Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2010, 14:37   #17
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Śmierć stąpała ostrożnie pomiędzy zrujnowanymi budynkami jakiejś starej, przedwojennej mieściny. Wtedy nic nie znaczyła, a teraz? Kilka ciał, rozkładających się szybko na palącym słońcu postnuklearnej pustyni. Kolejna potyczka z serii tych niekończących się, zupełnie o nic. Ludzie stali się zwierzętami, których odruchy całkiem już wróciły do swojej pierwotnej formy. Wędrowiec niewiele pamiętał z dzieciństwa, ale piętno stalowej szkoły, zamkniętej klatki, odcisnęło swoje piętno. Zabijać nauczył się dopiero później, ale i tak uważał każdą śmierć za stratę. Ich po prostu nikt nie nauczył jak żyć. Dano broń do ręki i kazano iść po coś do zjedzenia. Woda i pożywienie, czasami inne instynkty, z tych, których nie da się powstrzymać. Uczono go, że kiedyś była specjalna służba, pilnująca i karząca za każdy występek wobec ogólnie przyjętych praw.

A teraz?

Pif-Paf.

Kolejny człowiek zachwiał się i upadł, uderzony kulą dużego kalibru. Oczy czarnego człowieka spokojnie patrzącego się na dymiącą lufę. Dwie kule, cóż za marnotrawstwo. Mogli przecież przejechać, to wszystko toczyło się o życie jednego człowieka, życie zupełnie bez wartości. Keith łamał swoje postanowienie, te o nie wtrącaniu się do życia kogo innego. I to dlaczego? Po trochę kapsli, bez których życie stawało się jeszcze cięższe.
Nie zrozumcie go źle, nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Przecież pozbył się pasożyta. Nie dla wszystkich zraniona ziemia mogła wydać plony, ktoś musiał też użyźniać ją samą.
Po prostu uważał, że to bez sensu.

Wstał ostrożnie, bez większego pośpiechu rozglądając się wokół. Cała scena zaczynała zwalniać, a odgłosy marnowania cennej amunicji cichły. Wędrowiec podejrzewał, że jeszcze trochę i będą ładować się kolbami po łbach, bo strzelać już nie będzie czym. I coraz mocniej przekonywał, że cały ten gang Riki ro banda popierdzielonych dzieciaków. Rozsypywali się. Z każdym pieprzonym strzałem.
Otworzył bębenek Colta, spokojnie wyjmując dwie łuski i zastępując je nabojami. Zamknął i przekręcił, wsłuchując się w przyjemne dla ucha klikanie poruszających się mechanizmów. A potem ruszył. Może już i młody nie był, ale mięśnie wciąż pozostawały w pełni sprawne i twarde. Na tyle, by bez problemu przeciągnąć pod ścianę stygnące ciało. Schował rewolwer i podniósł karabin, lepszy do marnowania amunicji niż własna broń. Sprawdził zamek, lufę. Wydawało się, że nie wybuchnie mu w rękach. Obszukał jeszcze chłopaka, nie spodziewając się znaleźć niczego na prawdę przydatnego. Może prócz amunicji. Sprawdził magazynek i wychylił się jeszcze raz zza załomu.

I tak będą musieli to wszystko sprawdzić. Zerknął jeszcze, skąd strzelają ludzie z gangu, by nie trafić pod jakiś krzyżowy ogień i lekko przykucnięty ruszył biegiem, prosto do budynku, z którego wybiegł chłopak. Przypadł do ściany, automatycznie macając obrzyna i Colta. Czyjś karabin nie dawał mu pewności. Uniósł się delikatnie, by zajrzeć przez coś, co kiedyś było oknem. Może już wszystkich wytłukli? Do środka sam włazić ochoty nie miał, ale przeciwnicy mieli najwyraźniej słabe nerwy. Prędzej czy później powypełzają sami.
 
Sekal jest offline