Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2010, 08:11   #48
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ława chyba przyrosła do podłoża, więc po jej odrzuceniu na bok Rav czuł się bardziej zmęczony niż wówczas, gdy w ramach zadośćuczynienia za złamanie paru punktów Regulaminu równocześnie ojciec Edrin kazał mu przekopać pół ogródka.
Natychmiast jednak zapomniał o bólu ramion i pleców gdy zobaczył, jak dwie pełne światła sylwetki ruszają w stronę korytarza.
Pewnie nie byłby sobą, gdyby nie poszedł za nimi. Szeroko otworzył oczy gdy zobaczył, jak światło, którym były wypełnione dziecięce sylwetki, przenosi się na Amy i Trzmiela.
Nie, nie przenosi się... To było złe określenie. To, że Amy i Trzmiel zaczęli błyszczeć w niczym nie wpłynęło na blask bijący od dzieci. Jakby ktoś od jednej lampy zapalił drugą...

- Niech mnie - wyszeptał Rav, gdy ciemność, która niedawno chciała ich pochłonąć zaczęła się przekształcać.
Mocniej ścisnął nóż, mając pełną świadomość jego słabości w starciu z uzbrojonym po zęby rycerzem. Nerakijczykiem, jeśli dobrze pamiętał przeglądane kiedyś ilustracje.
Na szczęście rycerz nie interesował się żadną z przebywających na korytarzu osób. Całkiem jakby nie widział czterech jasnych sylwetek, widocznych w ciemnym korytarzu jak na dłoni. Nerakijczyk, jakby zaskoczony tym, że ma ręce i nogi, obejrzał je dokładnie a potem, jakby to robił setki razy, wyciągnął pęk kluczy i otworzył zamek, z którym przed chwilą bezskutecznie zmagał się Aglahad.

Rav najchętniej poszedłby za odchodzącym, ale w tym samym momencie Bina i Elli, bo to z pewnością byli oni, ruszyły za rycerzem. Ich towarzystwo w niczym by Ravowi nie przeszkadzało... chyba zaczął się nawet przyzwyczajać do duchów... Jednak w sytuacji gdy połowa ich dzielnej drużyny leżała w korytarzu bez ruchu było to co najmniej niemądre.
Nie mówiąc już o reakcji Amy na taki gest...

- Aglahad, chodź tu - powiedział, ruszając w stronę leżącej Amarys i wyrzucając z głowy myśli o oddalających się sylwetkach. - Szybciej! I przynieś pochodnię! - dodał.
Jego zgasła, gdy zmagał się z topornie wykonanym stołem.
Przyklęknął przy leżącej dziewczynie.
Z powodu ciemności nie widział jej zbyt dokładnie, ale miał wrażenie, że jest blada.
Delikatnie uniósł jej głowę.
Nie bardzo miał pojęcie, w jaki sposób ocucić zemdloną dziewczynę. Gdyby to był chłopak, to dałby mu parę razy po buzi, ale Amy... Bez wątpienia nie była chłopakiem i ten sposób odpadał.
Nie była również śpiącą królewną, którą budziło się pocałunkiem. Poza tym nie był pewien, jak by zareagowała. Pewnie by go zabiła na poczekaniu. Albo zmieszałaby go z błotem. I nazwała głupkiem.
Odgarnął z jej czoła kosmyk włosów i pogładził po policzku.
- Hej, Amy, otwórz oczęta...
Śpiąca królewna nie raczyła zareagować. Nie był królewiczem... może to było powodem. A może jednak powinien użyć tradycyjnej, bajkowej metody...
Postanowił pozostawić to na czarną godzinę.
Ponoć delikatne damy można było ocucić podsuwając pod nos sole trzeźwiące. Po raz kolejny doszedł do wniosku, że pod względem przygotowania się do wyprawy zdecydowanie nie stanął na wysokości zadania. Nie miał nawet zwykłej soli, o innych nie mówiąc.
Podobnie jak nie miał wiaderka z wodą. Ale wątpił, czy Amy byłaby zachwycona mając mokrą głowę i przemoczoną koszulę.
Koszula... Może zabrakło jej powietrza? Ale z tego co wiedział, Amy raczej nie nosiła gorsetu i raczej nie zachodziła potrzeba... Zawahał się. Nie wiedział dokładnie, czy to się sznuruje, czy rozpina... Nie interesował się do tej pory damską bielizną. Może powinien zacząć nadrabiać braki w edukacji. Tylko w jaki sposób? Porozmawiać z kimś? Sprawdzić własnoręcznie? Miał przed nosem okazję do eksperymentów... ale miał zamiar jeszcze trochę pożyć. Na próbę rozbierania Amy z pewnością zareagowałaby jeszcze gorzej, niż na godne królewny i księcia sposoby budzenia ze snu.
Poza tym... pod koszulą nocną raczej nie nosi się gorsetów... chyba... Braki w edukacji odzywały się coraz głośnie.
- Amy, kwiatuszku... Obudź się, moja droga...
Zero reakcji.
Najchętniej by nią potrząsnął, ale nie sądził by dzwoniące zęby spowodowały pożądaną reakcję.
Najgorsze było to, ze repertuar pomysłów mu się kończył, a Amy, uparta jak zwykle, nie reagowała ani na czyny, ani na słowa.

Ślepota, albo troska o Amy sprawiła, że nie zwrócił wcześniej uwagi na medalion, który spoczywał w okolicach piersi Amy. Mimo ciemności wyraźnie było go widać, jakby spłynęła na niego odrobina owej światłości, która wcześniej opromieniła całą czwórkę. Nie tyle błyszczał w ciemnościach, ale... jakby jaśniał, czego zwykły przedmiot robić nie powinien. Wprost pchał się w oczy. "Tu jestem" zdawał się wołać. "Weź mnie".
Dowcipniś. Jakby Rav nie miał czegoś ważniejszego na głowie.
- Amy! Pobudka! Ojciec Helbin cię potrzebuje! Czeka na ciebie w bibliotece!
Zero reakcji. Ani nazwisko, ani słowo 'biblioteka' nie potrafiły sprawić, by Amy otworzyła oczy.
- Halo, królewno! Co się z tobą dzieje? Otwórz oczy?

Może gdyby na nią wrzasnął, spowodowałby jakąś reakcję? Nie wiedział. Ale na razie nie chciał używać siły w żadnej postaci. Jakoś podświadomie czuł, że Amy nie byłaby zachwycona. W najmniejszym stopniu. Bez względu na szczytne cele, jakimi Rav by się kierował.
Podniósł głowę, by ujrzeć sylwetki niknące w oddali.
- Obudź się... Masz tu taki piękny naszyjniczek... No, otwórz oczy, Amy. Zobacz, jaki ładny...

Medalion był ciepły.
Może ze względu na miejsce, w jakim leżał, nie należało go brać do ręki, ale nie zamierzał przy okazji obmacywać Amy, tylko sprawdzić, co to za ustrojstwo dziwne, którego nigdy w rękach swej przyjaciółki nie widział. Na szyi również.
Może i medalion był magiczny, ale Rav i tak nie potrafiłby się nim posłużyć. Zapewne właścicielka by potrafiła, ale jak, skoro leżała na kolanach Rava i robiła za półnieboszczyka. Może ćwierć, bo oddychała.
- Amy... Śpioszku, wstawaj, już rano - powiedział, co było ewidentnym kłamstwem, bowiem z pewnością nie siedzieli w tym lochu kilka godzin. - Pobudka...
Gdyby go tak położyć... na sercu może?
Ale Amy go zabije, jak się obudzi, a Rav będzie jej rozpinać koszulę. Ma powiedzieć, że i tak jest ciemno i nic nie widział? Zwłoki niezbyt często przemawiają. Zresztą i tak dla niego by było za późno. Zamknąć profilaktycznie oczy i wtedy, na ślepo, spróbować...?
Rozwiązał dwie kokardki, ułatwiając sobie dostęp do dekoltu dziewczyny, a potem, zamiast kontynuować dzieło, posadził ją, opierając jej głowę o swoje ramię. Wystarczył jeden ruch dłoni, by medalion dotarł do biustu Amy.
- No, słonko ty moje... Otwórz oczęta... - powiedział. Zanim będę musiał dać ci po buzi; dodał w myślach. - Amy... na rękach cię będę niósł, tylko otwórz wreszcie oczy.
Delikatnie poklepał ją po policzku.
I się udało... Na Ravie spoczęło spojrzenie nieco jeszcze oszołomionych, niebieskich oczu Amarys.
 
Kerm jest offline