciałem tak postąpić, ale wyręczyłeś mnie. Wcale nie głupio, muszę przyznać. Tylko zapomniałeś czegoś - zaśmiał się. Mentolowy oddech ponownie dotarł do Serbskiego nosa. - Coś tam zostawiłeś i dlatego Ciebie powiążą z jego śmiercią. A później się powiesisz. Świetny plan, świetny. Nawet mamy już oświadczenie dla prasy. O tym, jak zabijałeś przyjaciół w Bośni. To będzie łakomy kąsek dla tych pismaków, nie uważasz? I jaki to mogło wywrzeć wpływ na twoje późniejsze postępowanie. Pięknie, moim zdaniem. Mam nadzieję, tylko, że twój pasek wytrzyma, Serbie, bo...

Urwał, do sali z hukiem, choć całkiem jeszcze skromnym, wleciała gruba pielęgniareczka. Gdy spojrzała na was zdążyła tylko powiedzieć: Co jest do cholerci? I uciekła z krzykiem. Morse puścił Nikołaja zdzielił go po głowie i wybiegł za pielęgniarką w jasny jak słońce korytarz. Nikołaj stracił przytomność na dłuższą chwilę. Gdy się ocknął leżał pod kroplówką z zabandażowaną głową i aparatem oddechowym. Ta cholerna saturacja...



Michael był z siebie zadowolony. Zrobił praktycznie tak jak robiono na filmach. Autobus, później pieszo i taksówka. Dodał do tego od siebie jeszcze z dwa autobusy i znalazł się przy szpitalu. Wybiła godzina zerowa. Nie był do końca pewien czy go wpuszczą na odział, ale nie miał zamiaru poprzestać na laurach.

Szpital nie był za duży, chociaż całość rozciągała się na wielu hektarach. Nie dziwota, że większa część to obszar kliniczny, gdyż nie opodal stał okazały dobytek Uniwersytetu Medycznego. Jarecki wszedł do środka i już na wejściu został potrącony przez jakiegoś kolesi wychodzącego z nadmierną szybkością. Historyk zachwiał się i zatoczył ale udało mu się nie przewrócić. Obejrzał się ze złością na pirata chodnikowego, który to też zlustrował szybko Michaela, wydawał się zaskoczony. Był już daleko i dlatego Michael nie sypnął żadnym wyzwiskiem (był poddenerwowany i to bardzo) w jego stronę, a może dlatego, że coś w spojrzeniu tamtego gościa mówiło mu, żeby tego nie robić? Wszedł dalej. W recepcji dowiedział, się gdzie leży Nikołaj Radivić. Poszło gładko gdy tylko powołał się na znajomości z sir Willsem. Jarecki podążył za wytycznymi, które udzielił mu miły pan w recepcji i gdy już był na drugim piętrze rozległy się sygnały karetek. Dużej ilości. Dopiero później historyk zdał sobie sprawę, że to były wozy policyjne. Ale puki co wszystko wskazywało, na to, że mimo późnej godziny pogada z Nikołajem.

Gdy wszedł na odział, na którym rzekomo leżał Nikołaj, zaskoczył go ruch panujący na tym oddziale i ilość ochrony szpitalnej, która tam krążyła. Gdy podszedł do pierwszej pielęgniarki, która się napatoczyła, szybko dowiedział się, że Nikołaj został przeniesiony na piętro niżej, bo dostał urazu głowy i niedotlenienia. Bo ktoś go zaatakował. I zanim Jarecki się zorientował otoczyło go trzech funkcjonariuszy ochrony szpitalnej z chęcią wylegitymowania. Wypytywali co tu robi o tej porze i skąd zna poszkodowanego. I oczywiście czy ma coś wspólnego z morderstwem. MORDERSTWEM?! zabrzęczało w głowie Jareckiego. Morderstwem Jacques'a Leblanc'a.



Colin wysiadł właśnie z taksówki. Czapeczka jaką miał na sobie kupił w jedynym chyba otwartym butiku o tej porze. Wyglądała komicznie. Ale to było najmniejsze jego zmartwienie. To, że taksówkarz patrzył na niego jak na dziwaka, bo kazał mu co drugi rond jeździć po dwa razy w kółko, też. Nie będzie przecież się tłumaczył, że obawia się ogona. Zresztą, Colin jest prawie pewny, że ten ogon ma. Na jednym z rond jakiś ford zrobił dwa kółka zanim zjechał. Harlow zwalczy w sobie pokusę by to sprawdzić i ruszył dalej zwalczać pościg.

Teraz stał na przeciwko budynku, w którym mieści się jego mieszkanie. Cień jaki go spowijał dawał złudzenie bezpieczeństwa i niewidzialności. Obserwował uważnie nielicznych przechodniów. Była zerowa, to też większość ludzi mających ochotę na nocne tułaczki siedziała w centrum. Po prawej miał hotel. Zastanawiał się, czy aby nie wziąć jakiegoś pokoju w hotelu z widokiem na tą ulicę i przyjrzeć się czy ktoś nie obserwuje mieszkania. To mógłby być dobry pomysł.

- Hej, masz szluga? - Harlow początkowo zbył te słowa jakby nie były do niego.
- Ty tam, facet, kolega zadał pytanie. - Odezwał się drugi głos. Colin spojrzał w lewo. Szło tam trzech łepków. Może z 19 lat. Chociaż w tej pewności nikt nie może być pewny. Cała trójka ręce miała w kieszeniach. Jeden palił papierosa. Wychodzi na to, że trzeba było wynająć ten pokój.
- Chyba nie dosłyszy. Może trzeba mu przetrzeć uszy? - powiedział trzeci. Zaśmiali się i ruszyli pewniej w stronę Colina. Tak, trzeba było wziąć pokój.



Benz stał w mroku. Przyglądał się siedzibie Rayala. Nie wiedział co tam na niego czeka. Ale nie miał najmniejszej ochoty wracać do domu. Czy do biura. Miał zamiar wpaść do Willsa i mu nabluzgać. Wiedział, że jest wszystko zamknięte a on najwyżej trafi do celi na 24 niż się dostanie do gabinetu Sir Jozefa Willsa. Ale nie miał pomysłu co innego począć. To co widział było wystarczająco niepokojące, by pozostawić to samemu sobie.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline