Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2010, 09:40   #23
Akwus
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Luca Scaloni

Nie był wojownikiem, kurna, nie był nawet za specjalnie zdolny w posługiwaniu się sztyletem, czy garotom, które to narzędzia dostawali w Scyliii jako zabawki zaraz po tym gdy nauczyli się samodzielnie chwytać przedmioty. Luca po prostu nie był miłośnikiem przemocy. Nie na tyle żeby się jej brzydził, lub nie był w stanie w sytuacji ostatecznej się do niej posunąć. Po prostu nie zwykł robić rzeczy w których nie był dobry, a w dziedzinie pozbawiania ludzi życia dobry nigdy za specjalnie nie był. Wolał pozostawić to innym członkom rodziny których bogowie obdarzyli w tej materii szczodrzej.

To co przed chwilą miało miejsce w karczmie zadziało się dla Scaloniego za szybko, serce waliło mu jak szalone i gdyby tylko mogło wyrwać się z opasłego ciała, uderzałoby o ściany schowka na szczotki.

- Przypilnuj tu wszystkiego, wychodzę. - usłyszał zdawkowo od brata i skinął odruchowo głową.

Jeszcze chwilę musiał sam otrząsnąć się z tego co miało miejsce, lecz zbyt wiele w swoim życiu widział, by wrażenia z tej niespodziewanej wizyty blokowały go jakoś specjalnie długo.

- Gdzie Luigi? - zapytał najbliższego z chłopaków, gdy zdał sobie sprawę, że tego gdzieś poniosło zaraz za bandytami.
Odpowiedź nie napawała optymizmem, młodziak poleciał gdzieś za siódemka mężczyzn, którzy już na pierwszy rzut oka nie wyglądali na amatorów. ~ Oby nie napytał sobie biedy.
- Panie Scaloni - drżący głos Franca wyrwał go z rozmyślania o Luigim.
Odwrócił się i beznamiętnie spojrzał we wskazane miejsce. Momentalnie drugi raz tego wieczora serce stanęło mu niemal w miejscu.
Alessio leżał bez ducha za barem a dookoła rosła nieprzyjemna kałuża krwi. Sterczący z samego środka brzucha potężny bełt nie wróżył najlepiej. Materiał, którym docisnął ranę Domenico nie wyglądał już jak fartuch a bardziej jak nasiąknięta szkarłatną farbą szmata. Ukląkł nad bratem unosząc delikatnie jego głowę - Nawet nie waż się teraz uciekać - wyszeptał - ktoś drogo zapłaci za to co się stało, ale na bogów nie każ nam samym prowadzić tej vendetty...
 
Akwus jest offline