Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2010, 23:37   #107
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
I znów w drodze! Atos wesoło merdał tym, co miało być jego ogonem. Nie przeszkadzały mu zaspy śnieżne ani nierówna droga, gdy radośnie biegł obok bojowego ogiera, przyzwyczajonego już do obecności poszczekującego od czasu do czasu psa. Uwielbiał ruch, do tego go stworzono i wychowano, tutaj, na równinach mroźnej Damary. Mróz nie robił wrażeniu na potężnym, zbudowanym z samych mięśni zwierzęciu. Zwłaszcza, gdy biegał. Kilka razy wdał się w gonitwę z jakimś zającem, ścigając go wedle drogi, przecinając zagajniki i ze śmiejącymi się oczami na szczerym, niezbyt ładnym pysku. Potem szybkimi, sprężystymi skokami wracał do niewielkiego orszaku ludzi i zwierząt, oczywiście bez łupu. Zając w lesie to było nieco za dużo dla dużego, ciężarnego psiska. Zupełnie nie zmieniało to jego zadowolenia z siebie. Z radości nawet raz czy dwa nastraszył Yocelyn i Dragomira. Jego życie było proste. Ostatnio nawet zrobił coś, do czego go szkolono. Damara pachniała domem, wciąż bardziej niż Elandone.

Wulf dla odmiany już taki radosny nie był. Śnieg może i przypominał mu o dzieciństwie, którego wyblakłe wspomnienia wciąż zachowywał w umyśle, ale za to śnieżyca wcale nie była zabawna. Kolejne opóźnienia mogły okazać się brzemienne w skutkach, a gdyby nie czarodziejka - byłoby wyjątkowo ciężko. Ciekaw był, czy w położonym na południu Elandone pogoda była równie zdradliwa i nieprzewidywalna, a zima - tak samo silna. Owszem, widział na mapach lodowiec, ale jego działanie mogli poznać tylko na własnej skórze. Mogli też spytać Shannon, ale tej Alto strzegł jak oka w głowie, ona sama się nie pojawiała, a Wulf nie zamierzał pytać. Może inni już całkiem zwyczajnie przyjmowali obecność ducha, który nie był duchem, ale on wcale tak tego nie widział. Bo i niby co miał wnioskować? Ostrzegła ich wtedy w karczmie, ale tak na prawdę nie znali jej motywów. A teraz co? Szli do DeLaneyów, ścigani kolejnymi informacjami o porwaniach młodych dziewczyn. Nie miał pojęcia co o tym sądzić. Meg rozpoczęła swoją opowieść, wyrywając olbrzyma z niepotrzebnych myśli.

Następny dzień wstał znacznie ładniejszy, co pozwoliło im dotrzeć do miasteczka w okolicach południa. Nie było tak źle, chociaż tak na prawdę stracili prawie cały dzień. Gdy wrócił posłany do zamku goniec, wydawało się, że ta stracona noc faktycznie okazała się sporym opóźnieniem. Przynajmniej znaleźli wolną karczmę, co mogłoby być trudniejsze, gdyby oddziały króla stacjonowały na miejscu. Te jednakże najwyraźniej miały inną misję, a może król przybył tu tylko z siedzącym w zamku pocztem?
Zanim zdążyli w ogóle wejść do środka, Meg zaczęła się dziwacznie zachowywać. Zaskoczony olbrzym poszedł za nią, z ciekawością przyglądając się macaniu ściany. Mógł to porównać tylko do oględzin dobrego oręża, czegoś, co w pełni rozumiał. Ale nawet nie myślał zaprotestować, gdy poprosiła go o pomoc w taszczeniu kamienia. Tylko patrzył. A gdy pojawił się portal, wyszczerzył nieco złowieszczo.
- Moglibyśmy spróbować tradycyjnymi metodami dostać się do zamku. Bramą, lub wykorzystując zdolności Alto. Ale jeśli to ich portal... to sprawa staje się znacznie prostsza. Mamy cztery kamienie, to wystarczy. Nie sądzę by zabezpieczenia były aż tak potężne, wystarczy więc, że dwie osoby będą udawać jedną. Można przedłużyć łańcuszek i założyć go na dwie głowy jednocześnie. Albo jedna osoba musi wnieść drugą - wzruszył ramionami jakby zupełnie nie widział w tym wszystkim problemu. - Przecież przy porwaniu Eleny stracili jeden z wisiorków a i tak zniknęli. Pójdzie kto będzie chciał. Ale każdy kto pójdzie, niech mnie słucha. Tym razem jak każdy będzie sobie, może zrobić się nieprzyjemnie. Meg, możesz to na razie wyłączyć? Musimy się dobrze przygotować.

W swoim przypadku miał na myśli założenie płytowej zbroi. Nie wziął co prawda na tę podróż wszystkich jej elementów, ale sam napierśnik, naplecznik i naramienniki wymagały trochę pracy i pomocy czarodziejki, która chociaż nieumiejętnie, to wyręczyła go znacznie szybciej, niż zrobiłby to samemu. Przenieśli swój ekwipunek do pokoju, w którym kapłan na straży pozostawił Atosa. Miał nadzieję, że chociaż tutaj nie stanie się nic złego i gospodarz zatroszczy się o ich konie.
Gdy był gotowy, wrócił do piwnicy. W zbroi, z tarczą na plecach, rozruszał mięśnie ramion i nóg, skostniałych nieco po długiej podróży. Zabrał całą swoją broń, z przyzwyczajenia sprawdzając przy okazji jej stan. Gdy zebrali się wszyscy chętni do wyruszenia, odmówił też krótką modlitwę.
- Panie. Dodaj nam sił i obdarz nasze serca wiarą w zwycięstwo. Spraw, abyśmy nie ulękli się wroga, i by nasze ciosy były pewne i celne.
Nie miał wątpliwości, że tam po drugiej stronie trzeba będzie użyć broni. Skinął głową Megarze. Miał zamiar wejść jako pierwszy, przenosząc przy okazji czarodziejkę. W razie czego nikt po tamtej stronie nie mógł pozostać bez towarzystwa jedynej znającej się na magii spadkobierczyni.
 
Sekal jest offline