Major John Nowak
Z mesy wrócił tylko grubas. Znaczy Albert. Trochę szkoda. Wolałby cizie w mini, albo chociaż puszkarza, teraz by się przydał. No, ale jak się nie ma co się lubi... Major miał teraz inne problemy. Dwójka wojaków z zbrojach zagradzała drogę do hangaru. W sumie mógł się tego spodziewać. I spodziewał się. Miał w planach pewien numer. Teraz trzeba było go tylko zmodyfikować, na potrzeby odnalezionego przez Zachariasza tunelu. - Czekaj – zatrzymał go zanim zniknął w tunelu. - Mam pomysł jak odwrócić ich uwagę. Ile zajmie ci dotarcie do wyjścia? – - To tylko kawałek, minutę, może dwie. – - Dobra, patrz. –
Nowak pokazał mu swój zegarek, Zachariasz odpowiedział tym samym. - Musisz wyjść z tunelu, równo za minutę. Jakbyś był wcześniej to poczekaj, aż minie ta minuta. To ważne, żebyśmy się zgrali w czasie. –
Zachariasz kiwnął głowa i zniknął w tunelu. - Dobra, tylko nie za daleko do promu, żebyś zdążył dobiec. -
Odparł Staibergowi, puszczając jego i Alberta przodem. Nie dodał, że pewnie on będzie miał najdalej... ~~ No to raz kozie wio... ~~ pomyślał szybko biorąc się do dzieła. Przydałby mu się nóż lub jeszcze uniwersalne narzędzie, a tak.... Nowak spojrzał na swoją pierś. Order był na swoim miejscu, lśnił jak zwykle. Doskonały cel dla tamtych, na szczęście teraz skrywał go skafander. Mimo to nie może... Nie, nie powinien.... W końcu to Gold Kross of Terra!
Chuj, przynajmniej się do czegoś przyda.
Nowak zdjął order z piersi i zgryzł jedną z krawędzi, na płasko. Potem wziął jedną z dwóch pozostałych mu plazmówek i zaczął gmerać przy generatorze plazmy. Instrukcja surowo tego zabraniała, bo groziło niekontrolowanym wybuchem plazmy. Broń miała szereg zabezpieczeń, zapobiegających tak przypadkowemu wybuchowi, jak i próbom dostania się do generatora. Tyle, że major znał te zabezpieczenia jak mało kto a instrukcje miał w dupie. Eksperymentalnym narzędziem szło mu trochę opornie, ale w końcu zrobił na czym mu zależało zanim jeszcze grubas na dobre zniknął w tunelu. Drugi karabin oparł o ścianę, tuż przy załomie. Teraz czas na przedstawienie. Major spojrzał na zegarek, aby zgrać się w czasie z Zachariaszem i zaczął... - Hej wy tam! Nie strzelacie! Poddaje się! Słyszycie poddaje się, tylko nie strzelajcie! –
John starał się brzmieć na maksymalnie spanikowanego jak się tylko dało. - Rzuć bron i wyłaź. –
Odpowiedział mu głos przepuszczony przez mikrofon hełmu. - Dobra. Tylko nie strzelajcie! –
Nowak wziął zmodyfikowanym przez siebie karabin „z niespodzianką” za lufę w dłoń i wystawił rękę zza załomu. Po chwili sam też się pokazał, trzymając drugą rękę w górze. - Nie strzelajcie! Poddaje się! –
Wywrzeszczał po raz kolejny, rzucając karabin w stronę dwójki celujących w niego zbrojnych. Broń wylądowała tuż pod ich stopami, dokładnie tam gdzie chciał major. - Reszta tez niech wychodzi. –
Nowak odliczał w myślach sekundy, jednocześnie wymyślając kolejną bajeczkę. - Oni się boją, że ich zabijecie i nie chcą wyjść. Tłumaczyłem im, ale... –
Nikt nie dowiedział się, co major chciał im wytłumaczyć, bo karabin plazmowy rzucony pod nogi opancerzonej dwójki eksplodował nagle skumulowaną plazmą. Cała amunicja eksplodowała w jednej chwili. Major nie czekał na skutki eksplozji, działał błyskawicznie. Kombinezon, który miał na sobie, był przystosowany do przebywania w otwartej przestrzeni, miał wiec przydane narzędzie, w postaci kierunkowego elektromagnesu w rękawicy. Nowak uruchomił go kierując dłoń w kierunku pozostawionego pod ścianą drugiego karabinu. Ten błyskawicznie znal się w dłoni żołnierza, już pędzącego w stronę przejścia do hangaru.
Nastawiona na ciągły ogień broń plunęła strumieniem plazmowych pocisków, torując mu drogę do promu. A taką miał przynajmniej nadzieje. Podobnie jak liczył, że Zachariasz, siostrzyczka i Staiberg, potrafią odróżnić jego sylwetkę, od sylwetki gościa w ciężkiej zbroi bojowej. I trafić w tę drugą. |