Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2010, 12:12   #26
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Wydawało się, że jedyną osobą która zdołała zachować zdrowy rozsądek w nowopowstałym chaosie był osobnik, który od samego początku nie słynął ze zbyt wielkiego poziomu empatii. Pierwszy Adept Gendou zamiast biec na złamanie karku zwyczajnie opuścił swój ring, nie wytypowawszy wcześniej nowych zawodników. Wydawało się, że podąża w kierunku zbiorowiska tempem spacerowym. Najwyraźniej flegmatyzm także mógł mieć swoje dobre strony. We właściwych warunkach, rzecz jasna. Owinięta czarnym materiałem persona znalazła się przy brodaczu, który trzymał pokonaną na rękach. Z głębin szaty zajaśniała karmazynowa poświata, podkreślająca pogardę jaka rysowała się w oczach mnicha.
- Nie krzycz chłopcze, słyszę Cię doskonale i bez tego. Czy nikt Ci nie mówił, że rannych nie powinno się ruszać jeśli nie ma się o tym pojęcia? Połóż ją z powrotem na ziemi…

Głos miał wydźwięk jak kłębowisko żyletek, prewencyjnie pokropionych nutką jodyny. Choć z drugiej strony, Gendou powiedział to wszystko tak spokojnie. Może on zwyczajnie nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Albo nie dbał czy nastolatka za chwilę zadławi się własnymi zębami? A co jeśli po prostu widział już tyle gorszych przypadków, że ten jeden nie wywierał na nim jakiegokolwiek wrażenia?
- Odsuńcie się wszyscy. Dajcie mi trochę miejsca…
Kiedy zebrani wokół usłuchali, Adept Szkoły Czarnego Lotosu znacznie ograniczył widowiskowość całej sytuacji. Przykucnął odtrącając połacie szaty na boki, przez co znacznie za duża płachta zakryła sobą zarówno jego, jak i pokonaną dziewczynę. Nikłe iskierki czerwonej emanacji energetycznej przebiły się przez warstwy materiału. Cokolwiek zrobił Gendou mało pozostać tajemnicą jego i poszkodowanej.

Usagi i Ragget zdołały wyłapać pojedyncze słowo pośród energetycznego szumu. Brzmiało ono jak wyjątkowo nieumiejętnie wypowiedziane „przepraszam” z ust poranionej dziewoi. Spokojne, acz przepełnione jakąś dziwną formą żalu. Gendou nie odpowiedział. Kiedy skończył, wstał na równe nogi i uniósł prawą dłoń pstryknąwszy palcami. Dwóch zakapturzonych mniszków w strojach podobnych do tego jaki nosił Blaise nadbiegło posłusznie od strony głównej bramy. Przezorni i należycie przygotowani, mieli ze sobą nosze. Dziewczyna wyglądała na całkowicie uzdrowioną. Jej twarz powróciła do dawnego piękna, ślady krwi zniknęły. W wyniku jakiejś dziwnej, biologicznej machinacji, nawet zęby znajdowały się na swoim miejscu, mimo, że ich dokładne kopie nadal były rozsiane pomiędzy źdźbłami trawy. Jedyny minus? Była nieprzytomna. Choć z drugiej strony oddychała równomiernie, więc nie było powodów do obaw.
- Zabrać ją do jednej z izb gościnnych. Niech odpocznie do rana.
Mieszkańcy klasztoru przytaknęli.
 
Highlander jest offline