Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2010, 02:15   #70
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Potężny zielonoskóry ruszył prosto na nich unosząc nad sobą topór. Sandro na chwilę zamarł. Nigdy nie walczył na poważnie. Trening z ojcem na pewno nie mógł zastąpić prawdziwej walki na śmierć i życie. Jednak powinien go do niej przygotować chociaż w małym stopniu. Po prostu trzeba się pogodzić z możliwością śmierci. A przecież to tylko kolejny etap. Możliwość pełniejszego służenia bogini. Tak powtarzał mu ojciec, a Sandro czuł, że zaczyna w to wierzyć. Musiał jeśli miał wypełniać wolę Rubinowej Zaklinaczki na ziemi. W końcu był jej sługą. Mocniej ścisnął w rękach kij i przygotował się na natarcie orka.

Jednak orczy wojownik nie zaatakował kapłana, a zamachnął się swym toporem prosto w Falanthela, który zdążył posłać w niego strzałę jednak chybił. Elfi tropiciel też zdążył zrobić unik i ostrze broni minęło go w bezpiecznej odległości. Walczących wspomogła Marysia ze swoją włócznią. Jednak jej atak nie wyrządził żadnej szkody. Kapłan także włączył się do walki i zadał cios swoim kijem mierząc w twarz orka. Jednak udało mu się trafić wyłącznie w korpus wojownika i jego broń bezskutecznie odbiła się od zbroi. Timmiego nigdzie nie było widać.

Sandro dojrzał, że drugi z zielonoskórych już podnosi się z ziemi i biegnie w stronę walczących. Musieli szybko uporać się z obecnym przeciwnikiem inaczej orki rozerwą ich na strzępy. Jakby w odpowiedzi na myśl kapłana Marysi udało się przebić przez pancerz orka i wbić włócznię w jego bok. Ten stał jeszcze przez chwilę jakby zaskoczony po czym, gdy dziewczyna wyszarpnęła broń, padł martwy na ziemię. Bogini musiała im sprzyjać.

Drugi z wojowników już wpadał na nich szarżując. Jednak jego cios minął wiedźmę o centymetry. Dzieci rzuciły się na orka jednak wszystkie ich ataki okazały się bezskuteczne, a wojownik uśmiechając się paskudnie zdołał wreszcie trafić jedno z nich. Ofiarą okazała się Marysia. Jednak w następnej chwili tropiciel zdołał wreszcie trafić strzałą w przeciwnika i drugi z zielonoskórych padł w drgawkach na ziemię. Walka się zakończyła.

Sandro podszedł do rannej dziewczyny i wymruczał jednozdaniową litanię do swojej bogini. Ojciec uczył go podstaw magii, a to zaklęcie mimo, że służyło do leczenia drobnych skaleczeń chociaż trochę ulży w cierpieniu Marysi. Kiedy oderwał rękę od rany ta wyglądała już mniej poważnie, a ból też musiał się zelżeć.

Kapłan odwrócił się i popatrzył na martwych przeciwników. Kiedy jego wzrok padł na ich zwłoki ich głowy stanęły w płomieniach. Natychmiast spaliła się skóra i pozostała tylko naga czaszka, która wciąż płonęła ciemnoróżowym płomieniem. Ogień się nie rozprzestrzeniał. Sandro cofnął się zaskoczony widokiem, potknął się i zachwiał. Przymknął oczy, a kiedy znów spojrzał na umarłych. Wyglądali zwyczajnie. Nic nie płonęło. Kapłan uświadomił sobie, że był to znak dla niego. Znak, że Kamienna Pani patrzy na jego poczynania i będzie mu udzielać pomocy, którą uzna za najbardziej odpowiednią. Teraz nie pozostało nic innego jak czekać na kolejny znak i podążać zgodnie z jej wolą.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline