Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2010, 22:54   #54
Merigold
 
Merigold's Avatar
 
Reputacja: 1 Merigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skał
„O żesz kurwa!”

Nie było to zbyt elokwentne podsumowanie ich sytuacji, ale za to jakie adekwatne...


Rytuał zadziałał. Po jakimś czasie, straciła rachubę jak długim, wreszcie poczuła jak duch słabnie. Nie, nie duch. Poprawka. Trzy duchy. Utuliła do snu trzy potwornie wkurzone martwe dziewczynki.

Była dosłownie wypruta z wszystkich sił. Czuła się jak po zderzeniu z lokomotywą, jakby ważący tonę walec przejechał po niej w tą i z powrotem wyciskając z wszystkich żywotnych soków. W głowie kręciło jej się jak na jakieś cholernej karuzeli, przed oczami migały ciemne plamy i cudem jeszcze utrzymywała pion. Mgliście docierało do niej to co się dalej wydarzyło. Zjawa zniknęła. Egzorcystka wykonała kawał dobrej roboty pozbywając się morfa. Mieszkanie było wolne, gotowe do przeszukań.
Przeszukiwanie... – uśmiechnęła się krzywo omiatając wzrokiem cały ten burdel jaki stworzyła tu wespół z trojaczkami. Porozwalane meble, książki, skorupy naczyń i porcelany...
Chyba nie miała siły na to. Marzyła tylko o tym by połozyć się i odpocząć. Zazdrośnie patrzyła jak Helen zajmuje właśnie jedyną ocalałą kanapę.
Musiała wyglądać równie dobrze jak się czuła, bo Tim nawet nie nalegał na jej towarzystwo.

Bez słowa rozpoczął przeszukiwanie mieszkania po chwili znikając na pietrze i zostawiając ją w świętym spokoju.
Ledwo dowlokła się do siedziska.

„ Jasna cholera, auuuu.....” – jęknęła elokwentnie sadzając swój kościsty tyłek obok egzorcystki. Dziewczyna przedstawiała sobą obraz nędzy i rozpaczy, a coś podpowiadało Audrey że sama również nie ma szans w konkursie piękności. Swoją drogą musiały stanowić ciekawy obraz. Same mogłyby uchodzić teraz za bliźniaczki; sponiewierane, przeciśnięte przez prasownicę, wymięte, przeżute i wyplute. W dowolnej kolejności. Nawet rozwaliły się na kanapie w takiej samej pozycji. Gdyby miała na to siłę roześmiałaby się. No dobra Masters, dosyć użalania się nad sobą. Sprawdźmy co Ministerstwo zapakowało nam na lunch... Sięgnęła do torby z przybornikiem „młodego łowcy” i po chwili szperania wyciągnęła z niej kilka batoników. „Snickers na zwierzęcy głód”, slogan reklamowy adekwatnie wpasował się w sytuację. Podała jeden z batoników Helen, i trzęsącymi się dłońmi odpakowała swoją własną porcję glukozy. Cudownie, jak ćpun na glodzie, modelowy czekoladoholik. W kilku zachłannych kęsach pochłonęła czekoladę równocześnie zabierając się za odpakowywanie następnej... „Snickers na łowczy głód ”. Od razu poczuła się lepiej.

Wymieniły się informacjami dotyczącymi ich podopiecznych. Ledwo gadając, mamrocząc pod nosem opowiedziały sobie o trojaczkowym poltegheiście i zjawie wspieranej przez czarnoksiężnika. Z chwili na chwile robiło się ciekawiej i ciekawiej. Chyba trafili na niezłe gnojowisko.

- o żesz kurwa... – mruknęła cicho Audrey zawierając w tym komentarz na ich stan , opowieść egzorcystki i ich generalne położenie. Z której strony by na to nie patrzeć, nie wygladało to dobrze.
Próbowała uśmiechnąć się pocieszająco ale chyba jej trochę nie wyszło. Była na to zbyt zmęczona. Oparła głowę o miękka poduszkę przymykając oczy i w skupieniu próbując poskładać wszystkie znane im fakty...

- ..... Audrey...! – ktoś potrząsał jej ramieniem wyciągając ja z głębin nieświadomości. Wyrwana nagle ze snu spojrzała nieprzytomnie na stojacego nad nią mężczyznę. Dopiero po chwili dopasowała twarz do nazwiska i reszty informacji. Tim. Ministerstwo. Poltergheist. Zjawa. Rytuał. O żesz kurwa....cholera znaczy się.
Odgarnęła z twarzy łaskoczące ja niemiłosiernie kosmyki włosów. Jasnych, niemalże białych włosów...
NIE JEJ WŁOSÓW...
Wciąż leżała przytulona do drzemiącej w najlepsze Helen. Ktoś z boku mógłby pomyśleć że była tu niezła impreza, a one nieco przedobrzyły z używkami. Chyba z dwojga Audrey wolałaby już bardziej ten drugi scenariusz.
Usiadła prosto odpędzając od siebie resztki snu i biernie przypatrując się Timowi budzącemu ich egzorcystkę.

Gdy mężczyzna zaczął zdawać relację z odkryć poczynionych w pokoju dziewczynek była już całkiem przytomna.

Mordercą był Martwy. To po pierwsze. Haki którymi poprzybijał dziewczynki do ściany nie nosiły śladów żadnych narzędzi, skurwysyn zatem musiał dysponować nadzwyczajną siłą ... no właśnie, czyli Ożywieniec.... albo Hulk Hogan we własnej osobie. Dziewczynki skrwawione i ukrzyżowane. Brak śladu krwi na ziemi. Albo zebrana, albo spożyta na miejscu... przez samego adresata rytuału?

Po drugie i najważniejsze – Mythos. Kim do cholery jest Mythos?
Ze zdjęcia spoglądały na nią twarze trojaczek. Dorosłych, dwudziestoparoletnich długowłosych blondynek. Kim były i co do cholery ich zdjęcie robiło ukryte na miejscu zbrodni?
Znowu trojaczki... szlag!
Audrey poczuła jak jej ramiona pokrywają się gęsia skórką.
"Znajdź je" - krwisty podpis nie przypominał delikatnej sugestii.
Kolejne dobre pytanie, a może jednak ciągle to samo;

MYTHOS.

Jedno słowo. Nazwa. Imię wypisane krwią na odwrocie zdjęcia. Kim do cholery jest Mythos?

Czuła że głowa znowu łupie ją niemiłosiernie. Kolejny efekt wycieńczenia.
Jak nie urok to sraczka.
Nie było sensu dłużej tu siedzieć. Zarówno ona jak i Helen ledwo trzymały się samodzielnie na nogach. Zbyt wielkiego pożytku zatem z nich nie było. Postanowili wrócić ze swoim znaleziskiem do ministerstwa, tam na miejscu omówić fakty i ustalić co dalej.
... to ja się zdrzemnę... – mruknęła do siebie nie protestując za mocno gdy egzekutor usadowił ją obok Helen na tylnym siedzeniu samochodu. Odpłynęła w krainę snów jeszcze zanim silnik zapalił i ruszyli z miejsca.
 

Ostatnio edytowane przez Merigold : 13-09-2010 o 18:33. Powód: korekta plastyczna
Merigold jest offline