- Ależ proszę, panie Byk!- wskazał na swoje "zoo"- Tylko radzę zabrać ze sobą troche broni- ja nie dam wam swojej straży, a niektórzy bywają niebezpieczni...
Alvaro zerknął z wyższością na Eye'a. Wygrał? Tak, uważał się za zwycięzcę. Bo co mu może zrobić jeden facet z posterunku? Alvaro miał napewno wielkie mniemanie o sobie. Ba- zawsze był pewien swojego zwycięstwa. Aż w końcu wyjdzie sam do jakiegoś miasta, może za jakąś kobietą... I napewno z niego nie wróci.
Jednak nie mieliście ani czasu ani ochoty na zgłębianie psychiki małego skurwiela- bo przed wami stała prawdziwa droga śmierci... Strażnicy rozstąpili się, wskazując wam drogę- pełno ognisk, wozów i bandytów... Strzelali, bili się, ćwiczyli, żarli, spali... Jak zwierzęta- a to wszystko ku uciesze Don Alvaro. Chore, zaprawde chore...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |