Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2010, 11:19   #26
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Na brodę Grungniego! Ależ bolał go krzyż. Zgarbił się z miną męczennika, próbując rozmasować przeciążony kręgosłup, nie mógł jednak sięgnąć pulsującego bólem miejsca.
- Dziessinko... - zwrócił się błagalnie do stojącej obok Dziewczyny - mohłabyss...
Zrezygnował, widząc, że ta nagle zgina się w pół i gwałtownie opróżnia żołądek. Zmełł przekleństwo pod nosem, obracając umęczony wzrok na leżącego u jego stóp biedaka. Ten właśnie zastygł, kończąc przedśmiertny taniec groteskowych podrygiwań. Biedny, głupi człeczyna. Krasnoludowi mimo wszystko zrobiło się go żal.

W końcu udało im się jakoś pozbierać do kupy. Krasnolud oparł się zadkiem o ścianę i z głośnym chrupnięciem wyprostował plecy. Ryknął jak zraniony niedźwiedź, kończąc wrzask wiązanką wyseplenionych bluzgów.

Dalej było już tylko gorzej. Okazało się, że jego rynsztunek przepadł. Nie żeby żelazny hełm i wykuta przez niego własnoręcznie tarcza miały jakąś przesadną wartość... Mimo wszystko krasnolud przez lata zdążył się jednak do nich przywiązać. No cóż... przynajmniej tyle było w tym dobrego, iż nie będzie musiał w najbliższym czasie odkupywać rozrąbanego stołu, bo i gdzie go człeczyna postawi? Zarechotał.

***

Magazyn okazał się dobrym tropem. Nie mógł równać się jednak z odwiedzonym w następnej kolejności człeczym przybytkiem. Nie wiedział co prawda, co to właściwie był ten lotos, po brzmieniu nazwy spodziewał się jednak niechybnie jakiegoś zamtuzu. W mig w jego wyobraźni zamajaczyły wizje rozpustnych, wyuzdanych człeczych orgii. Tuziny chudych, patykowatych ciał wijących się w tych ich wulgarnych godach... Obrzydlistwo. Czemu więc ciekawość pchała go do środka? Zdecydowanie za długo mieszkał już w Imperium...

Prawdziwe oblicze przybytku wywołało u niego nieliche zdziwienie. Nie mógł zrozumieć, jak dumny niegdyś człeczy wojownik, pogromca splugawionych bestii i czarowników upaść mógł tak nisko? Toż lepsza była już śmierć od tak żałosnej egzystencji. Tylko tchórz wycofałby się w świat majaków, by uciec przed zasłużonym bólem rzeczywistości. Zielony goblin siedzący na ramieniu krasnoluda przytaknął energicznie.

W zadymionych aromatycznymi fumami wnętrzach czuł się jakoś dziwnie. Nie wiedział czemu, ale cały świat począł jawić się nagle przyjemniejszym miejscem. Towarzyszące mu człeczyny również jakby nabrały uroku. Mógłby przysiąc, że kislevskiej szlachciance nagle rozpasły się uda, przybliżając ją niepokojąco do krasnoludzkiego, baryłkowego ideału. Zielony goblin fiknął hołubca i zachichotał.

W końcu znalazł się i poszukiwany. Degnar spojrzał na niego szklistymi od dymu oczami. Nim zdążył się skupić, było już po opowieści, a łowca wręczył im pękaty od złotego kruszcu mieszek. Nie do końca wiedział, co obmówili, ale po efekcie stwierdził, że musiało pójść przynajmniej dobrze. Goblin również zdawał się być tego zdania, podskakiwał bowiem radośnie, wiążąc z fantazją rzemyki w butach ich rozmówcy.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 11-09-2010 o 15:32.
Tadeus jest offline