Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2010, 23:11   #18
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Na tę rozmowę Kayami czekała odkąd przybyła na Półwysep Zmierzchu. Dwa długie dni i dwie długie noce. Czekała na nią tak bardzo, że wymyśliła sposób by rozmowa ta nie była niezbędna. Dzięki temu mogła przywitać młodą shugenja z klanu Feniksa zachowując pozory spokoju.

- Wybacz, że dopiero teraz przychodzę Koso-san. Poprzedniej nocy ... dużo się zmieniło. Ja ... czemu chcesz jego krzywdy Koso-san? - bez trudu można było odgadnąć, że dziewczyna jest mocno rozstrojona nerwowo i niewyspana, mimo czasu na sen tego dnia. Jakby obawiała się reakcji rozmówczyni, a może nawet jej samej. I na pewno bardzo, ale to bardzo dużo rzeczy dusiła w sobie ...
- Nie chcę być twoim przekleństwem Asako –san. – Kayami nie odpowiedziała na pytanie dziewczyny, niemniej wciąż zachowywała spokój. Nawet odczuwała z tego powodu coś w rodzaju dumy. - Zwalniam cię ze zobowiązań, które masz wobec mnie – ukłoniła się – Niech Fortuny ci sprzyjają.
- Oby mogły pobłogosławić i twemu szczęściu, i moim planom– dodała po chwili nieco ciszej.
- Nie tego oczekuję Koso-san. – odpowiedziała tamta, ze ściśniętym gardłem - Nadal mam dług wobec Ciebie. Chcę go spłacić.
- Nie pytam, czego oczekujesz, Asako –san! – odpowiedź Kayami była szybka i twarda - Tak jak nie pytam cię o twoje tajemnice.- dalej mówiła nieco spokojniej - Mimo, że ty znasz moje. A powiedzenie, że chcę jego krzywdy to o wiele za mało. I być może, jeśli staniesz mi na drodze, będziemy wrogami. To może się zdarzyć, ale to nie jest złe. Natomiast nie będę cię prosić byś postępowała wbrew swemu sercu czy zasadom. Bo to byłoby złe. - Była rozgniewana, więc na chwilę zamilkła. Zza ściany dochodziły do niej teraz jakieś głosy. Wydawało jej się, że rozpoznaje znajomego Jednorożca. Spróbowała na chwilę skupić się na tej rozmowie w korytarzu, nie udało się. I tak najwyraźniej słyszała bicie własnego serca. Czy siedząca przed nią smarkula kochała tego nikczemnika? To było … śmieszne… Patrzyła na dziecinną buzię niedawnej sojuszniczki. Może nie powinna się dziwić. Potrafił manipulować dziećmi. Musiała długo czekać aż jej oddech wyrówna a wzburzenie pozwoli mówić łagodnie.
- Pozwól mi zachować się szlachetnie, to też będzie formą spłaty długu. – powiedziała w końcu - Bardzo wysublimowaną ale… - przypomniał jej się niezasłużony komplement - … przecież niektóre z nas … my … jesteśmy delikatne, niczym kwiaty wiśni.

Asako Hoshi ukłoniła się ze spuszczoną głową tak, że jej czoło dotknęło maty. Potem powoli powstała i odeszła. Bez słowa czy gestu.

Dostojna cisza nie dała rady rozgościć się w pokoju. Gdy tylko zasunęły się drzwi, Kayami padła na tatami. Jej piersią wstrząsał cichy, histeryczny śmiech. Wydawało się, że zaraz wprawi papierowe ściany w rytmiczny rezonans. Kayami Koso, shugenja urodzona w pokojowym klanie Asahina, podopieczna honorowego klanu Kakita, żona bez męża, matka bez syna, musiała znaleźć sposób, żeby się uspokoić.


