Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2010, 22:00   #142
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Zagubiony, aczkolwiek dziwne w tym chaosie dokładny wystrzał z blastera pierwszego lepszego droida, przemknął tuż przy twarzy Liry, pozostawiając rozcięcie skóry pod okiem, a potem przetrzebiając trochę włosów w puszczonym luźno paśmie.
Zamrugała gwałtowniej, jakby wybudzając się z jakiego amoku.. bo może i przez ostatni czas właśnie w czymś na ten kształt się znajdowała? Wypracowany przez nią styl walki polegał na umiejętnym stawianiu kroków, wykonywaniu uników i szybkich cięć świetlistymi ostrzami. Każdy z tych elementów wymagał z jej strony odpowiedniej dawki skupienia, przez co reszta świata znajdująca się pomiędzy nią a przeciwnikiem zwykle przestawała istnieć. A to drobne zdarzenie właśnie wdarło się i zburzyło jej harmonię z Mocą, zachwiało jej osobistym światkiem następujących po sobie ruchów. Zastygła na zaledwie moment po odpowiednio wykonanej sekwencji, szykując się już do przedstawienia droidom kolejnej, nie dostrzegła zbliżającego się wystrzału, którego efektem teraz było to draśnięcie.

Ostrza zostawiały za sobą złociste smugi w powietrzu, kiedy kobieta pośpiesznie osłaniała się przed kolejnymi wiązkami zmierzającymi w jej stronę i spokojnie mogącymi jej wyrządzić sporą krzywdę. Gdyby miała do czynienia z bardziej żywymi istotami, to mogłaby pomyśleć, że rozbuchały się po zranieniu jej osoby przez jednego z nich. Lira zrobiła kilka uników i kroków w tył, a korzystając z pewnego rodzaju tarczy jaką roztaczała przed sobą podwójnym mieczem, pozwoliła sobie na szybkie zorientowanie się w sytuacji jaka miała miejsce na ich polu bitewnym. A ona nie była dobra.

Mieszały się w niej przeróżne emocje. Z jednej strony szczerze pragnęła rzucić się w ten tłum droidów, znaleźć tego jednego zuchwałego, który ją trafił i odpowiednio go zmasakrować jego własną kończyną trzymającą felerny blaster. To było o tyle dziwne, że było całkiem dla niej obce, a przynajmniej w takim natężeniu, które kazało jej dłoniom zaciskać się mocno na rękojeści.
Ale było też i to drugie uczucie, które podrzucał jej zdrowy rozsądek powątpiewający w szczęśliwe zakończenie takiego wyczynu i radzący chwilowe wycofanie się do dwójki Jedi i reszty klonów. I to, Lira musiała przyznać, że był dobry pomysł, gdyż jedyne białe pancerze jakie widziała w okolicy już leżały nieruchomo pośród nieprzerwanie nadciągających droidów. Argumenty te były tak przekonujące, że kobieta zaraz zaczęła się stopniowo wycofywać, od czasu do czasu tylko sobie torując drogę mieczem i pacyfikując stojące na jej drodze blaszaki.

Dawno już nie musiała tyle tańczyć ze swoim mieczem, była to swego rodzaju nowość. Oczywiście, zawsze były jakieś pojedyncze zdarzenia, kiedy inaczej nie dało się do kogoś przemówić, ale nigdy dotąd nie brała udziału w prawdziwej bitwie. Szczęście czy nieszczęście.. gdyby było inaczej, to zapewne miałaby większe w tym doświadczenie, chociaż możliwość utraty jakiejś kończyny lub bycia oszpeconą też była dość spora. Ostatnia misja na której była razem z Riconem prawie nie wymagała korzystała z miecza, pomijając przedzieranie się przez dżunglę. Główną umiejętnością Liry było mieszanie w głowach innym ludziom, walka mieczem świetlnym znajdowała się dopiero na kolejnym miejscu. Oczywiście, gdyby wtedy cały czas miała przy sobie broń to nie omieszkałaby jej odpowiednio użyć. Perswazja miała jednak swoje limity, po których zaczynało się kopanie dupy, czasami też i tej blaszanej.

Dopiero jak dotarła do pomieszczenia to dopadła plecami do najbliższej ściany. Przyłożyła wewnętrzną część dłoni do miejsca jej względnego trafienia przez droida, a potem odsunęła ją i zerknęła na ślad krwi tam pozostawiony. Żachnęła się na ten widok, którego powodem był jakiś jej drobny błąd. Od niechcenia i ze złością na samą siebie przetarła ranę rękawem tuniki, a potem pomknęła ku barykadzie, by za nią się schować.
Przysiadła i z przyjemnością obserwowała jak kolejne wkraczające na „ich teren” blaszaki padają od celnych wystrzałów garstki klonów jaka im została. To pozwoliło jej odetchnąć głębiej i pozornie uspokajająco. Odgłosy strzelających blasterów ponad nią, chrzęst droidów padających na ziemię.. to wszystko w tym momencie było dziwnie kojące, chociaż była pewna tego, że choćby lekka zmiana w dźwiękach mogłaby zgasić tlącą się nadzieję. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim wyłapywała też strzępki wymiany zdań dwójki Jedi znajdujących się nieopodal.
Wszystko zostało przerwane szybko i dosłownie z hukiem dudniącym jeszcze potem w uszach. Lira skuliła się na ten moment, aby nie zostać przez coś uderzoną. Potem zerwała się równo na nogi chcąc ocenić ogólne zniszczenia i działania droidów, jednak to było utrudnione przez dym towarzyszący wybuchowi. Poczuła lekkie uderzenie w buta, więc odruchowo cofnęła się od nieznanego jej obiektu. Kiedy dym przestał być tak gęsty, ale i tak ciągle dawał się we znaki, spostrzegła, że została niecnie zaatakowana przez bezpański blaster. Pchana przeświadczeniem o tym, że wszystko może wyrządzić krzywdę droidom, podniosła go z ziemi i zważyła w dłoniach, by zaraz potem je mało zgrabnie w nich ułożyć. Dotąd przyzwyczajona tylko do trzymania rękojeści miecza, teraz starała się jakoś wygodnie pozginać palce. Pierwsza próba zakończyła się nagłym wystrzałem, który na szczęście pomknął ku ścianom. Druga zaś była bardziej owocna, bo i świetliste wiązki poleciały mniej więcej ku blaszanym agresorom. Lira uśmiechnęła się lekko na to nowe doświadczenie, które chwilowo uwalniało ją od potrzeby rzucenia się prosto w wir walki. Dużo brakowało tej broni, nawet nie dało się ich porównywać, ale w takiej sytuacji nie miała zamiaru zbytnio wybrzydzać i po prostu stosować wszystko.

Jej zapał został zgaszony przez szybkie mignięcie, a potem ukazanie się w pełnej okazałości droideków, których tarcze dokładnie je chroniły przed wszelkimi atakami. Dłonie poluzowały uchwyt na trzymanej broni, która znowu się wydawała być tak nieważna i po prostu marna. Droideki.. nawet jeśli miały swój słaby punkt pomiędzy działkami i nie były w stanie ustrzelić znajdującej się tam osoby, to samo dostanie się tam było dużym narażaniem życia, nie wspominając już o tym, że nie mieli niczego, co mogłoby przełamać tarczę. Zbliżenie się do nich byłoby jawną głupotą, ale żołnierze wypełniający rozkaz Ery potrzebowali ochrony. Z tego też powodu ponownie rozpoczęła ostrzeliwanie droidów kryjących się za ich lepszymi i bardziej śmiercionośnymi braćmi. W końcu też i będący w ciągłym pogotowiu miecz świetlny znowu się doczekał chwili dla siebie, gdy kobieta odrzuciła poprzednią broń od siebie i pozwoliła rozjarzyć się ostrzom. Stanęła na drodze pomiędzy zmierzającymi do laboratorium żołnierzami, a droidami, odbijając ich pociski, a także będąc napiętą i gotową do zaatakowania każdego, który tylko zanadto się zbliży.
 
Tyaestyra jest offline