Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2010, 08:39   #11
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Wyglądało to coraz ciekawiej. Co prawda zejście do piwniczki nie zaowocowało niczym specjalnym, no chyba że w kategorii Specjalne rozpatrywać nader żywotne i żarłoczne pająki, to niższy poziom podziemi obudził w Malu całkiem inne odczucia. Pajeczyny, stęchlizna i rozkład miały swój urok, ale mimo wszystko zachwytu nie budziły. Co innego jednak luksusy jakie znajdowały się kolejny poziom niżej. Zaciekawiony rozglądał się po dobrze zachowanych meblach i innych elementach wyposażenia, a nawet podszedł do jednej ze zbroi i zapukał w nią. Dźwięczała czysto i sprawiała wrażenie jak najbardziej solidnej i nie nadkruszonej zębem czasu. “Jak to się stało, że nikt się tutaj nie kręcił? Te wszystkie rzeczy wciąż muszą być warte fortunę, że nie wspomnieć o tym, że to całkiem miła kwatera, sam z chęcią bym się wprowadził tutaj na stałe” myślał z uznaniem o niegdysiejszej siedzibie wampira. Podobały mu się nawet szkielety porozrzucane malowniczo przy wejściu, z jednej strony dodawały uroku otoczeniu, z drugiej zaś z pewnością dodawały miłego dreszczyku ludziom, którzy się tutaj zapuszczali.

Livet szła za Malem uwżnie przyglądając się mijanym pomieszczeniom. Skrzywiła nos schodząc za nim schodami w dół, zapach jaki w niego uderzył spowodował, że miała chęć cofnąć się do kuchennego pomieszczenia, które właśnie opuścili. Zapach zapachem jednak widok jaki rozciągnął się przed jej oczami spowodował że zadrżała. “O matko! Obrzydliwość!”



Wzdrygnęła się na widok śmigających po pomieszczeniu pająków. Wiedziała, że nie są dla nich groźne, że nic im nie mogą zrobić, ale na samą myśl, że taki paskudny stwór muśnie ją chociaż swoją odnogą wzdrygnęła się kolejny raz. “Niech Mal idzie pierwszy... rozdepcze je, pouciekają, a jak nie to wlezą na niego”. Z uwagą spojrzała na idącego przed nią chłopaka. “Może już po nim łażą”, przez jej ciało przeleciał kolejny dreszcz obrzydzenia. “Nigdy ich nie lubiłam, zawsze napawały mnie obrzydzeniem i nadal tak jest. Teraz się ich już nie boję, ale lepiej niech trzymają się ode mnie z daleka”. Odetchnęła z ulgą kiedy kolejne pomieszczenie okazało się bardziej zadbane, a nawet dużo bardziej niż bardziej. Zaczęła się rozglądać czujnie.
- Mal... - syknęła - Maaaaaaaal! - dodała głośniej widząc, że chłopak zajęty podziwianiem tego co zastali nie zwraca na nią uwagi.

Mal poczuł jak dotychczasowy nastrój umyka. Głos Livet spowodował, ze natychmiast się sprężył i zaczął czujnie rozglądać w poszukiwaniu tego, co tak zaniepokoiło jego towarzyszkę. -Livet? co się stało? - zapytał gdy nic nie dostrzegł. “Czyżby wyczuwała coś swoimi wampirzymi zmysłami?” pomyślał zaniepokojony. Bardzo żałował, że jego umiejętności tak dalece odbiegają od tego co potrafiła Livet. W żaden sposób tego nie okazywał, ale widok jak zmieniała się w zwierzę budził w nim zazdrość. - Livet, no o co chodzi?
- Nie macaj tej zbroi, bo jeszcze się rozleci i narobi hałasu... Nie wiadomo czy te pomieszczenia napewno są puste. Chodźmy dalej.. ciekawe co jeszcze zobaczymy? - po chwili dodała jeszcze - Jak się okaże że jesteśmy tu sami to potem se wrócisz na macanki.
Zerknęła na skupione przy suficie nietoperze. “Może się w nie wmieszać? Będę jedną z wielu, mniejsze niebezpieczeństwo, że ktoś zwróci na mnie uwagę”, zaczęła rozważać możliwość wciśnięcia się między nie jako kolejny nietoperz.
-Jakie macanki Livet? - Mal się obruszył i ze złością obrócił w jej stronę. - Sprawdzam w jakim stanie są zbroje, ciekawi mnie kiedy to miejsce zostalo opuszczone. O ile w ogóle zostało. - W pewnym sensie posłuchał jednak kobiety i zaczął zachowywać się ciszej. Dobry nastrój go nie do końca opuścił, lecz w jego zachowaniu nie było już beztroskiej swobody, lecz ostrożna czujność.
-Livet, jak myślisz? To wszystko wcale nie wygląda na opuszczone. Tak jakby jeszcze niedawno ktoś tutaj był. - Mal w końcu zaczął odczuwać niepokój. Przypomniał sobie to co słyszał o poprzednim właścicielu i wyobraził sobie spotkanie z tak potężną istotą. Jak komuś takiemu wytłumaczyć czemu się szwenda po jego domu? Odepchnął zwątpienie machnięciem ręki i zabrał się dalej za penetrowanie podziemi. Dopiero teraz dostrzegł, że układ pomieszczeń to odwzorowanie tego co widzieli na powierzchni. “Dwa domy jeden nad drugim. Ale czemu ten jest w lepszym stanie?”
- Chodźmy, tam powinna być jadalnia z tego co pamiętam - powiedział i śmiało ruszył we wskazanym przez siebie kierunku. I tu spotkała ich kolejna niespodzianka, a właściwie dwie, jedna mniejsza, a druga duża.
- Livet, zobacz! Mamy stół przygotowany do kolacji! - Mal nie powstrzyamł się od uśmiechu na widok eleganckiej zastawy dla dwojga. - Siadamy? Ciekawe co podadzą - próbował zażartować, lecz widok kamiennej twarzy sprawił, że rozbawienie szybko spełzło z jego twarzy. Ruszył za dziewczyną do kolejnych pomieszczeń i przez jej ramię podążył spojrzeniem ku miejscu, w które się wpatrywała i zdębiał. - Co.. co to jest do jasnej cholery?
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline