Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2010, 14:58   #17
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Mal zastanowił się chwilę nad pomysłem Livet i nagle, nie zastanawiając się więcej wrzasnął ile miał siły w płucach: - Wróciłem i jestem cholernie głodny! Chodźcie do mnie na posiłek! Nie każcie mi czekać, bo mój gniew będzie nie do opisania! Jego głos pomknął gromem. Ku największemu zaskoczeniu samego Mala, jego słowa potężniały nieomal rozsadzając pomieszczenie w którym się znajdowali, a wydostając się z niego zaczęły wprowadzać w wibracje ściany, posadzki, najpierw kondygnacji na której się znajdowali a później całego budynku. Zdawało się że trwają bez końca i wciąż narastają, potężniejąc i przyprawiając o dreszcze i niepokój, a gdy w końcu ucichły zapanowała grobowa cisza. Nawet Mal bał się poruszyć w obawie, że może spotkać go najgorsze. Spojrzał na Livet, chrząknął i się zapytał: Khm... o to chodziło? Tak może być?
Dziewczyna stała jak zamurowana naprzeciw wampira i zastanawiała się czy uda jej się kiedykolwiek pozbyć dzwonienia w uszach. Przełykała ślinę raz po raz i myślała co ma odpowiedzieć chłopakowi.
- Tyyyyyyyyyyyyyy naprawdę masz coś z głową! Nie kazałam Ci się wydzierać tutaj, tak od razu! Myślałam, że poleziesz bliżej schodów i tam się na nich wydrzesz. Teraz to nie dość, że wiedzą, że tu jesteśmy to jeszcze ta cholerna ruina zwali się nam na łeb! - Z obawą zerkała na sufit nad nimi oczekując, że lada chwila znajdzie się on w miejscu, które oni zajmują. Nie czekając na reakcję jaką wywołał wrzask Mala podeszła do sarkofagu i opierając o niego dłonie zaczęła go pchać.
Mal westchnął i filozoficznie pomyślał: - Tej to się nigdy nie dogodzi... - Myśl ta jednak szybko pierzchła, gdyż sytuacja była nie do pozazdroszczenia. Przyłączył się do Livet i z całej siły popchnął sarkofag. Po chwili zadał pytanie:
- Livet.... co my właściwie robimy?
Wampirzyca spojrzała na niego i ukazując kły w ironicznym uśmiechu odrzekła: - Ćwiczymy cierpliwość... a nieeeeeeeee... przepraszam raczej mięśnie. Ech, sam mówiłeś, że mieszkał tu wampir, musiał mieć jakąś kryjówkę na taką sytuację, może pod tym sarkofagiem? Sama już nie wiem, ale nie mam zamiaru czekać tu, aż po nas przyjdą. - nie czekając na to co jej odpowie zaparła się i znów próbowała ruszyć sarkofag z miejsca.

Livet i Mal naprawdę nie żałowali sił. Zaparli się całą swoją mocą o sarkofag by go przesunąć. Mięśnie im stężały, rysy twarzy od wysiłku się wyostrzyły i nabrały posępnego wyrazu. Nic to jednak nie dało, sarkofag nie drgnął nawet na milimetr. Mal ze złością oderwał dłonie od chłodnego marmuru i sapiąc rzucił w stronę Livet. - I co teraz? Dużo jeszcze tych ćwiczeń? Mi już się przejadły. - odstąpił dwa, trzy kroki od sarkofagu i wytężył słuch. Nic się nie działo, czyżby udało mu się przepłoszyć ludzi? Czy też to tylko cisza przed burzą? Ponownie spojrzał na zamyśloną Livet - I co? Knujesz coś teraz? zapytał.
Dziewczyna dyszała ze zmęczenia. Ich wysiłek wydawał się daremny, sarkofag nia a nic nie drgnął. Słysząc pytanie Mala zaprzestała próżnego wysiłku i już miała mu coś opowiedzieć, kiedy przez jej głowę przemknęła wizja wpadających do pomieszczenia wieśniaków z kołkiem osikowym w jednej dłoni a czosnkiem w drugiej. Pochyliła się ponownie i sapiąc z wysiłku wystękała:
- Pchaj Mal pchaj... to cholerstwo musi się chyba przesunąć? - widząc jednak, że chłopak stoi z założonymi rękoma ironicznie jej się przyglądając zaprzestała próżnego wysiłku - No dobrze to sam mi powiedz co teraz? Może Ty masz jakiś genialny pomysł jak z tej sytuacji wybrnąć?
Mal bardzo chciałby mieć genialny pomysł. Wziąłby w ciemno nawet skuteczny bez cienia genialności. Ale..... wzruszył tylko ramionami i powiedział jedyną rzecz jaka przychodziła mu do głowy. -Miałaś rację, że trzeba było przed zaśnięciem obejrzeć dokładnie to miejsce. Teraz, nawet jeśli jest gdzieś ukryte tajne przejście, to nie ma czasu aby poszukać. - Wampir nerwowo przeszedł się po komnacie w tą i z powrotem próbując odtworzyć w pamięci układ pomieszczeń. - Nigdzie się nie schowamy, odnajdą nas co byśmy nie robili. Może jest sposób na zablokowanie przejścia? Coś co powstrzyma ich do nocy. Wtedy będziemy mieli większe szanse.
- Mal! Wiem! Jak szliśmy tutaj w jednym z pomieszczeń w rogu przy suficie wisiały nietoperze. Po prostu się przemieńmy i wmieszajmy miedzy nie, w ten sposób przeczekamy wizytację - zerknęła na chłopaka czekając w napięciu co powie na jej nowy pomysł.
Livet.... - Mal westchnął nadspodziewanie cicho jak na niego. -Ty możesz tak zrobić, lecz ja.... ja jeszcze nigdy nie przeobrażałem się w żadne zwierzę. Nie wiem jak to zrobić. Później, już raźniejszym głosem dodał - A poza tym przecież będą wiedzieć że wampiry mogą zmienic sie w nietoperze. Nie wróżę tym tutaj - skinął głową w górę podkreślając o co mu chodzi - wielkiej przyszłości. Lecz w ostateczności lepsze to niż dać się wyprowadzić na słońce. Co by nie było nie poddam się bez walki - warknął szczerząc kły w złości. Pożałują, że weszli mi w drogę!
Dziewczyna spojrzała na wampira z niepokojem. - Jak nie umiesz? Zamknij oczy napnij się i hyc już jesteś nietoperzem albo wilkiem. No spróbuj! Przecież oni nie będą ganiali nietoperzy po całym domostwie, zawsze gdzieś da radę się wcisnąć i przeczekać.Pomieszczenia tu wysokie nie wszędzie ludzkie oko dojrzy to co chce dojrzeć przy świetle z jakim tu przyszli. Mal! Co Ty zamierzasz? Lepiej mi najpierw to powiedz jest nas dwoje a ich multum. Musimy znaleźć jakąś kryjówkę, wszystkim nie damy rady. Chyba, że uda nam się jakoś ich wypłoszyć. Twój wrzask chyba coś zadziałał jakoś nie słychać ich kroków...
Mal zamknął oczy i zaczął się napinać. “Nietoperz... nietoperz... nietoperz” kołatało się w jego głowie gdy usiłował wyobrazić sobie, że zmienia się w tą latającą mysz. Nie wiedział co prawda co konkretnie powinien napinać, więc na wszelki wypadek spiął się cały. Zacisnął wszystkie mięśnie, mocno tak, że aż się przygiął, wstrzymał oddech i poczerwieniał na twarzy, i.... nic.Nawet przez chwilkę nie poczuł, że coś się zmienia, że mógłby przeobrazić się w nietoperza czy wilka, czy w cokolwiek innego. Rozluźnił się i powoli, przez zęby nabrał powietrza. - Wiesz Livet, nietoperza to raczej ze mnie nie będzie. Na pewno nie dzisiaj. Będę musiał poszukać innego rozwiązania. Zwrócił swoją uwagę ku otaczającemu ich światu i wzdrygnął się. Ludzie nigdzie nie zniknęli. Czuł wyraźnie jak kręcą się dookoła zastanawiając się nad tym kto pierwszy z nich powinien przekroczyć bramę posiadłości i narazić potężnemu wampirowi.
Livet przyglądając się Malowi z wrażenia nie świadomie aż otworzyła usta i stała tak z rozdziawioną buzią patrząc na poczynania wampira. “Chyba mu coś zaszkodziło. Wygląda jakby za chwilę miał wybuchnąć. Może lepiej się odsunę...” Powoli zaczęła przesuwać się krok po kroku do tylu.Słysząc jednak co chłopak powiedział, uświadomiła sobie, że to były jego próby zmienienia postaci. “Ech... chyba nic z tego nie będzie, potem musimy o tym porozmawiać, teraz nie ma co marnować na to czasu”
- Masz potrzymaj go. Tylko delikatnie! - powiedziała do chłopaka wciskając mu Tillita w dłonie - A ja pójdę zerknąć gdzie znajdują się nasi “goście”
-Nigdzie nie pójdziesz sama! - Wrzasnął Mal, mając na myśli bardziej to, że nie ma zamiaru zostawać sam w tym miejscu. - I zabierz ode mnie to paskudztwo! Auć! - Tillit zdaje się zrozumiał co Mal wykrzykuje, bo zdecydowanie dziabnął wampira w palec gdy padło słowo “paskudztwo”. Zezłoszczony chłopak machnął ręką, w której trzymał stworzenie, tak że oderwało się od niego i poleciało do wampirki wściekle sycząc, po czym ruszył za Livet.
Dziewczyna zerknęła na smoczka i widząc jego zadowoloną mine sama się uśmiechnęła mimowolnie. “Jak nic lubią się. Jeszcze trochę takich czułości i nie będą mogli bez siebie żyć. Ech czego on się czepia? Jakie paskudztwo? Przecież Tillit jest taki uroczy. Teraz wygląda taj jakby się uśmiechał” Pogłaskała smoczka po łebku i zerknęła ponownie na wampira.
- Czemu tak machasz tymi łapami? Mogłeś mu zrobić krzywdę. Zobacz jaki on malutki i milutki. Nie nazywaj go też paskudztwo! Nazwałam go Tillit i tak proszę abyś o nim mówił. To że Ty mi się nie podobasz nie znaczy że nazywam Cię paskudztwo czy jakoś tak! - obruszyła się słysząc kolejny raz jak Mal nazywa jej pupilka “paskudztwem”.Po czym posadziwszy sobie stworzonko na ramieniu ruszyła w stronę wyjścia jeszcze raz posyłając groźnie spojrzenie chłopakowi.
Wampir powlókł się za swoją towarzyszką zły na siebie że nie potrafi zamienić się w nietoperza, zły na Tillita, że jest taki paskudny, a najbardziej zły na Livet, że w ogóle jest. Nic mu już nie przychodziło do głowy co możnaby zrobić, wiec zaczął myślami coraz bardziej kierować się w kierunku nieuniknionej konfrontacji. “Dobrze, żę nie ma tutaj dostępu do światła słonecznego, to da nam swobodę walki. układ pomieszczeń, korytarze też dają przewagę broniacym, gdyż atakujacy nie mogą uderzyć pelną siłą. Oberwie sie im zanim nas dopadną....” Zmartwiony westchnął ciężko, gdyż nie ulegało wątpliwości, że się nie obronią przed takim tłumem. Nagle wpadł na pomysł. - Livet, zbierzmy przy wejściu wszystko co się będzie paliło i gdy będą chcieli wejść, to podpalmy. Może to na dam wystarczająco wiele czasu. “Wystarczająco? Ale do czego?” sam nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- Podpalimy? Czym podpalimy? - spytała dziewczyna w myślach zastanawiając się nad pomysłem Mala. - Może powinnam zmienic się jednak w nietoperza i polecieć zobaczyć ilu ich jest i gdzie są? Jak myślisz Mal? - spytała po chwili niepewnie. Perspektywa przebywania z wieśniakami uzbroionymi w czosnek i nie wiadomo w co jeszcze jakoś jej nie zachęcała do zbytniego entuzjazmu.
-A słońce? Dzień przecież jest. Na pewno możesz lecieć? - Mal wyraził swoje wątpliwości co do pomysłu Livet.
- Masz rację, jak świeci słońce to nie mogę. Nie pozostaje nam nic innego jak na razie czekać. Może jednak wystraszył ich Twój wrzask. Czuję zapach krwi, więc muszą być w pobliżu, jednak od dłuższego czasu nie słychać nic. Poczekamy?
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline