Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2010, 16:59   #31
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Walka między Daisuke a jego przeciwnikiem zapowiadała się na dość jednostronną. Może dlatego, że wybrany dla niego oponent nie wyglądał zbyt imponująco. Wysoki, chudy okularnik, który sprawiał wrażenie mającego więcej wspólnego z biurkiem i procesorem tekstu niż z ringiem. Co tu właściwie robił, pozostawało zagadką. Nawet kapturnik zdawał się nie mieć większych złudzeń odnośnie wyniku. Wraz z rozpoczęciem konfrontacji, przyjaciel Akiry wyprowadził serię ciosów, która trafiła szybko i mocno. Pinglarz został powalony na ziemię w pierwszych dziesięciu sekundach, nie zdążywszy nawet wyprowadzić jakiejkolwiek kontry. Miast tego turlał się w lewo i prawo po ziemi, obficie kasłając krwią, jakby był miniaturową fontanną.
- Amatorzy nie powinni wychodzić na ring, jeśli nie mają nic do zaprezentowania.
Skomentował Daisuke z wyższością w głosie, chwilę po tym jak została ogłoszona jego wygrana. Pomoc medyczna szybko zajęła się chudym pechowcem.

Kiedy odgłosy podniecenia i niedowierzania zdołały już całkowicie ucichnąć, Pierwszy Adept Gendou zajął miejsce pomiędzy dwoma improwizowanymi ringami i unosząc dłonie przemówił do (znacznie uszczuplonego od ostatniego razu) tłumu gapiów.
- Proszę o uwagę! Niniejszym uznaję eliminacje do Turnieju Czarnego Lotosu za zakończone! Gratuluję zwycięzcom i szczerze współczuję pokonanym. Zwycięzców proszę ze mną… przegranych żegnam z ciężkim sercem. To wszystko.
Blaise uśmiechnął się półgębkiem. Trudno mu było powstrzymać ten odruch, ponieważ Pierwszy Adept zachowywał się trochę jak jakiś kiepski aktor, który próbuje naśladować prawdziwe emocje.

Po całym tym przesiewie potencjalnych zawodników zostało jedynie dwudziestu dwóch, w tym nasi bohaterowie. Można było dopatrzyć się zwyczajnych szaraków, jak i osób o bardzo… ekscentrycznym podejściu do życia. Gendou i Blaise podprowadzili owe kłębowisko pod główną bramę, gdzie powitał ich inny mnich. Zapewne też dość ważna osobistość. Wysoki, umięśniony i łysy, z gołą klatką piersiową, jeśli nie liczyć przepaski z dziwnymi, mistycznymi symbolami. Mieszkańcy klasztoru przytaknęli sobie, nie puszczając pary z ust. Widocznie komunikacja werbalna nie była im potrzebna do szczęścia. Srebrnowłosy młodzian i kapturnik poszli w swoją stronę. Łysol od razu zabrał głos.
- Witam, nazywam się Lemo. Za chwilę zostaniecie podzieleni na cztery grupy, z których każda spędzi noc w jednej z dostępnych u nas izb. Hm. Zastanówmy się…
Chociaż proces przydziału był zależny całkowicie od jego widzimisię, nikt jakoś szczególnie nie oponował. Cris, Akira, Ragget, Usagi i Loto – wszyscy wylądowali w jednym pokoju.


Izba w której się znaleźli się herosi była ogromna, a jej zaopatrzenie ukazywało, że klasztor został doskonale przygotowany jeśli chodziło o akomodację potencjalnych gości. Elektryczność nie była obca mnichom, o czym świadczyły trzy pary strategicznie rozmieszczonych na suficie świetlówek. W centrum pomieszczenia znajdował się długaśny dębowy stół, z najróżniejszymi potrawami z całego świata. Jedzenie zostało wniesione tylko kilka chwil wcześniej, wciąż unosiła się z niego para. W kilkunastu dzbankach znajdowała się woda mineralna, oraz schłodzone soki owocowe, a sądząc po specyficznym odcieniu jednego z dostarczonych naczyń, także coś innego. Innymi słowy – na wojowników czekała wyżerka, której nie powstydziłaby się zwycięska armia.


Lemo odchrząknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę całej grupy.
- Radzę wam, dobrze wypocznijcie. Turniej właściwy rozpocznie się jutro o godzinie dziesiątej rano, a z informacji których zaczerpnąłem wynika, że pierwsza tura będzie rozłożona na dziesięć do dwunastu walk. Tyle wiem na chwilę obecną i myślę, że nikt w naszym klasztorze nie wie znacznie więcej. Gdybyście czegoś potrzebowali, na przykład więcej jedzenia lub napitku, nie wahajcie się mnie poprosić. Drugie drzwi po lewej, w dół korytarza – to moja izba. A teraz… dobrej nocy życzę.
Łysol zdawał się całkiem spokojny, rzeczowy, niezaprzeczalnie jego słowa niosły ze sobą sens. Zgiął się w pół w i powoli zamknął za sobą dwuskrzydłowe drzwi, zostawiając zwycięzców eliminacji sam na sam z przygotowanymi dla nich atrakcjami.
 
Highlander jest offline