Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2010, 08:50   #13
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Mal obudził się i od razu poczuł że coś jest inaczej. Nawet nie coś, lecz całkiem wszystko. Ledwie oderwał głowę od poduszki, to jego spojrzenie poszybowało daleko, sięgając każdego zakamarka w okolicznych wioskach. Widział wszystko, ze szczegółami, których wcześniej nawet nie dostrzegał przechodząc obok. Świat był taki wyraźny, piękny i... apetyczny. Gdzie nie spojrzał tętniły radośnie gorące, krwiste krwioobiegi, wystarczyło tylko sięgnąć by móc się nasycić. W drapieżnym uśmiechu rozchylił wargi ukazując piękne, lśniące bielą kły i podniósł się ze swojego łoża. W tym momencie poczuł się niepewnie. Zachwiał się, by nie upaść przytrzymał dłonią krawędzi sarkofagu. Coś było nie w porządku. Coś było nie tak. Podejrzliwie rozglądał się po otoczeniu natężając zmysły w daremnych próbach wypatrzenia tego czegoś, co budziło podskórne mrowienie niepokoju.
Przeliczył wszystkie listki na okolicznych drzewach i krzewach, odszukał i zinwetnaryzował mrówki, pszczoły i szerszenie i wciąż nie dostrzegał nic niepokojącego. To odepchnęło złe myśli na bok i sprawiło, że na ustach ponownie wykwitł triumfalny uśmiech. Przedwcześnie. Właśnie w tym momencie, zupełnie znikąd, tak jakby wyskoczyli spomiędzy ziarenek piasku, w drzwiach jego domostwa pojawili się dwaj osobnicy. Mężczyzna i kobieta... i... czyżby? Oboje byli wampirami. Napiął się jak struna, natychmiast przybierając bojową postawę i skoncentrował swoje zmysły na tej dwójce. Znał ich. Bardzo dobrze, choć nie mógł przypomnieć sobie skąd. Nie musiał sięgać pamięcią do wspomnień z nieludzko długiego życia, by rozpoznać z kim ma do czynienia. Spojrzał w jarzące się zielenią oczy mężczyzny i natychmiast otworzył swoje. To były jego oczy, to był on sam!
Gwałtownie uniósł sie z posłania i przez dłuższą chwilę bezskutecznie próbował uspokoić szalone bicie serca, lecz niemal doznał zawału gdy spojrzał w prawo, na czającego się tuż obok wilka. Zamarł bez ruchu nie będąc nawet w stanie złapać powietrza wwiercrając się oczami w bestię. Zrozumienie przyszło do niego razem z oddechem i po chwili, bez zastanowienia, wyciągnął słabą rękę by pogładzić futro. W tym momencie, być może przez sen, nie otwierając oczu Livet wyszczerzyła zęby i warknęła. Powoli, ponownie wstrzymując oddech wycofał swoją dłoń i położył się. Zamknął oczy obawiając się, że sen nie nadejdzie, lecz nic takiego się nie wydarzyło.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline