Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2010, 21:55   #92
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
- Feth - Laure widząc ścierwo bastora zaklął głosem stłumionym przez nasączoną wodą szarfę. Nawet po śmierci, spalony, rozkładający się i ogryzany przez padlinożerców, potwór robił wrażenie - i nie tylko o smród chodziło. Długą chwilę elf po prostu wpatrywał się w truchło, dzięki temu nie dojrzał że Helfdan wypatrzył coś w celi. Otrząsnął się wreszcie z zamyślenia i podrapał po nadal swędzącej szyi - nie był aż tak wrażliwy żeby wzdrygać się przy każdym paskudztwie które spadło mu na kark, ale nieprzyjemne wrażenie po wędrówce pająka - pozostało. "Jak by najłatwiej było zabić to bydlę?" - przyjrzał się krytycznie.
- Jeśli ten giermek, Lusus
- mruknął niegłośno do Helfdana - miał zamiar walczyć z bestią to chyba paladyni w nieszczęsnym Królestwie ... - w ostatnim momencie ugryzł się w język - sam przecież próbował doprowadzić do tego by odnosić się do siebie wzajemnie z odrobiną chociaż szacunku. Nawet jeśli paladyna akurat nie było obok.
"Dobrze więc że przynajmniej Maeve miała więcej oleju w głowie"
- pomyślał zamiast tego - "Może ona zadba o Sorg" - jak zaś opinia Aesdila o paladynach pogorszyć się może, w przypadku odkrycia że młodzik imiona towarzyszy co i rusz błędnie skrobał w raporcie, przyszłość jedynie pokaże...

* * *

- Arrrgh!
- warknął elf gdy szpony ćmy-demona przebiły magiczną osłonę i wbiły się w jego udo. Zaczęły rozdzierać nogę barda ale ten nie wypuścił odnóża bestii i tłoczył kolejne porcje magicznej energii prosto w ohydne cielsko. Trzymał kończynę niczym gardło kobolda zaduszonego gołymi rękami w podwodnej jaskini. Po raz drugi w ciągu niewielu dni leżał obezwładniony i nie zamierzał rezygnować z zemsty - a Płomień ponownie mu to umożliwiał!

Jaką satysfakcję sprawiło mu gdy koszmar z jego snów stanął w ogniu! Z jaką lubością słuchał potępieńczego pisku skazanej na zagładę bestii! Dla takich chwil warto było znosić cierpienie i Laure nie zwracał uwagi na ból i paraliż, gdy w końcu, wywleczony z komnaty, spoczął na zimnych kamieniach posadzki i powoli odzyskiwał siły. Dotyk kamieni dorównywał chłodowi w piersi i elf nie mógł się doczekać kiedy na powrót rozpali Płomień.

* * *

Stanięcie na nogi nie było łatwym zadaniem - całe ciało bolało jak obite kowalskim młotem po tym jak kilka cetnarów ciała i stali spadło na elfa niczym walący się sufit. Nie pomagała rana i zawroty głowy. Laure jednak uparcie nie zwracał na to uwagi - jednak tylko do momentu gdy weszli do "spiżarni" ćmy i ujrzeli jej "zawartość", bowiem przeszła mu wtedy ochota na głupią brawurę i natychmiast przywołał moc leczącego zaklęcia. Zużył również pojedyncze zaklęcie by choć odrobinę Płomienia przywrócić widząc jak skuteczny był w walce z demonem. Ze zgrozą przyglądał się wyschniętym na wiór ciałom i pierwszy podpalił kokony, zapewne potomstwa ohydnego łowcy - na wszelki wypadek. Od tej pory również, przebywając w Fortecy, ciągle miał na podorędziu szarfę nasączoną wodą a jego wzrok nieustannie błądził po sufitach i ścianach w poszukiwaniu pobratymców spalonego na wiór stwora... Z dziką satysfakcją ale i rozczarowaniem spojrzał na martwych drowów - rozczarowaniem bowiem miał nadzieję wziąć języka, z radością zaś ponieważ Ilythiiri nie umknęli śmierci. Rychło uczucie jednak triumfu zgasło gdy dojrzał w ich martwych oczach bezgraniczne przerażenie i zadrżał wyobrażając sobie ich rozpacz gdy bestia nachylała się nad nimi - a wyobraźnię miał żywą. Splunął na ścierwo stwora i przeklął jego pamięć, obiecując sobie niszczyć podobne mu bez litości i wahania.

* * *

Przeszukanie pomieszczeń i ciał, zarówno drowów jak i innych ofiar, dało istny stos przedmiotów i kosztowności. Laure bawił się przez chwilę cennymi kamieniami zastanawiając się nad ich wartością i tym jak trafiły w jego ręce. Pokręcił głową - nie spodziewał się że podróż do Królestwa w charakterze posłańca, w ten sposób zaowocuje. Czuł jednak przez skórę że jeszcze niejeden raz los postawi mu na drodze podobne albo i większe niespodzianki. Skoro otrzymał dar Płomienia to nieprzypadkowo - i sprawca tego oczekuje zapłaty. Wzruszył ramionami - jeśli to oznacza że ma walczyć z wszelkiej maści wyznawcami podstępnych i złowrogich bóstw to niech tak będzie - nie pierwszy raz krzyżował ich plany. Starannie złożył wraz z innymi wszelkie zdobycze by podjąć decyzję co z nimi, sam zaś zabrał się za pogrzebanie ciał ofiar "ćmy" - choć w ten sposób zrewanżuje się za zabrany ekwipunek. Poprosił Helfdana by ten sprawdził skąd drowy przyjechały - może to nasunie jakąś podpowiedź.Jakie było jego rozczarowanie gdy zaklęcie wykazało że jajo z magicznej torby samo jest ... pozbawione emanacji magicznej mocy! Nie pierwszy raz ostatnio przeklął braki w swym magicznym szkoleniu...

* * *

... zdyszany stanął nad wygrzebanym płytkim grobem, osobnym od tego do którego złożył ciała ludzi i istot innych niż drowy.Wrzucił do niego wyciągnięte z płótna ogryzione gnaty mrocznego elfa odnalezionego w podziemiach, zawahał się przy czaszce. Kusiło go by zabrać ją do Uran i znaleźć metodę przesłuchania duszy zmarłego, do czego taki fragment pozostałości znakomicie by się pewnie nadał, ale w końcu spojrzał w porysowane oczodoły i cisnął czaszkę do wyżłobienia, pomiędzy trupy dziś zabitych Ilythiiri. Zasypał je.
- Spoczywaj tutaj w pokoju i nie nawiedzaj więcej żywych! Bo wrócę, odnajdę cię i zniszczę raz na zawsze!
Przez chwilę jego wargi wykrzywiał grymas - pomysł z czaszką był nadal kuszący, ale wreszcie potrząsnął głową - może i był zabójcą i złodziejem, ale tak nisko jeszcze nie upadł by przyzywać duszę z Otchłani. Jego uśmiech stał się krzywy - zdaje się że kluczem jest słowo "jeszcze". Bluźniercą, bowiem według elfich wierzeń nim właśnie by się stał - jeszcze nie był...

* * *

Gdy wreszcie Laure skończył kopiować listy i pieczęcie, wyjął spisane wcześniej słowa Helfdana - a raczej chłopaka którego ten w Podkosach nakłonił do zwierzeń. Posiedział nad nimi, pomedytował i zacmokał wreszcie z uznaniem. Może i zbyt wielu informacji dotychczas świadomie nie zebrał (bo odnalezienie Roba i Jakoba, jak sam uczciwie przyznawał, było czystym przypadkiem), jednak nadzwyczaj lubił składać w całość to czego z różnych relacji czy pism się dowiedział.

- Panowie, toż to prawdziwa kopalnia informacji - powiedział wreszcie, powiewając listami i gestykulując żywo, jak miał to w zwyczaju w przeciwieństwie do pobratymców - przynajmniej ten ostatni list. Posłuchajcie tylko co zdradza i jak temu co jest szykowane można zapobiec. Jeśli będziemy rozmawiać z Fardanem koniecznie trzeba pokazać mu pismo i zapytać czy ta sama ręka go spisywała co i te które spalił - oczywiście po tym jak się go przekona do rozwiązania języka. A przekonać go trzeba, bowiem chłopak nie był świadom lub zapomniał adresata i nadawcy. Zawsze istnieje szansa że zdradzi nam to coś.

- Na czym opieram wiarę że oba listy pisała jedna i ta sama osoba? Księżyc - księżycowe wrota, księżycowy pierścień. Nie sądzę by ten przymiotnik przypadkiem się powtarzał. A sam piszący w obu listach namiętnie wstawia konkretne określenia obok bardziej poetyckich. Więc tym większe moje uznanie dla Helfdana że zdobył te informacje -
skinął głową tropicielowi.

- Wymowa listu, niestety, to potwierdzenie że cała rozbudowana siatka czy też organizacja stoi za spiskiem, ba, nie jedynie miejscowi, ale i drowy najpewniej maczają w tym palce - choć pewności nie ma, dlatego uważnie listy oglądałem, a i drowów pisma przydałoby się przeczytać czym prędzej. Cała siatka - dlaczego bowiem piszący twierdziłby o tym że "oni" są w stanie mamić strażników Królestwa, i wspominał kilkukrotnie o możliwościach organizacji. Przez "orły" pewnie zakon Torma i tamtejsze gryfy należy rozumieć, zaś "topór" to zapewne siedlisko rycerzy Helma
- Aesdil bardzo, bardzo się starał by niechęć do obu zakonów nie pojawiła się w jego głosie. Mimo że wspomnienie Nowego Elturel ciągle było żywe w jego pamięci.

Pamiętając zaś również występy bardów i słowa Britty ciągnął dalej.
- Czy Elethiena Froren nie jest aby nazywana "Rudą"? - spojrzał na Brittę, która skinęła głową. - Jeśli tak to może wzmianka o "wiewiórce" to o niej, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę jej udział w zniszczeniu ... no, prawie zniszczeniu ... Urgula? Może jajo tutaj to ten właśnie "orzech" z listu? Już to pokrzyżowałoby pewnie nielichą część planów piszącego. Jeśli zaś nie i pod pojęciem czarnych kryją się drowy to wątpię by ten list miał wpaść w ręce Ilythiiri - raczej mało kto miałby odwagę wręczać im list w którym określeni byliby mianem "czarnych" a i wzmianka o możliwym ich niepowodzeniu jest co najmniej mało dyplomatyczna. Czy więc nie mamy do czynienia z jakimiś dwiema konkurencyjnymi grupami? Ech, że też nie potrafię przetłumaczyć tych listów... - wskazał pisma drowów i wzruszył bezradnie ramionami. - Ale w Uran pewnie nie byłoby problemem dokupienie odpowiednich zwojów...

- Co dalej - "opieszałych ukarano, rysopis rozesłano" - zdaje się że to cała siatka i to nadzwyczaj rozbudowana trudzi się dla "onych", skoro możliwe i konieczne jest zawiadamianie innych - i ma to kto robić, a oprócz tego dysponuje ludźmi o wielu talentach - biorąc choćby pod uwagę wzmiankę o "wróżu"...

- Dziwi mnie kilka rzeczy: co możnego pana jakim jest Tulip
- nienawiść zadźwięczała w głosie Aesdila, na próżno usiłującego ją ukryć - skłonić mogło do zdrady? Znaczenie? Bogactwo? Wskrzeszenie potężnego nekromanty, który pozostawiał jedynie trupy - a i to niedługo, bo ożywione wcielał do swej armii - i zgliszcza, jest mało atrakcyjnym sposobem na podniesienie swej pozycji w Królestwie... Kim są Upadli? Mowa o drowach? Czym jest ten "klejnot"? Może to ten "skrawek duszy Urgula" z listu z Podkosów? Ciekawe są też te zestawienia - "w pyle i w znoju", "Pieśniarz na wschód ruszył, orły zestrzelił, raporty regularne przysyła, potrzebne nuty zdobył" - na przemian konkrety i przenośnie. Piszący nie obawiał się że listy wpadną w niepowołane ręce, za dużo konkretnych informacji się w nich znajduje. Gdzie na wschodzie Królestwa znajduje się siedziba paladynów, może też siedlisko gryfów - albo wręcz i orłów, jeśli traktować list dosłownie? Nuty ... zgaduję że nie o pieśń chodzi, lecz bardziej o instrukcje do odnalezienia "księżycowego pierścienia" lub "wrót". Właśnie, czy w Królestwie istnieje jakieś miejsce które kojarzy się z bramą, portalem może? Sam zaś piszący zdaje się mieć swą siedzibę w ... Uran? Jak najłatwiej dojechać stamtąd do Pyłów? Czy droga wiodąca do Biblioteki w jakikolwiek sposób zawiedzie również do tego zniszczonego miasta?

- Jak by nie było twoi przełożeni, paladynie, będą mieli o czym myśleć. Elfów przydałoby się ostrzec - mówię tu o poprzednim liście - i wypatrywać pilnie tych którzy by zanadto próbowali zbywać zagrożenie czy wykpiwać je... -
Aesdil powiedział lekko, wiedząc że za kilka dni niedobrana grupa rozejdzie się, każdy w swoją stronę. Trochę z żalem popatrzył na Fortecę - Helfdan zapewne powróci tu z odpowiednią kompanią by spenetrować jej korytarze i rozwikłać tajemnice i bardzo chciałby być przy tym, ale postanowił co postanowił. Paladynowi wręczył oryginał pisma, sam zaś zabrał się za niewdzięczne zadanie kopiowania listów w drowim języku - na wszelki wypadek, dla siebie jak również dla zainteresowanych. Tak samo postąpił z pieczęciami i medalionem, korzystając ze swych zdolności do delikatnego, precyzyjnego rzemiosła...

* * *

Laure zastanowił się nad dalszymi poczynaniami i doszedł do wniosku że jednak najlepiej będzie wrócić do Uran. Raz że i tak czekała go ostra jazda za Sorg, która do tego czasu zapewne oddaliła się znacznie, ale i dlatego że wymowa listów była groźna i nagląca. Forteca, z jej tajemnicami i klątwami, nie była tak ważna. Nie dziwne więc że tym razem przychylił się do zdania paladyna i głosował za powrotem. Porozmawiał z Raydgastem również o słowach paladyna dotyczących powołania milicji - ten jednak zniechęcił się do pomysłu wzywania pod broń niechętnych temu włościan i Laure dla porządku wspomniał jedynie o tym że zdobyczna broń mogłaby posłużyć do wyekwipowania Podkosian.

Aesdil wyjął jeden z medalionów z symbolem Vhaerauna i pokazał go kapłanowi i paladynowi.
- Widzę że symbol ten nie jest wam obcy. Opowiedzcie mi proszę o nim. Zrewanżuję się naprawieniem zbroi w drodze do Podkosów
- uśmiechał się, bowiem dobry humor nie opuszczał go mimo zmęczenia. - Żartuję, naprawię tak czy siak, jeśli ktoś jest chętny, natomiast mimo wszystko posłuchałbym o tym drobiażczku...

- Kto użyczy luzaka na łupy, by je dowieźć do Uran i korzystnie sprzedać? Ponaprawiam uszkodzenia, przejrzyjcie co jest naprawdę dobrej roboty, bo na broni czy zbrojach nie za dobrze się znam, w przeciwieństwie do tych błyskotek
- wskazał jedwabny woreczek z klejnotami. - Jeśli Iulusie dotrzymałbyś mi towarzystwa podczas sprzedaży i zechciał wesprzeć mnie autorytetem przedstawiciela kościoła Tyra, zapewne lepszą cenę byśmy za nie uzyskali - podzielił jednak klejnoty by wybrać pięć najbardziej zbliżonych wartością by każdy mógł wziąć choć jeden jako część łupu, resztę zachowując do sprzedania.
- Jeszcze jedno -
powiedział bez szczególnego entuzjazmu - widać że ten cały Tulip nie jest postacią kluczową, ale mimo wszystko nadzwyczaj ważną. Mogę spróbować wkraść się w jego łaski, udając zorientowanego w spisku, na przykład wspólnika Sticka, lub przeciwnie - nie znającego całej sprawy, zamiast tego licząc na to że pociągnę Tulipa za język lub zaobserwuję coś. Nie twierdzę że byłoby to osobiście dla mnie bezpieczne - Tulip zapewne ma się na baczności, a i magami dysponuje - ale rzucam pomysł pod rozwagę.

- Nie wiem czy ma to znaczenie ale przejrzałem sumariusze odnalezione przez Brittę
- skłonił głowę przed wojowniczką, doceniając jej spryt i znalezisko. - Hardan miał tylko czterech uczniów: Rajmunda z Esper - najlżejszy uśmieszek przewinął się przez twarz elfa na wspomnienie chaosu który wywołał w tym mieście - Joachima z Futenberg i niemal równocześnie Ispieela i Rajiaata - ten ostatni został skreślony z listy i wygnany - pokiwał głową napotykając spojrzenie Britty - Nie mówi ci nic to imię?
Britta tylko wywróciła oczami i poklepawszy swój łuk spytała retorycznie.
- Czy ja wyglądam na maga?

* * *

Wieczór minął na porządkowaniu łupów i pakowaniu ich, by w drodze móc korzystać z nich bez robienia bałaganu. Aesdil zużył cenne komórki na wyczyszczenie i naprawę odzienia, nie mając ochoty paradować w porwanym, zakrwawionym, a nade wszystko - przesyconym paraliżującą trucizną ubiorze i to samo zaproponował Helfdanowi i Iulusowi, którzy najbardziej ucierpieli w obu walkach. Dobry humor mimo potężnego już zmęczenia nie opuszczał Złocistego i chętnie dowcipkował z Brittą i droczył się z nadal podenerowanym Kullem zanim wreszcie padł na posłanie i zasnął niczym kamień. Ostatnie dni były prawdziwym testem jego zdolności i odporności i mógł się jedynie zastanawiać jaki faktycznie będzie to miało wpływ na jego moce... Tuż przed zaśnięciem wpatrzył się w majestatyczny posąg boginii...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline