Poranek wstał rześki. Ptaszki śpiewały radośnie za oknem. Kapłanka wypoczęta, może nie tak bardzo jakby tego naprawdę potrzebowała, wstała z nową energią do pracy.
Zbędnego balastu, jakim byli strażnicy miejscy, już nie było. Na szczęście.
Po kąpieli, zadowolona z siebie i życia Yllaatris udała się na śniadanie do kuchni, gdzie zebrała się już cała wesoła rodzinka, no nie cała, jednego brakowało.
- Dzień dobry moi kochani. - Kapłana aż tryskała radością życia.
- O proszę... - Elisys z ironicznym uśmiechem na twarzy przywitała się pierwsza. - Widzę, że komuś humor dopisuje. Dobrze się bawiłaś poprzedniej nocy?? - Zapytała ironicznie.
- Nie gorzej niż ty, kochana. - Yllaatris odwzajemniła jej uśmiech.
- Coś panie wstały dzisiaj chyba lewą nogą?? - Wtrącił się Kevaver smarując sobie ciemne pieczywo dżemem truskawkowym.
- Życzę ci takiego samego dowcipu z jej strony. - Elisys tym razem elfa obdarzyła uroczym uśmiechem typu “zabiję, wypatroszę, wykastruję.”
- No przecież tylko żartowałam. - Yllaatris zupełnie nie wiedziała o co chodzi rudowłosej, albo udawała, że nie rozumie.
- Wiesz?? - Elisys już normalnym tonem zwróciła się do szefowej. - Zaczynam podejrzewam, że szambelan nie staje... - Tu zrobiła długa pauzę, jednocześnie nalewając sobie pachnącej kawy do filiżanki. - ... na wysokości zadania, moja droga.
- Łuuuuuuu... - Kevaver pytająco spojrzał na szefową. - Od dawna?? I ty biedna się tak męczysz w tym celibacie?? Nic dziwnego, że masz zły humor.
Po kuchni rozszedł się śmiech zebranych i tylko biedna Darsys nie wiedziała co ze sobą począć, czerwieniąc się bardzo. A pozostali zaczęli głośno komentować negatywne skutki długotrwałego braku dobrego seksu. Że na cerę źle działa. Że nieużywane części ciała obumierają. Że niedługo ich szefowa, to zamieni swoją kamienicę na celę w świątyni Ilmatera.
- Yllaatris. - Elisys ledwo wypowiadając słowa, dodatkowo przerywane śmiechem udzieliła szefowej kolejne dobrej rady. - Ostatnio przyprowadzasz do domu tyle ciekawych facetów. O ten z przedwczoraj też był niczego sobie. Wyglądał mi na takiego co to lubi się zabawić. - Szturchnęła przy tym siedzącą obok niej kapłankę i puściła oko do zażenowanej służki. - Musisz go tu koniecznie jeszcze raz przyprowadzić. I tego z wczoraj też.
- No proszę. - Elf spojrzał pytająco na koleżankę. - Nowy obiekt?? No podziel się wrażeniami.
- Młody. - Rudowłosa zaczęła. - Jurny byczek... -
W tym domu dzielenie się wrażeniami ze swoich łóżkowych wyczynów nie było czymś dziwnym.
- Młody powiadasz??- Tym razem Araella wtrąciła swoje trzy grosze, wkładając do ust winogrono. Chyba już miała to we krwi, że ten gest jej wykonaniu podnosił ciśnienie panom. - Za dziewice się zabierasz?? Co by ich smoki nie pożarły??
- Młody nie znaczy niedoświadczony. - Ten błysk w oku rudowłosej świadczył o pełniej satysfakcji.
- Ale czegoś go jeszcze nauczyć można?? - Zapytał elf.
I tak, przy kolejnych salwach śmiechu i dowcipach toczyła się ta rozmowa o nowym znajomku Lady Yllaatris.
Sama kapłanka nie miała już ochoty na dalszą rozmowę na te tematy, ani czasu. Dlatego skończywszy posiłek udała się do swoich spraw. A speszona Darsys poszła w jej ślady.
Po śniadaniu Yllaatris przeczytała co bardziej interesujące ją listy. Zarówno szambelan jak i kupiec wyrazili ochotę na spotkanie, co bardzo ucieszyło Yllaatris. Odpisać postanowiła im później, gdy wróci ze spotkania u Jana.
Miła nadzieję, że jeżeli przyjdzie wcześniej, to znajdzie chwilkę na wymienienie kilku znań z Iganem. Miała zamiar złożyć mu pewną propozycję. I miała nadzieję, że dla chłopaka będzie ona interesująca.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.
"Rycerz cieni" Roger Zelazny |