Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2010, 18:28   #21
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Domenico Scaloni

Półleżał oparty o kontuar, modląc się, by był wystarczająco gruby do zatrzymania ewentualnych pocisków.
Wyciągnął sztylet z cholewy, ale zdawał sobie sprawę, że licha to broń przeciw siepaczom uzbrojonym w samopowtarzalne kusze.
W tym momencie zauważył brata. Z nową dziurą w brzuchu.
- Niezwyciężony, kurwa, ja pierdolę. - jeknął i przyczołgał się do niego.- Alessio, słyszysz mnie? Otwórz oczy, do chuja!
Zerwał z siebie fartuch, złożył szybko i przycisnął do jego rany. Więcej, póki co, zrobić nie mógł.

Po chwili, która wydała mu się wiecznością, usłyszał głos Luigiego. Zdecydował się wreszcie wyjrzeć zza baru. Ostrożnie wystawił głowę i rozejrzał po sali.
~ Skurwysyny, w rzeźnię mi karczmę zamienili. ~ pomyślał z wściekłością.
Rzeczywiście, wszędzie była jucha, na odłogach, ścianach, nawet suficie, przydupasy nowobogackiego porąbani na kawałki, paru trafionych bełtami, ci, co jeszcze zostali, albo stracili przytomność, albo rzygali. Jednym słowem, masakra.

Ponieważ napastnicy już się ulotnili, pobiegł do kuchni i chwycił za kołnierz pierwszego służącego, który nawinął mu się pod rękę.
- Goń po medyka, ma tu zaraz być!

Wtem uderzyła go myśl, od której nogi się pod nim ugięły, a zimny pot wystąpił mu na całym ciele.
Poleciał na górę i wpadł do pokoju, niemal wywalając drzwi z zawiasów, który zajmował razem z rodziną.
- Vincenzo!
Na szczęście jego syn był tutaj, razem z matką, która osłaniała go własnym ciałem, wciśnięta w kąt.
- Dzięki bogom, nic wam nie jest. - odetchnął, biorąc w ramiona dziecko i pobladłą żonę.
- Domenico, co się stało? Słyszeliśmy jakieś krzyki... - wyszeptała drżącym głosem.
- Napad. - powiedział oględnie, cicho, by Vincenzo nie usłyszał. - Zostańcie tutaj. Pod żadnym pozorem nie schodźcie na dół, jasne?
- Ale...
- Żadnych ale! Kiedy wyjdę, zamknij i zabarykaduj drzwi. Nie otwieraj nikomu poza mną, rozumiesz? Apollonia, czy rozumiesz, co mówię?
- Ttak...

Przykucnął, chwycił syna za ramiona.
- Vin, musisz tu zostać z matką. Rób wszystko, co ci powie. Ja muszę zająć się... tym co się stało. - nie dając mu czasu na odpowiedź, przytulił go mocno, podniósł się, pocałował żonę i wybiegł z pokoju.

- Gdzie ten cholerny felczer!? Luca! - zauważył brata i podszedł do niego. - Przypilnuj tu wszystkiego, wychodzę. - powiedział krótko.
Z pod lady wyciągnął dębową pałę, zatknął ją za pas, narzucił na siebie jakiś płaszcz i opuścił karczmę.

Karczma, czy raczej buda z przegniłych desek o nazwie "Miś Kudłacz", cieszyła się zasłużoną sławą jednej z najgorszych spelun w Gradsul. Jej klientela też należała do najgorszych w Gradsul. O tym wiedzieli wszyscy.
O czym natomiast wiedział mało kto, to to, że była również siedzibą Króla Szczurów, władcy, jeśli nie wszystkich, to znakomitej większości żebraków i kapusiów w mieście.
- Niejaki baron Burgo. Gnojek, gołowąs. Wyglądał na takiego, co niedawno dostał sporo kasy. Chcę wiedzieć, kto zlecił jego porwanie i kim były te chuje, które przerobiły mi lokal na ubojnię. Jeden czarnuch, ledwo gada po naszemu, reszta to brudasy. Jeden miał ten ich ręcznik na ryju. Tu masz zadatek. - sakiewka przeszła z ręki do ręki i zniknęła wśrod łachmanów okrywających Króla Szczurów. - Dowiedz się tego jak najszybciej, a nie pożałuję grosza.
Domenico skinął mu głową, wstał i wyszedł.

- Co myślisz, szefie?
- Myślę
- odrzekł po chwili Król Szczurów. - że ktoś urządził jatkę w złej karczmie. Ci Scylliańczycy to zajadłe skurwiele. A wendeta to ich sport narodowy. Heh, będzie ciekawie. Przykaż naszym, żeby byli ostrożniejsi.
- A co z nim?
- Ze Scalonim znam się nie od dziś. I słyszałeś go
- błysnął jasnymi, zdrowymi zębami, tak niepasującymi do jego zawodu i pozycji oberżebraka. - nie pożałuje grosza.
 

Ostatnio edytowane przez Cohen : 13-09-2010 o 10:21.
Cohen jest offline