Być może dlatego aż trzy godziny tworzyła misterne kakemono, którym później ozdobiła alkowę w herbacianym pawilonie. Przedstawiało ukwieconą gałązkę wiśni, a jakżeby inaczej, wspomnień trudnej rozmowy nie dało się pogrzebać całkowicie.
Przed wieczorem sama odprawiła ceremonię parzenia herbaty. Wcześniej przygotowała podarunki dla jej uczestników, natchniona wydarzeniami z Zielonej Sali. Tworząc z cieniutkiego ryżowego papieru misterne składanki wreszcie się wyciszyła. Przedstawiały głównie kwiaty, z wciąż obecnym natrętnym motywem kwiatu wiśni, choć dla Kirigirisu złożyła jednorożca. Był jedyną osobą, którą zaprosiła osobiście, ale przez pawilon herbaciany przewijało się tylu zawodników, że po gongu, kilkoro, w sposób zupełnie naturalny dołączyło do ceremonii. Oczywiście pojawił się Tonbo –san – po znakomitym wyniku w pierwszej konkurencji rozpoznawany już chyba przez wszystkich. Towarzyszyła mu świta, jak Kayami natychmiast ze złośliwą ironią określiła młodą, mocno zbudowaną bushi z klanu Kraba, zastanawiała się czy tę samą, która podnosiła papierowego Lwa, niestety twarze Krabek - o podstępne żurawie poczucie wyższości - wszystkie wydawały się identyczne, i mężczyznę, którego kojarzyła już z imienia Seiichi Doidoji, mistrz laijutsu, 25-letni bushi z włosami przyprószonymi siwizną, co jedni składali na kark wymagającej służby cesarzowi, inni uważali za rodzinne przekleństwo. Choć to Kirigirisu był honorowym gościem, właśnie Ważka przeprowadzał wszystkich przez ceremonię, na równi z Kayami i miała wrażenie, że tylko ona zauważyła to jego nieoficjalne wsparcie. On też był odpowiedzialny za cud, to chaneyu, w drżącym od wiatru i turniejowych emocji pawilonie, należało do najperfekcyjniejszych w jej życiu.


Radosnego bushi zdziwił podarek, który mu wręczyła. Jego zdziwienie ją zawstydziło. Chciała jedynie okazać wdzięczność za pomoc na plaży.
- Wybacz Takatari –san – tłumaczyła się – To ceremonia przygotowana w pośpiechu. W miejscu, które jest mi obce, otoczonym ogrodem, którego nie znam, podaję herbatę w czarkach, które nie są moje. Chciałam uczynić ją bardziej osobistą. Wybacz, jeśli cię zmieszałam.

***

Jeszcze przed drugą konkurencją spędziła trochę czasu w Sali Zielonej. Chciała usłyszeć rozpuszczone przez siebie wieści, ale była przygotowana na oczekiwanie. Ich nieobecność w cichych rozmowach pawilonu na razie jej nie niepokoiła.

***

Stanęła do losowania od razu, nie skorzystała z ostatniej szansy by poprosić Fortuny o błogosławieństwo. Może to był błąd, bo na 32 kolejki jej przypadł numer 19. Niedługo przed nią zaczynał swój bieg młody Doji, układający piękne origami, zaś Takatari -san wylosował numer pierwszy. Jego niezmącona granicami etykiety radość, ekspresyjna i szczera jak u dziecka, wpłynęła na atmosferę losowania, na chwilę przytłumiwszy poddenerwowanie towarzyszące większości losujących. Kilka osób śmiało się w głos, kilka gratulowało Jednorożcowi, nieznajomy Lew z uśmiechem na ustach przepuścił Kayami w kolejce do koszyka z tekturkami. Było tak, jakby przez krótki moment większość z nich dostrzegła w turnieju zabawę. Kayami również podeszła do Kirigirisu z życzeniami dalszych względów Fortun i jak największej ilości takich honorowych osiągnięć. Tym razem jego zdziwienie ją rozbawiło.

Nigdzie nie dostrzegała Fujity. Ale wierzyła, że plotka gdzieś tam jest, zakorzeniona już głęboko, rosnąca z każdą minutą, groźna i niepowstrzymana niczym śmiertelna choroba. A wraz z tą cudowną plotką, najpiękniejszym na świecie oszczerstwem, w delikatnej Kayami narastała euforia.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline