Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2010, 22:53   #94
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Walka z potworem powiodła się... Zwyciężyli. Trochę dzięki szczęściu. Gdy stwór runął na kapłana i elfa, jego los był przypieczętowany. Bestia zginęła od ciosów miecza i magii.
I skończyła jako pieczyste. A co najważniejsze, nikt nie ucierpiał... w każdym razie, nie za bardzo.

Jednak to zwycięstwo nie cieszyło paladyna. Może dlatego, że ciało nadal miał odrętwiałe po truciźnie motylka? Poza tym, nie przyszedł tu zwalczać demonicznego robactwa. A wykonać misję, jak dotąd nie wykonał.
Po uśmierceniu „motylka”, wraz z tropicielem wytaszczyli na zewnątrz pozostałych towarzyszy. I odpoczywali czekając, aż ich ciała pozbędą się z siebie trucizny.
Obok półprzytomnego kapłana, Raydgast położył jego miecz. Zapewne miał on dla Iulusa wartość sentymentalną.

Ale tym paladyn nie zaprzątał sobie głowy. Oceniwszy stan obu najbardziej poszkodowanych towarzyszy broni, paladyn delikatnie ułożył dłonie na ciele elfa i skupił się nad by leczniczą energią uzdrowić jego rany. Bowiem to Laure oberwał najbardziej.
Jakkolwiek irytujący to był elf i bez żadnego szacunku do Zakonów (aczkolwiek ostatnio starał się to ukrywać, co paladyn potrafił docenić), to jednak nie można go było zostawić bez pomocy.

Po uczynieniu tego gestu, paladyn mógł w spokoju usiąść i pomyśleć, czekając aż minie odrętwienie. I przeanalizować wydarzenia. Od razu widać było w czym tkwi problem tej grupy. Za dużo tu było „wodzów”. Ale przeżyli, wygrali. Nikt nie powiedział, że mają jedną wielką i szczęśliwą rodzinką. I raczej nigdy by nie byli. Za dużo tu własnych celów, za dużo uprzedzeń, niechęci... za dużo własnego ego.
Pod tym względem zakonna hierarchia, miała swój urok. Wiadomo kto pod kim stoi w łańcuchu dowodzenia. U przygodnie zawiązanych grup poszukiwaczy przygód, różnie z tym łańcuchem dowodzenia bywało.


Dopiero po rekonwalescencji całej grupy, można było ruszyć na przeszukiwania. A widoki jakie cała grupka napotykała, nie należały do najprzyjemniejszych. Ciała upchane w kominie, ciała w kokonach z przerażeniem malującym się na martwych obliczach. Raydgast wzdrygnął się na myśl o tym, że mógł tak skończyć. Co gorsza ćma, to dopiero wierzchołek góry, bowiem podziemia zapewne kryły więcej takich koszmarów i pułapek...O czym zresztą paladyn przekonał się niedawno naocznie.

Trupy miały przy sobie swój ekwipunek, lecz te przedmioty nie miały dla szlachcica większego znaczenia. Interesowała go misja... nie zarobek. Zresztą niemal słyszał pogardliwy głos teścia, gdyby zaczął mówić ile zarobił podczas tej misji.
„-Szlachetnie urodzeni nie łupią zwłok.-”...chyba, że na wojnie i znaczniejszych wrogów, ale o ten fakt teść na pewno przemilczałby.
Ważniejszą zdobyczą były listy i symbole. Tylko jeniec byłby cenniejszy.


Potem było dzielenie zdobyczy. Z nich paladyna interesowało jedynie listy pieczęcie i wszelkie symbole. No i może jakiś drobiazg dla Heleny, niewielki klejnot. Bardziej od jego wartości w złocie, interesowało Raydgasta by był ładny, po prostu.
Nie skomentował też wniosków dotyczących elfa, choć były one zbyt daleko idące, jego zdaniem. Z drugiej strony nie widział powodu, by o tym Laure poinformować. Bo i po co?
Rozpętała by się dyskusja, a może nawet i kłótnia z której tak naprawdę nic by nie wynikło.
Elf wydawał nie zdawać sobie sprawy, że cała czwórka osób plus Britta, nie są jedynymi osobnikami działającymi na rzecz dobra w Królestwie czy też na Torilu.

Jeśli miał zamiar ganiać od miasta do wioski i ratować cały świat w pojedynkę... jego wola.
Paladyn zamierzał przekazać listy Zakonowi i wprawić całą tym tą wielką machinę w ruch.
Czasami więcej może zdziałać list przekazany komu trzeba, niż sto machnięć mieczem pośród orków.
Zresztą... teraz za cel upatrzył sobie pozbawienia Tulipa włości i władzy. Uznał bowiem, że mu się nie należą, skoro źle nimi zarządza. A to że jeszcze spiskuje przeciw Królestwu było wystarczającym argumentem.

Laure chciał ostrzec Elethiena Froren i swych pobratymców. I paladyn nie widział powodu by mu w tym przeszkadzać...Bo i pomóc nie mógł.
Miał swoje plany....w których główną rolę pełnił raport, odesłanie listów i rozmowa z wójtem. Ale najważniejsza miała być rozmowa z Thuderdragonem. Iulus przybył tu ścigać jakiegoś barda, elf miał własne cele ( z każdym dniem coraz ich więcej miał), a Helfdan miał swoje motywy (jakie? ...w to już paladyn wnikać nie miał zamiaru).
Drużynie przyjdzie się wkrótce rozstać... prawdopodobnie już w Podkosach. A może w Uran?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline