Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2010, 23:27   #29
Suarrilk
 
Suarrilk's Avatar
 
Reputacja: 1 Suarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodze
Nastia nie miała powodów do szczególnej dumy ze swych osiągnięć w niespodziewanym starciu. Abstrahując od tego, że walka z bandą obwiesi w podejrzanym zaułku w ogóle nie nastręczała powodów do zadowolenia. Zwłaszcza nierówna walka szermierza z kimś walczącym na pięści.

Wszelako in plus policzyć sobie mogła fakt, że nie doznała żadnych obrażeń. Przeciwnik jednak także, choć oboje ze wszystkich sił starali się przebić przez obronę tego drugiego. Być może tę walkę, pełną uników, chybionych pchnięć i ciosów, można by nazwać tańcem, ale raczej nie było w niej gracji ani piękna. To nie był szlachecki pojedynek, w którym finezyjne piruety, wymyślne finty i wypracowany wypady stanowiłyby coś naturalnego i wyczekiwanego. To nie był czas na wyrafinowane popisy. To było naprawdę.

Szpada i lewak zawzięcie mierzyły w mężczyznę, atakując z każdej strony, przeszywając powietrze ze świstem i godząc w próżnię. Zawsze o włos chybiając. Zbir za to ni razu nie zdołał uderzyć ostrym kastetem w ciało kobiety, któreś z ostrzy bowiem za każdą próbą skutecznie go odstraszało.
Wreszcie, akurat gdy odskoczyła na chwilę od przeciwnika, ten splunął siarczyście pod nogi... odwrócił się na pięcie i zrejterował. Dopiero po chwili dotarło do niej, że być może bardziej zdemoralizował go widok zakrwawionego trupa Josefa i drugiego mężczyzny, dobitego przez Degnara, niż groźba śmierci z jej strony.

I dopiero wtedy dotarło do niej, co tak naprawdę oznaczały słowa handlarzyny. Co oznaczało dostanie się w ręce Czarnych Kapeluszy. Być może nie znano rysopisów całej ich grupy. Ale z Marienburga i tak bezpieczniej było się teraz usunąć. Igrając z władzą, zwłaszcza w kwestii wykradania skazanych na śmierć czarownic, łatwo można samemu dostać się na stos.

Uspokoiła oddech, schowała broń.
- Niedobrze dlugo tu zostawat' – skonstatowała rzecz oczywistą. Wszyscy zdawali sobie z tego sprawę, dlatego zaczerpnąwszy oddechu i jako tako opatrzywszy rany, czym prędzej ruszyli do magazynu.

Życie w wielkim mieście toczy się jednak w innym tempie, aniżeli w dworze, w którym się wychowywała, czy nawet w podróży. Wydarzenia toczą się lawinowo, jedne za drugimi, meandrując jak rzeka o silnym nurcie – bo i czas tu płynie inaczej, i zbyt wiele czynników, przypadków, osób, zbiegów okoliczności wpływa na los. Człowiek nigdy nie wie, czego spodziewać się za następnym rogiem ani czy plan, który tak doskonały zdawał się w teorii, sprawdzi się w praktyce. Znaleźli magazyn, owszem. Poniekąd znaleźli i łowcę czarownic. Na nic się jednakowoż zdać już nie mógł. Wrak człowieka, ruina, na którą żal patrzeć. Trudno uwierzyć, że ten mężczyzna kiedyś budził respekt i grozę samym swoim wyglądem. Trzeźwiejąc, niby odzyskiwał nieco ze swej charyzmy, Nastia jednak z mieszanymi odczuciami przyglądała się Osricowi. Obraz upadku. Ludzie pokroju Falkenheima – bezwględni, gotowi poświęcić nawet niewinnych, by dopiąć celu, różne wszak się rzeczy słyszało o łowcach czarownic – owszem, zwalczali Chaos zapalczywie i bezpardonowo, było w nich wszelako coś fanatycznego, co sprawiało, że wolałoby się nie mieć z nimi do czynienia w żadnej sytuacji. Niemniej nawet oni nie zasługiwali na taki żałosny koniec. Świadomość, jaki los spotkał jedynych ludzi, skłonnych stawić opór magicznemu urokowi Karla, mroziła Kislevitkę. Nie było jednak odwrotu, skoro już wstąpiła na tę drogę, zaplątała się w tę historię. To było coś większego. To było coś... ważnego.

Zatykając usta i nos chusteczką, by jak najmniej narkotycznego oparu dostawało się do jej płuc, w skupieniu wysłuchała monologu łowcy. Przytaknęła entuzjastycznym słowom Josta, choć może nie tak euforycznie, po czym zwróciła się jeszcze do starca.
- I za czym nam pomoc tego Moczarnika? Będzież na bagnach cos, co nam Karla pokonat' pozwoli? – zapytała, mając nadzieję, że Osric wie coś na ten temat lub domyśla się chociaż. - Ja gotowa ruszat' od razu, tylko konia mnie i slugę zabrat'. No i co z van Haagenem nam czynit', jakas zapiskę mu poslat'? Mimo wszystko nie godzi się tak go bez odpowiedzi zostawiat'.

Powiodła spojrzeniem po swoich kompanionach i wtedy zauważyła omdlałą Dziewczynę, półleżącą, półsiedzącą pod ścianą. Widać opary, wypełniające pomieszczenie, dopełniły czary, napełnionej trudami nocnej eskapady i niedawnej walki. Szlachcianka podeszła do zemdlonej, próbując ją ocucić.
- Wyniesmy my ją stąd. Pomóżtie który - zwróciła się do mężczyzn.
 
__________________
"Umysł ludzki bardziej jest wszechświatem niż sam wszechświat".
[John Fowles, Mag]

Ostatnio edytowane przez Suarrilk : 13-09-2010 o 13:53. Powód: Dodanie końcówki.
Suarrilk jest offline